Jarosław Marek Rymkiewicz,literatura

Rymkiewicz krzyczący do swoich towarzyszy: „Sie ma!”, albo Pietrzak śpiewający piosenki dla Kuby Wojewódzkiego byliby żałośni

Aktualizacja: 13.01.2011 01:10 Publikacja: 13.01.2011 01:08

Jarosław Marek Rymkiewicz,literatura

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Gromy spadają na głowę poety, że szkodzi i psuje życie publiczne. Woli idee od interesów, woli rycerza na wzgórzu od ciury w taborze. Jak przekonać ciurę, że koń, zbroja i wolność to więcej niż tabor? Nie da się, bo ciura spoza taboru nigdy nic nie widział.

[srodtytul]Poezja i idee[/srodtytul]

Znam wiele wypadków, gdy piękne idee porywały młodych ludzi, nie słyszałem jednak jeszcze, by rezygnacja z nich rozkochała kogokolwiek. Oberwał ostatnio poeta Jarosław Marek Rymkiewicz za to, że propaguje nieznośny świat idei: lepiej być wolnym niż przy władzy. Jakże to, czyż politycy nie idą do polityki, by mieć władzę? Jeżeli władza jest polem bezideowych ustępstw i kompromisów, politycy musieliby się pozbyć poetów.

Poezja jest jednym z ważniejszych depozytariuszy idei. Czy władza musi być jej antynomią? Gdyby tak było, niepotrzebne stałyby się sztaby propagandystów i piarowców próbujących przekonać wyborców, że w polityce nie chodzi o Sobiesiaków, Ryśków, Sawickie oraz wysokiej klasy specjalistów od PKP, ale o „miłość”.

Tym, którym pamięć dokucza, przypominam, że to nie Rymkiewicz, ale pierwszy poeta RP Donald Tusk obiecywał w kampanii wyborczej miłość i cuda. Nieważne, czy wiarygodnie, ale za to bardzo romantycznie. Ludzie potrzebują idei, nawet spłyconych, czasem rodem z mydlanej opery. Chcą idei i jedynie w ten sposób można do nich przemawiać. Nie tylko zresztą nasz premier cuda obiecywał. Nowy anioł zza oceanu miał zmienić cały świat, nie zmienił (chyba że na gorsze), ale rządzi USA do dziś.

Propozycja coraz częściej wychodząca od prawicowych publicystów: „jesteśmy bezideowi, ale chcemy władzy”, jest niezwykła. Proponuje wręcz, by jej zwolennicy wystawili na próbę listę wyborczą właśnie z takim hasłem. Jeszcze bardziej intrygujący jest postulat, by propagować tak dobrane ideowo konstrukcje polityczne jak sojusz PiS z SLD. Platforma Obywatelska zyska wtedy nie tylko wyborców PiS, ale też postkomunistów. W końcu jeżeli chodzi o bezideowe partie, to z PO wiadomo przynajmniej, o co chodzi.

[srodtytul]Przyszłość jak dziecko[/srodtytul]

Rycerz na targu nie ma szansy. Zakrzyczą go przekupki, wyśmieją trefnisie. Rycerz jest atrakcyjny: samotny na wzgórzu, gdy jego zbroja błyszczy, a koń niesie ku przeznaczeniu. Prawica nie ma swojego Owsiaka, nie stworzyła też własnego TVN. Czy to oznacza, że dzisiaj musi próbować się przebrać w te same szaty? Nie wyobrażam sobie bardziej żałosnego widoku niż Jarosław Marek Rymkiewicz krzyczący do swoich towarzyszy: „Sie ma!”, albo Jan Pietrzak śpiewający piosenki dla Kuby Wojewódzkiego.

Polska prawica ma coś cenniejszego niż Owsiak i TVN, ma prawdziwe idee. Różnica między ideą a propagandą jest jednak taka, że tej pierwszej, jeżeli się w nią wierzy, porzucić się nie da. Skazani jesteśmy na test Salomona: uratować możemy to, co najdroższe, gdy okażemy bezgraniczne oddanie. Którą matkę wybierze dziecko, gdy dorośnie? Tę, która zgodziła się je porąbać na pół, czy tę, która, ratując je, oddała?

Przyszłość polityczna jest jak małe dziecko. Nie wiemy ostatecznie, co z nowego stworzenia wyrośnie, ale tylko jeden wybór jest dobry, tylko jeden ratuje życie. Atrakcyjność tej idei przeżyje państwa i narody. Bo same narody i państwa to po części idee. Władza jest jedynie formą realizowania idei albo oszukiwania ludzi, którzy tym ideom zawierzyli. Idee są trwalsze od interesów, bo interesy się zmieniają częściej niż ludzie, idee zaś mają stygmat nieśmiertelności.

Rycerz pod pancerzem niesie idee, jest też wyrzutem sumienia dla tych, którzy nimi kupczą. Gdyby zsiadł z konia, gdyby schował na chwilę miecz do pochwy, gdyby chociaż tak nie błyszczał... Trzeba go więc ochlapać błotem, uczynić z niego szaleńca.

[srodtytul]Kiedy król jest mądry[/srodtytul]

Czy kraj jest dobrze rządzony wtedy, kiedy władza jest mądra, czy wtedy, kiedy władza mądra być musi? A co zrobić, gdy system preferuje łotrów i miernoty? Demokratycznie można wybrać zarówno świętego, jak i Hitlera. Czy Hitler opętał naród, czy naród już był opętany i stworzył Hitlera? Ilu Hitlerów wybrano wcześniej i później, nie dając im się jednak opętać? Ilu świętych, idąc do władzy, utraciło sumienie?

System polityczny to zbiór ludzkich dążeń i wewnętrznych ograniczeń, których najważniejszym strażnikiem jest sumienie. Gdy z tego wszystkiego wymontujemy idee, stajemy się bezwolną masą, totalitaryzmem większości nad mniejszością. Dobre idee mogą skierować na właściwe tory najgorszą władzę, złe wykoleją najlepszą. Rozumienie demokracji jako uzyskania arytmetycznego zwycięstwa w wyborach jest pogardą dla demokracji i wyborców.

Demokracja to świadomy wybór. Warto więc pracować nad świadomością. Władzę można zmienić, władza może się zmieniać, ale wszystko to dziać się powinno jedynie w ogniu idei.

Ludzie mają pożytek nie z władzy, lecz z dobrych rządów. Kto dąży wyłącznie do władzy, dąży do własnego pożytku. Kto dąży do dobrych rządów, dba o dobro ludzi. Pożytki z władzy mają rządzący i ci, którzy na służbę rządzących pójdą. Ich recenzenci zawsze będą z tą władzą w jakimś konflikcie. Gdy władza idzie w dobrym kierunku, męczy się od ciągłego upominania, gdy zejdzie z tej drogi, staje się wrogiem.

Nie jest rolą poety mówić, jak zyskać władzę. Rolą poety może być sprawienie, by władza miała stały wyrzut sumienia, gdy oddala się od swoich idei. Tylko tak jest pożyteczna dla ludzi. Władca ma obowiązek wytłumaczyć się z tego, że rządzi. Demokratyczny wybór może być początkiem tego uzasadnienia, powody zaś do rządzenia muszą być dużo poważniejsze. Kto myśli inaczej, już podpisał cyrograf z diabłem.

[srodtytul]Gotowość do ofiary[/srodtytul]

Choć idea jest bardziej atrakcyjna niż jakakolwiek propaganda i przeżyje bieżące spory polityczne, ma w sobie pierwiastek ryzyka. W chwili trudnego wyboru dla obrony idei czasem trzeba oddać majątek, władzę, a może i życie. Pewność zwycięstwa nie jest już wtedy aż tak kusząca. Czy warto więc czynić ofiarę, nie widząc końca swoich starań? Od wieków sens ofiary jest zacierany w naszej świadomości, a idei bez ofiary nie ma.

Różnica między ciurą a rycerzem nie polegała na uzbrojeniu czy na dobrym urodzeniu, ale na gotowości do ofiary. Możemy dostać wiele, gdy naprawdę wiele zaryzykujemy. Jeżeli cokolwiek może dzisiaj przemówić do młodych ludzi, to właśnie taki maksymalizm. Dlaczego? Bo zawsze przemawiał. Nie do wszystkich, ale do wszystkich przemawia jedynie Stwórca.

[srodtytul]Nowa rzeczywistość[/srodtytul]

Smoleńsk położył się na polskiej polityce cieniem nie dlatego, że źle idzie wyjaśnianie przyczyn katastrofy. Ta sprawa jest wtórna wobec zupełnie innego problemu: konieczności odnalezienia sensu ofiary. Bo jeśli ofiara smoleńska nie ma sensu, to może rzeczywiście lepiej o niej zapomnieć. Zapomnieć się jednak nie da. Rana zadana 10 kwietnia sięga coraz głębiej w polską duszę i ten ból woła o uzasadnienie. Nie ma na niego środków, nie ma też leku na zapomnienie.

Jedynym racjonalnym wyjściem z sytuacji jest znalezienie sensu tej ofiary. Na ofierze zbudowano chrześcijaństwo, nic też dziwnego, że symbolem smoleńskiego cierpienia stał się właśnie krzyż. Miliony ludzi próbują dzięki tej ofierze stworzyć swój sposób patrzenia na Polskę. Tego zabrać się im nie da.

To nie Kaczyński kazał ludziom przyjść na Krakowskie Przedmieście, to nie on sprawił, że w badaniach opinii publicznej Smoleńsk stał się jednym z najważniejszych problemów trapiących Polaków. To Polacy kazali się stawić politykom. Nie wszyscy, może nie większość, ale jednak miliony. Taka jest właśnie siła idei zbudowanej na ofierze.

[srodtytul]Struny nie znoszą brudu[/srodtytul]

Rymkiewicz ma wprawne ucho poety. Wie, który dźwięk jest fałszywy, a który brzmi czysto. Muzyki wydobywanej z poezji nie da się zagrać na brudnych strunach. Tylko czysty dźwięk może zaczarować ludzi i przebić się przez łomot megawatowych głośników propagandy. Krytycy poety chcą, by trochę spuścił z tonu, zagrał bez staranności, która musi cechować romantycznego twórcę.

W dniu, w którym poeta godzi się na taki kompromis, traci audytorium. Czasem władza zafunduje mu klakierów i bezmyślnych potakiwaczy. To wystarczy do wygodnego egzystowania. Żyć się nie da. Poeta bez idei umiera na długo przed swoim prawdziwym pogrzebem.

PS. Ten tekst nie jest bezpośrednią polemiką z Łukaszem Warzechą, ale z prawicowymi krytykami twórczości Jarosława Marka Rymkiewicza

[i]Autor jest redaktorem naczelnym „Gazety Polskiej”[/i]

[ramka]Pisał w opiniach

Łukasz Warzecha

[link=http://www.rp.pl/artykul/9157,591949_Warzecha--Problem-z-Rymkiewiczem.html]Problem z Rymkiewiczem[/link]

Poeta z Milanówka proponuje „wolnym Polakom” wyniosłą alienację. Pochwala koncepcję stworzenia niejako osobnego państwa wewnątrz dzisiejszej Polski11 stycznia 2011[/ramka]

Gromy spadają na głowę poety, że szkodzi i psuje życie publiczne. Woli idee od interesów, woli rycerza na wzgórzu od ciury w taborze. Jak przekonać ciurę, że koń, zbroja i wolność to więcej niż tabor? Nie da się, bo ciura spoza taboru nigdy nic nie widział.

[srodtytul]Poezja i idee[/srodtytul]

Pozostało 97% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości