Na podstawie danych z 73 proc. obwodów Centralna Komisja Wyborcza Gruzji ogłosiła, że rządząca partia Gruzińskie Marzenie odniosła zwycięstwo w wyborach w każdej gminie w kraju, zdobywając ponad 80 proc. głosów. Frekwencja w wyborach wyniosła 41 proc. i była o 10 punktów niższa niż cztery lata wcześniej.
Dwa największe bloki opozycji zbojkotowały wybory. Były prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili, którego Zjednoczony Ruch Narodowy też ogłosił bojkot głosowania, wzywał Gruzinów do protestów w dniu wyborów, oceniając, że to ostatnia szansa, by uratować kraj.
Czytaj więcej
Na nic się zdały lata reform i integracji z Zachodem. Gruzja szybkimi krokami stacza się w autory...
Wybory samorządowe i protesty w Gruzji. Doszło do starć demonstrantów z policją
Przywódcy opozycji wzywali do pokojowej rewolucji przeciw Gruzińskiemu Marzeniu, które według nich jest partią prorosyjską i antydemokratyczną. „Są chwile, kiedy czyny są potrzebne tu i teraz” – pisał w mediach społecznościowych Saakaszwili. „Wolność będzie teraz albo nigdy!” – przekonywał.
W sobotę demonstranci zmierzali w stronę Pałacu Prezydenckiego w Tbilisi i próbowali wejść na jego teren. W odpowiedzi policja użyła armatek wodnych i gazu łzawiącego. Część protestujących zbudowała barykadę na jednej z ulic, wzniecała ogień i wdawała się w starcia z policjantami. Premier Gruzji Irakli Kobachidze zarzucił organizatorom protestów radykalizm i ostrzegł, że „wielu z nich może trafić za kratki”.