Reklama

Szczyt na Alasce. Putin nie ustąpił o krok, a mimo to został przyjacielem Trumpa

Prezydent USA groził przed szczytem na Alasce „surowymi sankcjami”, jeśli rosyjski przywódca nie zgodzi się na zawieszenie broni. Zamiast tego potraktował dyktatora jak najlepszego przyjaciela.

Publikacja: 16.08.2025 08:15

Donald Trump i Władimir Putin na Alasce

Donald Trump i Władimir Putin na Alasce

Foto: REUTERS/Kevin Lamarque

To była nie tylko zaskakująca, ale wręcz odpychająca scena. Gdy zgodnie ze starannie skoordynowanym planem w piątek rano miejscowego czasu Władimir Putin wylądował w amerykańskiej bazie Elmendorf-Richardson na Alasce, był witany brawami przez Donalda Trumpa, który ledwie chwilę wcześniej sam stanął na ziemi. W ten sposób odpowiedzialny za setki tysięcy ofiar zbrodniarz wojenny ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny był przyjmowany przez najważniejszego polityka świata z niespotykanymi honorami. 

Od tego scenariusza Trump nie odszedł przez całe, trwające około trzy godziny, spotkanie. Co prawda w chwili, gdy obaj przywódcy szli po płycie lotniska przeleciał nad nimi z wielkim hukiem bombowiec B2: najpotężniejsza broń tego typu, jaką ma Ameryka. To można było uznać za pokaz siły Stanów Zjednoczonych. Ale Putina, który od ćwierć wieku rządzi Rosją żelazną ręką, nie zbiło to z pantałyku. Jak później sam ujawnił, żartował wtedy z Trumpem, że oto spotykają się „dobrzy sąsiedzi, bo przecież przez Cieśninę Beringa oba kraje dzieli ledwie cztery kilometry”. 

Czytaj więcej

„Konstruktywna rozmowa”, która „nie przyniosła porozumienia”. Trump spotkał się z Putinem

Kontrast nie mógł być większy między upokorzeniem Zełenskiego przez Trumpa w lutym i kadzeniem Putinowi pół roku później

Posuwając się do niezwykłego gestu, amerykański przywódca zaprosił Putina do swojego samochodu, „Bestii”. A już po zakończeniu rozmów, w trakcie krótkich deklaracji bez możliwości zadawania pytań, nie tylko odszedł od protokolarnej praktyki oddając Putinowi pierwszemu głos, ale dwukrotnie zwrócił się do niego po imieniu. Jak do starego, dobrego znajomego. I nie odrzucił zaskakującego zaproszenia Rosjanina do spotkania w Moskwie. 

Kontrast nie mógł być większy z upokarzającym przyjęciem Wołodymyra Zełenskiego w Białym Domu w lutym, kiedy Trump zarzucił ukraińskiemu prezydentowi, że „igra z trzecią wojną światową” i „nie ma kart” w rozgrywce z Kremlem. Tym bardziej, że jeszcze przed przylotem Trump zadzwonił do najbliższego sojusznika Moskwy Aleksandra Łukaszenki, nazywając go „powszechnie szanowanym prezydentem” i zapowiadając, że się z nim spotka. 

Reklama
Reklama

Trump zdecydował się na rozmowy z Putinem zasadniczo bez większych przygotowań. Założył, że jego osobiste zdolności negocjacyjne skłonią rosyjskiego satrapę do ustępstw. Ale trudno uniknąć wrażenia, że poniósł spektakularną klęskę. Ton nadał już po przylocie minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow, który pojawił się w hotelowym lobby w koszulce z napisem CCCP (ZSRR po rosyjsku): jawny znak, jak dalece sięgają ambicje terytorialne Moskwy. Tym bardziej, że nawet w trakcie rozmów na Alasce Rosjanie nie wstrzymali bombardowań Ukrainy.

Rozmowy na Alasce nie odbyły się w zapowiadanej wcześniej formule 1 na 1

Rozmowy na Alasce nie odbyły się w zapowiadanej wcześniej formule 1 na 1

Foto: Sputnik/Gavriil Grigorov/Pool via REUTERS

Już po trzygodzinnych rozmowach z udziałem dwóch najbliższych współpracowników Putina (Ławrowa i doradcy Jurija Uszakowa) i Trumpa (sekretarza stanu Marco Rubio i wysłannika prezydenta Steve’a Witkoffa) Putin nie tylko nie ogłosił zawieszenia broni, ale raz jeszcze odwołał się do konieczności „rozwiązania historycznych źródeł konfliktu”, co w żargonie Kremla oznacza „denazyfikację” Ukrainy (zmianę jej rządu na przychylny Moskwie), jej demilitaryzację i faktycznie pozbawienie suwerenności w sprawach zagranicznych i wojskowych. Wspomniał także o konieczności stworzenia „nowej architektury bezpieczeństwa w Europie”, przez co Moskwa ma na myśli m.in. wycofanie amerykańskich wojsk z flanki wschodniej NATO. 

Na Alasce nie doszło do najgorszego: rozbioru Ukrainy

Wiele wskazuje na to, że Trump stał się w ten sposób ofiarą własnej strategii. Zainwestował tak dużo w spotkanie z Putinem, że nie mógł już przyznać się do porażki. Wcześniej zapowiadał, że „po paru minutach” zerwie rozmowy, jeśli uzna, że Rosjanin nie chce pokoju. Już po rozmowach na Alasce mówił jednak, że „doszło do postępu w wielu kluczowych sprawach”, nie ujawniając jednak żadnego konkretu. 

Ale nawet wiecznie głodny sukcesu Trump powiedział, że „do porozumienia nie doszło”. Odwołano też rozmowy w szerszym formacie: najwyraźniej sygnał, że nie było po temu materii do dyskusji. A w wywiadzie dla Fox News Trump prezydent USA jakby sygnalizował, że może umyć ręce od spraw ukraińskich. – Teraz to już naprawdę do prezydenta Zełenskiego należy rozwiązanie tej kwestii. I powiedziałbym też, że europejskie narody muszą się w to nieco bardziej zaangażować – stwierdził.

Czytaj więcej

Jędrzej Bielecki: Porażka Donalda Trumpa. Chiny pozostają przy Rosji
Reklama
Reklama

Czy wkrótce dojdzie do kolejnego szczytu Trump–Putin? Albo spotkania z udziałem Zełenskiego? Nie bardzo wiadomo. Amerykański prezydent zasygnalizował w każdym razie, że zawiesi wprowadzenie sankcji wtórnych na kraje, które importują rosyjską ropę i gaz. To wyjątkowy sukces Putina, bo bez dochodów z eksportu nośników energii rosyjska gospodarka, która już teraz balansuje na skraju recesji, zapewne osunęłaby się w głęboki kryzys. 

Mimo wszystko na Alasce zdołano uniknąć najgorszego. Trump nie zdecydował się na akceptację ukraińskich podbojów ponad głowami Ukraińców i bez udziału europejskich przywódców. Amerykański przywódca zapowiedział wręcz, że „to należy od Zełenskiego”. Przyznał także, że „wkrótce” zadzwoni do ukraińskiego prezydenta i wybranych liderów państw NATO. 

To była nie tylko zaskakująca, ale wręcz odpychająca scena. Gdy zgodnie ze starannie skoordynowanym planem w piątek rano miejscowego czasu Władimir Putin wylądował w amerykańskiej bazie Elmendorf-Richardson na Alasce, był witany brawami przez Donalda Trumpa, który ledwie chwilę wcześniej sam stanął na ziemi. W ten sposób odpowiedzialny za setki tysięcy ofiar zbrodniarz wojenny ścigany przez Międzynarodowy Trybunał Karny był przyjmowany przez najważniejszego polityka świata z niespotykanymi honorami. 

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1270
Konflikty zbrojne
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1269
Konflikty zbrojne
Trump optymistą przed spotkaniem z Putinem. Ocenił szanse na udany wynik rozmowy
Konflikty zbrojne
Wielka Brytania już nie chce wysyłać 30 tys. żołnierzy na Ukrainę
Konflikty zbrojne
Szczyt Trump-Putin: Alaska budzi strach
Reklama
Reklama