Mało kto wierzy w zbliżający się koniec działań zbrojnych w Ukrainie. Nadzieje, jakie wzbudził Donald Trump, szybko zostały przez Kreml rozwiane. A po spotkaniach w Anchorage i w Waszyngtonie wiadomo, że Władimir Putin nie dał się Trumpowi zastraszyć. A jednak właśnie to może być początkiem jego końca. Bo skoro cały świat rozumie, że rosyjski dyktator będzie kontynuował tę wojnę tak długo, jak będą się rysowały perspektywy kolejnych sukcesów, to może zrozumie to także lokator Białego Domu?
Czytaj więcej
Z polskiego punktu widzenia źle by się stało, gdyby Ukraina została zmuszona do niekorzystnego po...
A jeśli tak, to musi (sam bądź z pomocą doradców) wyciągnąć z tego wniosek, że jego życiowa rola, nagrodzonego pokojową Nagrodą Nobla gołąbka (a jakże!) pokoju, oddala się ze względu na upór Putina. Jaka będzie reakcja?
Prezydent Karol Nawrocki planuje radę gabinetową, by musztrować rząd Donalda Tuska, ale bardziej potrzebna jest Rada Bezpieczeństwa Narodowego
Ze względu na nieprzewidywalność Trumpa trudno coś powiedzieć na pewno, ale nie można wykluczyć sytuacji, że mocniej wesprze Ukraińców właśnie po to, by pogorszyć strategiczną sytuację rosyjskiej armii. Czyli przyspieszyć proces zapraszania Moskwy do stołu negocjacyjnego. Zarazem postępy wojsk Federacji w Ukrainie są nikłe i chwilowe, front wciąż jest relatywnie stabilny, a Rosjanie coraz gorzej znoszą gospodarkę wojenną; choćby ostatnio szeroko komentowane załamanie rynku paliw. Czy te okoliczności przyspieszą negocjacje?
Tego nie wiadomo. Niemniej wiadomo na pewno, że prędzej czy później musi do nich dojść. A gdy dojdzie, musimy być do nich gotowi. Improwizowanie byłoby wtedy najgorszym błędem. Zachód o tym świetnie wie, dlatego w ostatnich dniach dochodzi do poważnych narad zarówno na szczeblu politycznym, jak i wojskowym w ramach NATO.