Koalicja obroniła przed opozycją ministra infrastruktury. Jej 229 głosów przeważyło w środowym głosowaniu 192 opozycyjne. To nie znaczy jednak, że Cezary Grabarczyk może odetchnąć. Chaos na kolei posłuży za oręż jego partyjnym konkurentom.
W zeszłym roku pozycja Grabarczyka w Platformie rosła kosztem marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny. To się zmieniło, gdy w grudniu stanęła kolej.
Konkurenci Grabarczyka, czyli frakcja Schetyny, mogli przejść do kontrofensywy.
To najpotężniejsze do niedawna środowisko w PO od kilku miesięcy musiało ustępować pola grupie partyjnych baronów zwanych spółdzielnią Grabarczyka. Na dodatek „spółdzielnia” cieszyła się życzliwością Donalda Tuska, który w ten sposób jako lider partii próbował pomniejszyć znaczenie wpływowego i ambitnego Schetyny.
Wielu polityków PO zauważa, że Grabarczyk wszedł w buty pozostawione przez Janusza Palikota, czyli zaczął budować własną pozycję, zwalczając Schetynę. Dla Tuska to bardzo wygodna sytuacja. Teraz jednak premier musiał podjąć decyzję: dymisjonować czy nie.