Afera hazardowa była aferą

Historia procedowania ustawy hazardowej i kontaktów polityków z branżą pozostanie przykładem skandalu

Publikacja: 07.04.2011 02:39

Zbigniew Chlebowski kierował Klubem PO

Zbigniew Chlebowski kierował Klubem PO

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Prokuratura umorzy aferę hazardową – twierdzi Radio Zet. Śledczy mają tę decyzję przedstawić dziś na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej. O tym, że śledztwo może się ostatecznie zakończyć 7 kwietnia – „Rz" już pisała.

Według informacji Radia Zet prokuratura umorzyła wątek korupcyjny dotyczący prac nad ustawą hazardową z powodu braku danych. Natomiast wątek załatwiania pracy córce biznesmena z branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka przez Marcina Rosoła, asystenta byłego ministra sportu – z powodu braku znamion przestępstwa. To znaczy, że Rosołowi nie grozi kara za powoływanie się na wpływy. A wedle wielu komentatorów afery hazardowej taki właśnie zarzut groził prominentnemu działaczowi PO.

Czy decyzja prokuratury przesądza, że nie było żadnej afery hazardowej? Na pewno na tę decyzję – jeśli zostanie oficjalnie potwierdzona – będą powoływali się główni bohaterowie skandalu. Szczególnie dwie osoby: Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki. Obaj od dawna czynili zabiegi o odzyskanie pozycji w PO. Obaj chcieli startować w tegorocznych wyborach parlamentarnych. Szef partii Donald Tusk publicznie stwierdził, że nie powinni dostać miejsc na listach Platformy. Wiadomo jednak, że Drzewiecki i Chlebowski podejmowali ostatnio starania, aby się jednak na nich znaleźć.

Decyzja prokuratury – przy założeniu, że się potwierdzi i że śledczy nie popełnili żadnego błędu – nie zamyka jednak sprawy. Historia procedowania ustawy hazardowej i kontaktów kilku polityków z tą branżą pozostanie klasycznym przykładem skandalu politycznego. Miał tego świadomość Donald Tusk. Szef rządu zaledwie kilka dni po ujawnieniu afery przez „Rz" pozbył się ze swojego otoczenia wszystkich podejrzanych o współudział. Także tych, na których nie padał nawet cień podejrzenia (np. Sławomira Nowaka czy Rafała Grupińskiego). Tusk zresztą mówił, że było „wiele gorszących" zachowań różnych ludzi. Używał też określenia „afera".

Niezależnie od decyzji prokuratury wiemy – dzięki pracom sejmowej komisji śledczej – że główni bohaterowie afery przekroczyli, łagodnie stwierdzając, „ramy działalności poselskiej i urzędniczej" (jak określił to w swoim projekcie raportu końcowego poseł Klubu SLD Bartosz Arłukowicz).

Najbardziej jaskrawym przejawem było pismo z 30 czerwca 2009 r., w którym Ministerstwo Sportu informowało resort finansów o rezygnacji z tzw. dopłat. Bohaterowie afery usiłowali przedstawić jako urzędniczy błąd. Zeznania wysokich urzędników Ministerstwa Sportu pokazały, że ich zwierzchnik, czyli Drzewiecki, raczej się nie pomylił. Rezygnacja z dopłat była zgodna z interesami Sobiesiaka, bliskiego znajomego Drzewieckiego.

Dowodem, że tak ważni politycy PO jak Drzewiecki byli „chłopcami na posyłki" Sobiesiaka (jak to określił były szef CBA Mariusz Kamiński), był nepotyzm przy załatwianiu pracy córce biznesmena.

Historia załatwiania pracy dla Magdaleny Sobiesiak w zarządzie Totalizatora Sportowego pokazuje nierówność szans w dostępie do atrakcyjnych posad w państwowych spółkach. E-mail szefa gabinetu politycznego ministra sportu, w którym rekomendował Sobiesiakównę na to stanowisko, też zresztą był przedstawiany jako pomyłka w międzyministerialnej korespondencji.

W czasie zeznań przed komisją śledczą główni świadkowie byli łapani na zatajaniu niewygodnych dla siebie faktów. Drzewiecki próbował zataić swoje spotkanie z Sobiesiakiem na Florydzie. Jako niewiarygodne uznali jego zeznania nawet posłowie PO.

Chlebowski nie potrafił wiarygodnie odpowiedzieć, dlaczego spotykał się z Sobiesiakiem na cmentarzu w Marcinowicach i dlaczego kilkakrotnie zmieniał plany tego dnia. Według posłów z komisji chciał w ten sposób zgubić „ogon" z CBA.

Rosół, zeznając przed komisją, nie był przekonujący, mówiąc o okolicznościach spotkania z Sobiesiakówną w Pędzącym Króliku. Dlaczego nie chciał powiedzieć przez telefon jadącej z Wrocławia Sobiesiakównie, że nie jest już aktualna sprawa jej zatrudnienia w Totalizatorze? Czy wiedział już o akcji CBA?

Takich niewyjaśnionych spraw jest więcej. Być może były zbyt słabą podstawą do postawienia zarzutów.

Jednak w kategorii odpowiedzialności politycznej sprawa jest oczywista: afera hazardowa była aferą. A odpowiedzialność za nią ponosi Platforma.

 

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora p.gursztyn@rp.pl

Prokuratura umorzy aferę hazardową – twierdzi Radio Zet. Śledczy mają tę decyzję przedstawić dziś na specjalnie zorganizowanej konferencji prasowej. O tym, że śledztwo może się ostatecznie zakończyć 7 kwietnia – „Rz" już pisała.

Według informacji Radia Zet prokuratura umorzyła wątek korupcyjny dotyczący prac nad ustawą hazardową z powodu braku danych. Natomiast wątek załatwiania pracy córce biznesmena z branży hazardowej Ryszarda Sobiesiaka przez Marcina Rosoła, asystenta byłego ministra sportu – z powodu braku znamion przestępstwa. To znaczy, że Rosołowi nie grozi kara za powoływanie się na wpływy. A wedle wielu komentatorów afery hazardowej taki właśnie zarzut groził prominentnemu działaczowi PO.

Pozostało 83% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości