Jarosław Kaczyński wykradł Ziobrze Beatę Kempę

Jarosław Kaczyński ogranicza partyjne wpływy Zbigniewa Ziobry. Były minister sprawiedliwości broni swoich pozycji

Publikacja: 10.02.2011 20:24

Kogo wybrać: Kaczyńskiego czy Ziobrę? To pytanie, które zadają sobie działacze PiS. Muszą wybrać między prezesem a przyczajonym w Brukseli eurodeputowanym. Wybór nie jest prosty, bo prezes decyduje dziś o wszystkim, ale Ziobro – z racji swoich 40 lat – wydaje się bardziej przyszłościowy.

– Kaczyński stale widzi w Ziobrze potencjalnego pretendenta, za którym na dodatek stoi Jacek Kurski. A to w optyce prezesa wzmaga tylko niebezpieczeństwo – twierdzi ważny polityk PiS.

Na razie wygrywa potęga prezesa. Ważnym dla partii sygnałem były słowa Kaczyńskiego w wywiadzie dla Onet.pl. Szef PiS stwierdził tam, że człowiekiem numer dwa w partii jest Adam Lipiński. Czyli nie Ziobro.

Partia zrozumiała. I nie dała się oszukać awansem Beaty Kempy. Posłanka została komisaryczną szefową organizacji partyjnej w Świętokrzyskiem. Kempa jest blisko związana z Ziobrą, ale nie znaczy to, że były minister sprawiedliwości cieszy się z awansu koleżanki. – Kaczor ukradł nam Kempę. Tak jak wcześniej Beatę Szydło – wzdycha jeden z przyjaciół Ziobry.

Szydło była ziobrystką do czasu, gdy Kaczyński zaproponował jej funkcję wiceprezesa partii. Wdzięczność za awans przeważyła nad dawną lojalnością.

Kempa jest w podobnej sytuacji. Wchodzi na słabo rozpoznany teren. "Kłębowisko żmij" – jak określił to jeden z posłów PiS. Musi zrobić porządki, a nie uda się jej bez wsparcia centrali.

Ziobro unika otwartej konfrontacji, ale też się nie poddaje. Zareagował negatywnie, gdy tylko padły sugestie, że on i Kurski powinni wrócić jesienią do kraju i wystartować w wyborach do Sejmu. – Takie rzeczy trzeba od razu ucinać – mówi jeden z ziobrystów. Z kolei Kurski dość skutecznie broni swoich wpływów w rodzinnym Gdańsku i okręgu pomorskim. Dla ich obrony pojednał się nawet z Jolantą Szczypińską.

Walka o wpływy toczy się też w Parlamencie Europejskim. Ziobro forsował na ważne stanowisko urzędnicze we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów byłego wiceministra z PiS Krzysztofa Szczerskiego. Ten jest związany z konkurentem Ziobry prof. Ryszardem Legutką. Legutko przestraszył się, że jego protegowany zmienił front i zablokował nominację. Było o co się bić, bo Szczerski miał zostać sekretarzem generalnym grupy, czyli szefem wszystkich urzędników frakcji i dysponentem klubowych pieniędzy. Ziobro przegrał, mimo że to za nim stała większość eurodeputowanych PiS. Wygrał Legutko, bo ma bezpośredni dostęp do prezesa. A to ciągle instancja rozstrzygająca.

Publicystyka
Joanna Ćwiek-Świdecka: Czy nauczyciele będą zarabiać więcej?
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Publicystyka
Estera Flieger: Wygrał Karol Nawrocki, więc krowy przestały się cielić? Nie dajmy się zwariować
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: 6000 zamrożonych zwłok albo jak zapamiętamy Rosję Putina
Publicystyka
Bogusław Chrabota: O pilny ratunek dla polskich mediów publicznych
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Ukraina może jeszcze być w NATO