Spotkanie Trump–Putin na Alasce rozpoczęło reset w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, szczególnie niebezpieczny dla Europy Środkowej. Poruszyło domino, które może zburzyć niedługo system bezpieczeństwa całego naszego regionu. Amerykanie raczej się nie łudzą, że Rosja zmieni sojusze i poluźni relacje z ich wrogiem nr 1, Chinami, ale oczekują od Putina, że to on przejmie część odpowiedzialności za bezpieczeństwo – a raczej spokój – w Europie, uwalniając amerykańskie siły (i środki), które będą mogli przenieść na Pacyfik.
Czy prezydent Karol Nawrocki rozumie, że interesy Donalda Trumpa są inne niż interesy Polski?
Rząd ma powody się obawiać, że obóz prezydencki lekceważy rozbieżność naszych interesów i amerykańskich. Mitem jest jednak, że Karol Nawrocki wchodzi do dyplomatycznej gry jako koń trojański Trumpa, który będzie rozbijać pełną solidarność europejskich liderów z Ukrainą. Ta solidarność to głównie produkt marketingowy, nigdy jeszcze nie została poddana poważnej próbie. Prawdziwym testem jest dla niej dopiero amerykańsko-rosyjski reset.
Prezydenci USA zasiadający w Białym Domu w czasie, gdy Władimir Putin rządzi Rosją
Łatwo można sobie wyobrazić, że „zdradzi” nie Polska, tylko to Europa Zachodnia zdradzi Polskę. I właśnie dlatego potrzebujemy dziś w kraju współpracy ponad podziałami. Część zachodnich liderów ugnie się pewnie pod presją swoich sytych społeczeństw, nieczujących zagrożenia ze strony odległej Rosji, inni będą chcieli zapunktować u Trumpa, licząc na częstsze zaproszenia do Mar-a-Lago i wierząc, że dobre osobiste relacje z narcystycznym prezydentem przełożą się na polityczne korzyści. Ale ich kraje są w innej sytuacji niż Polska, która nie tylko z Rosją graniczy, ale i której kremlowska propaganda dorabia gębę szczególnie niewdzięcznego wroga.
Karol Nawrocki będzie koniem trojańskim Donalda Trumpa w Europie czy Europy u Donalda Trumpa?
Prezydent Karol Nawrocki zdaje się Trumpa szczerze podziwiać. Do tego ma zupełnie inny stosunek do Ukrainy niż prezydent Duda czy Jarosław Kaczyński. Ale musi rozumieć, że stając w tej rozgrywce po stronie Trumpa i Putina, brałby odpowiedzialność za efekty amerykańsko-rosyjskiego resetu.