W Fort Bragg, czołowej bazie wojskowej w Karolinie Północnej, od poniedziałku wszyscy zastanawiają się, gdzie jest ta cholerna Polska. Jednostki należące do 82. Dywizji Powietrzno-Desantowej zostały wpisane do liczących 8500 amerykańskich żołnierzy sił szybkiego reagowania, które gdy padnie rozkaz, mają w ciągu pięciu dni zostać przerzucone na flankę wschodnią NATO, w tym do naszego kraju. Ledwie dwa miesiące temu Heather Conley, szefowa wpływowego waszyngtońskiego German Marshall Fund i była zastępczyni sekretarza stanu, sygnalizowała w Kongresie, że Amerykanie mogą wycofać wojska znad Wisły, jeśli Polska nadal będzie się staczała ku autorytaryzmowi. Bez wspólnych wartości trudno mówić o wspólnej obronie – przekonywała.
Pierwsza liga
Biały Dom zdecydował się jednak teraz na zmianę o 180 stopni tej strategii. Prezydent Joe Biden podjął ostateczną decyzję o odsieczy dla Polski i szerzej naszego regionu, gdy na Białorusi pojawiły się ciężko uzbrojone oddziały rosyjskiej armii. W Waszyngtonie narasta obawa, że Kreml szykuje „błyskawiczne uderzenie" na oddalony o ledwie 100 kilometrów od białoruskiej granicy Kijów. Gorzej: wywiad USA nie wyklucza, że na marginesie inauguracji igrzysk olimpijskich w Pekinie 4 lutego Władimir Putin i Xi Jinping uzgodnią jednoczesne uderzenie na Ukrainę i Tajwan. Wysyłając posiłki do Polski, a także Rumunii czy na Litwę, Biden chce pokazać Chińczykom, że Ameryka będzie bronić swoich sojuszników. Rosjan zamierza zaś w ten sposób odwieść od pokusy rozciągnięcia ukraińskiego konfliktu na kraje NATO.
W tym planie Polska odgrywa najważniejszą rolę z uwagi na wielkość kraju, jego strategiczne położenie, ale też zdecydowanie proamerykańskie nastawienie. Niechęć Niemiec do poświęcenia Nord Stream 2, próby Francji nawiązania na własną rękę rozmów z Kremlem oraz pobłażanie Mario Draghiego dla putinowskiego reżimu uświadomiły Amerykanom, że nie mogą tylko polegać na głównych krajach Unii i muszą szukać dodatkowego wsparcia przede wszystkim w Londynie, ale też Warszawie.
Czytaj więcej
- Nic nie wskazuje na to, żeby w tym momencie Polska znajdowała się w jakimkolwiek niebezpieczeńs...
Wszystko to skłoniło w poniedziałek Joe Bidena do włączenia po raz pierwszy polskiego prezydenta do grona najważniejszych zachodnich przywódców, z którymi podjął konsultacje. Przez rok urzędowania prezydent USA nie zadzwonił bezpośrednio do Andrzeja Dudy, a jeśli konferował z nim w szerszym gronie, to razem z przywódcami krajów o drugorzędnym znaczeniu, jak przy okazji Szczytu Demokracji czy konsultacji z państwami flanki wschodniej NATO. Teraz Andrzej Duda wszedł do pierwszej ligi. Trwająca 80 minut wideokonferencja była co prawda poufna, ale już samo jej przeprowadzenie w takim gronie oznacza więc poważną porażkę dla Moskwy.