Czeskie gospody piwne (hospody) to element tradycji i charakterystyczny obrazek czeskich miasteczek i wsi. Niestety, w kraju słynącym z piwnej kultury, ten obraz może się zmienić. Hospodom zagrażają – inflacja oraz związana z pandemią zmiana w przyzwyczajeniach Czechów, którzy zaczęli częściej raczyć się piwem w domach.
– W wielu wioskach, a może nawet naszej, hospoda przestanie istnieć – twierdziła w rozmowie z Reutersem starostka wsi Sec w powiecie Pilzno-Południe Helena Chytrá.
Znajdująca się w Secu Hospoda U Krýslů cierpi na spadek dochodów – klienci ograniczają wydatki na rozrywkę. W trakcie spotkania ze starostką w hospodzie obecny był jeden klient, tymczasem jeszcze kilka lat temu sala była pełna, szczególnie w weekendy.
Czescy klienci odwracają się od spożywania piwa poza domem nie dlatego, że przestali pić piwo. Coraz częściej decydują się na to w domu – trend ten utrzymał się po zniesieniu pandemicznych obostrzeń. Zaostrzył tym samym skutki zakazu palenia w lokalach, który w Czechach faktycznie zaszkodził gastronomii (podczas gdy np. w Polsce skutki zakazu były raczej neutralne dla wyników pubów itp.).
Z danych należącej do koncernu Asaji firmy Plzensky Prazdroj produkującej Pilsner Urqell wynika, że w ostatnich trzech latach zamknięto 12 procent gospód piwnych w miastach poniżej 5 tys. mieszkańców. Bez wsparcia z zewnątrz mogą nie przetrwać.