W PiS jest skrzydło liberalne, jest centroprawica i jest twarde skrzydło prawicowe. Musimy grać wszystkimi – tak na pytanie o zmianę wizerunku swej partii odpowiada Jacek Kurski w wywiadzie dla Onet.pl. Sam z pewnością zalicza się do skrzydła twardego. Przynajmniej pod względem retoryki, bo pozostałe media z jego wywiadu najczęściej cytowały słowa o tym, że „Komorowski doszedł do władzy po trupach”. Powyborcza zmiana retoryki PiS jest tłumaczona wewnętrznymi podziałami. Opisuje się je jako spór między liberałami a tzw. zakonem PC albo liberałami a talibami. Takie próby opisu są daleko nieprecyzyjne.
Do worka „liberałowie” wrzucane są tak różne osoby, jak Paweł Poncyljusz, Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Kowal, Jan Ołdakowski, Elżbieta Jakubiak, Adam Bielan, Michał Kamiński czy Marek Migalski. Tymczasem z tego grona tylko Poncyljusz mówił o liberalnych poglądach na gospodarkę. Reszta albo się nie deklarowała, albo – jak Kluzik-Rostkowska – uważa, że państwo nie powinno rezygnować z funkcji opiekuńczych. Za to Kluzik jest liberalna pod względem światopoglądowym, czego nie można powiedzieć o Kowalu.
[wyimek]Na linie podziału nakłada się jeszcze egoizm polityków[/wyimek]
Na dodatek przed kampanią Bielan i Kamiński ostro walczyli z Kowalem, Jakubiak i Ołdakowskim. A Jakubiak dzielił od Poncyljusza dystans, bo oboje chcieliby kandydować na prezydenta Warszawy. Można jedynie uznać, że liberałami nazwano tę grupę z braku lepszego słowa. Tak samo nieprecyzyjna jest próba przedstawienia sporu liberałów z zakonem PC (ludzie dawnego Porozumienia Centrum). Do tego opisu nie pasują Kurski, Zbigniew Ziobro czy Antoni Macierewicz. Kurski nie należy do zakonu, a dwaj pozostali nie byli członkami PC. Tymczasem do worka z tą etykietą wrzuca się wszystkich zwolenników ostrego języka i konkurentów tych, którzy kierowali kampanią Kaczyńskiego. Czyli rzekomych liberałów. Na dodatek wieloletni współpracownik prezesa PiS jeszcze z PC Adam Lipiński, który dzięki swemu życiorysowi mógłby być wzorcowym przedstawicielem zakonu, w kampanii brał stronę liberałów.
Podział w PiS przebiega po innej linii. Między tymi, którzy poczuli, że jest szansa na zwycięstwo dla całej formacji, a tymi, którzy się obawiają, że po takim sukcesie nie będzie w niej dla nich miejsca. I między tymi, którzy byli sfrustrowani bezowocnym trwaniem w opozycji, a tymi, którzy uważali, że nie jest źle, gdy sondaże gwarantują im reelekcję, a partii pozycję największej siły opozycyjnej.