Przepisywanie majątku na inne osoby, praca na jedną setną etatu czy częsta zmiana rachunków w bankach – to tylko niektóre z licznych sposobów omijania przez alimenciarzy przepisów prawnych. Z danych stowarzyszenia „Damy radę" pomagającego samotnym rodzicom wynika, że spośród ponad 500 tys. egzekucji alimentacyjnych prowadzonych przez komorników zaledwie 14 proc. długów jest w pełni ściągalnych.
Praca na czarno
– Dłużnicy alimentacyjni są najlepszymi prawnikami w Polsce, bo umiejętnie wykorzystują każdą lukę w przepisach umożliwiającą uniknięcie płacenia zobowiązań – mówi Jarosław Świeczkowski, prezes Krajowej Rady Komorniczej.
Jednym z najpowszechniejszych sposobów unikania spłaty długu jest praca na cząstkę etatu. Do podjęcia zatrudnienia alimenciarza zmuszają bowiem przepisy ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów. Na jej podstawie samotny rodzic może zawiadomić wójta lub burmistrza miasta, że nie dostaje od zobowiązanego wyrokiem sądowym pieniędzy na dziecko. Gmina nakazuje mu wówczas znalezienie zatrudnienia.
350 zł to średnia wysokość alimentów w Polsce
– Dłużnicy alimentacyjni często zatrudniają się jednak na jedną setną etatu, w rzeczywistości pracując na czarno pięć dni w tygodniu. Udowadniają wówczas, że zarobione pieniądze za dwie godziny pracy w miesiącu nie pozwalają im na utrzymanie dziecka – wyjaśnia Jarosław Świeczkowski. Dodaje, że trzeba zmienić przepisy, aby komornik wraz z Państwową Inspekcją Pracy mógł kontrolować zasady zatrudnienia alimenciarzy.