Reklama

Krótki żywot tablic alimentacyjnych. Zniknęły ze stron Ministerstwa Sprawiedliwości

Po fali krytyki, jaka przetoczyła się w internecie, Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiada zmianę tablic alimentacyjnych. Mają być one wskazówką, choć tylko nieformalną, dla sądów ustalających wysokość alimentów na dzieci.

Publikacja: 25.07.2025 13:18

Ministerstwo Sprawiedliwości

Ministerstwo Sprawiedliwości

Foto: Fotorzepa / Andrzej Bogacz

Ze stron resortu usunięto już zarówno informacje o tablicach alimentacyjnych, jak i późniejszy komunikat o tym, jak należy je interpretować.

„Tablice alimentacyjne mają pomagać, a nie wzbudzać kontrowersje. Dobro dziecka jest wartością nadrzędną, ale nie możemy pomijać głosu rodziców. Wsłuchując się w Państwa uwagi, ponownie je przeanalizujemy, skonsultujemy tablice raz jeszcze z ekspertami i organizacjami społecznymi” – napisała na portalu X Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, wiceministra sprawiedliwości.

Tablice uwzględniały wysokość zarobków osoby zobowiązanej do alimentów (w przedziałach brutto) oraz liczbę dzieci i na tej podstawie wskazywały sugerowaną wysokość alimentów przypadających na jedno dziecko. Im wyższe dochody zobowiązanego, tym wyższe alimenty. Z drugiej strony im więcej dzieci, tym niższa jednostkowa kwota świadczenia.

Co ważne, zaproponowane wysokości wynikające z tabel nie mają oparcia w jakichkolwiek przepisach i miały być tylko wskazówką dla sądów, a nie twardymi wytycznymi, których nie można zignorować.

Publikując tabele, resort zapewniał, że kalkulacje są efektem szerokich konsultacji z sędziami, komornikami i ekspertami z zakresu prawa rodzinnego. Skoro tak, to jak w takim układzie wyjaśnić, że przy trójce dzieci zobowiązanemu po zapłaceniu alimentów zostawałaby kwota nieco powyżej, a w niektórych przypadkach poniżej określanego przez Instytut Pracy i Spraw Socjalnych minimum egzystencji (w 2024 r. wynosiło 949,89 zł dla gospodarstw jednoosobowych)?

Reklama
Reklama

Alimenty brutto, netto – co za różnica?

Choć  autorzy zastrzegli, że łączna kwota alimentów nie może przekroczyć 3/5 dochodu zobowiązanego ustalonego przez sąd w postępowaniu (taka granica potrąceń wynika z art. 87 § 3 pkt 2 kodeksu pracy), to okazuje się, że chodzi o 3/5 – nie dochodu, lecz przychodu.

Obrazuje to przykład podany w objaśnieniu do tabel:

„Ustalony dochód to kwota 9000 zł (przedział dochodowy to 8301–9200 zł). 3/5 dochodu to kwota 5400 zł. Łączna wartość alimentów to 6213 zł (troje dzieci w wieku 16-18 lat, tj. 1936 zł na dziecko). Stosujemy wówczas przedział dochodowy 7501–8300 zł i otrzymujemy łączną kwotę świadczenia 5280 zł”.

Tyle tylko, że kwota 5400 stanowi 3/5 przychodu, a więc wynagrodzenia brutto. Tymczasem dochodem pracownika jest wynagrodzenie netto. Odwołując się do kwoty podanej w przykładzie – 9000 zł brutto to 6465 zł netto w przypadku umowy o pracę, 6501 zł w przypadku umowy zlecenia, 8138 zł w przypadku umowy o dzieło i 6933 zł w przypadku kontraktów B2B.

Czytaj więcej

Wysokość alimentów na dziecko. Ministerstwo wyśle sądom tabelki

W przypadku osoby zatrudnionej na umowie o pracę, po odjęciu łącznej kwoty alimentów w wysokości 5280 zł, zobowiązanemu zostaje na życie 1085 zł.

Reklama
Reklama

Tablice alimentacyjne. Pomysł dobry, wykonanie fatalne

Jak mówi prof. Iwona Sepioło-Jankowska z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, na pierwszy rzut oka tabele alimentacyjne mogły się wydawać krokiem w kierunku uporządkowania niejednolitego i często nieprzewidywalnego orzecznictwa w sprawach alimentacyjnych.

– Dziś bowiem, w zależności od sądu, pełnomocnika, sędziego, a nawet regionu kraju, wysokość alimentów potrafi się znacząco różnić, mimo porównywalnych okoliczności. Brak jasnych wytycznych prowadzi często do eskalacji konfliktów między rodzicami, przeciągających się postępowań oraz trudności w ugodowym rozwiązywaniu sporu. Z tego punktu widzenia sam zamysł stworzenia orientacyjnych widełek alimentacyjnych jest krokiem w dobrą stronę – mówi ekspertka.

Jak dodaje, tego rodzaju tablice mogłyby ograniczyć emocje i pole konfliktu, jeżeli strony dostaną do ręki względnie obiektywny miernik, który dotyczy wszystkich w podobnej sytuacji finansowej.

– Niestety, forma, w jakiej tablice zostały zaprezentowane, budzi poważne wątpliwości. Najpoważniejszym mankamentem jest sposób przeliczenia dochodów i kwot alimentów. W tabeli zastosowano dochód brutto osoby zobowiązanej, czyli kwotę przed opodatkowaniem i oskładkowaniem, a następnie zestawiono go z sugerowaną wysokością alimentów netto, czyli „na rękę”. W efekcie rodzic, który zarabia np. 8300 zł brutto (czyli ok. 5900 zł netto), miałby według tabeli płacić alimenty w wysokości 1657 zł miesięcznie na jedno dziecko, co realnie stanowi blisko 30 proc. jego faktycznych dochodów. Taki sposób kalkulacji jest mylący i, co gorsza, może prowadzić do niezrozumienia sytuacji finansowej zobowiązanego – wskazuje prof. Sepioło-Jankowska.

Jak dodaje, tablica w żaden sposób nie uwzględnia różnorodności form zatrudnienia i uzyskiwania dochodu. – A przecież polski rynek pracy to nie tylko umowa o pracę. Jak uwzględnić osoby prowadzące działalność gospodarczą, których dochód jest zmienny, trudny do oszacowania, a czasem optymalizowany podatkowo? Co z osobami pracującymi na podstawie umów cywilnoprawnych, przy których składki są niższe? A co z zatrudnieniem „na czarno”, które nadal jest niestety obecne i nieznajdujące odzwierciedlenia w żadnym oficjalnym dokumencie? – punktuje ekspertka.

Reklama
Reklama

Jej zdaniem tablice zakładają idealny, ustandaryzowany świat dochodów potwierdzonych PIT-em lub zaświadczeniem od pracodawcy, ale życie wygląda inaczej. Zobowiązani potrafią ukrywać majątek, wykazywać minimalne zarobki lub prowadzić działalność „na stratę”.  Z drugiej strony osoby uczciwie wykazujące dochody z etatu mogą zostać obciążone alimentami w kwotach nieproporcjonalnych do realnych możliwości.

Tabele powinny uwzględniać nie tylko dochody, ale i wydatki zobowiązanego

Także zdaniem adwokata Filipa Pełnego podstawowym błędem było określenie wysokości alimentów na podstawie wynagrodzenia brutto, a nie netto.  – Oczywiście punktem odniesienia są tzw. Tabele Düsseldorfskie, które w Niemczech funkcjonują od 1962 r. 

– Do tej pory żaden rząd nie przeniósł ich do naszego porządku prawnego. Nie bez powodu. Te tabele nie do końca przystają do naszej rzeczywistości. Niemcy mają dużo sztywniejszy reżim prawa pracy, jeśli chodzi o kwestie umów i zatrudniania. U nas jest to bardziej elastyczne  – mówi mec. Pełny. I dodaje, że różnice pomiędzy dwiema osobami zarabiającymi te same kwoty brutto na podstawie kontraktu czy umowy o pracę mogą być zasadnicze, jeśli chodzi o kwoty netto. Dlaczego więc miałyby być stosowane takie same stawki alimentów?

– Poza tym w Polsce nieprzerwanie w postępowaniach alimentacyjnych ustala się nie tyle wysokość wynagrodzenia, co możliwości zarobkowe czy nawet możliwości majątkowe zobowiązanego, o czym wprost mówi przepis art. 135 k.r.o. Chodziło o to, by potencjalny zobowiązany, kiedy przychodzi do orzekania o alimentach, nagle nie tracił pracy, licząc na to, że jeśli nie będzie miał w tym konkretnym momencie zatrudnienia, to sąd orzeknie alimenty w niższej wysokości – wskazuje ekspert.

Jego zdaniem zasadnym byłoby, gdyby tabele nie tylko uwzględniały różne podstawy zatrudnienia zobowiązanego, jego sytuację majątkową: w szczególności, czy dysponuje lokalem własnościowym czy znaczną część własnych dochodów wydatkować musi na wynajem, oraz skalę wykonywanej przez niego opieki. Powinny być też zróżnicowane regionalnie.

Reklama
Reklama

– Warunki i koszty życia w Warszawie w porównaniu do kosztów w mniejszych miejscowościach są nieporównywalne.  Cieszy więc skierowanie tabel do dalszych prac, szczególnie wobec dużej krytyki ze strony środowisk prawniczych, dotyczącej też przede wszystkim niewystarczających ich konsultacji, co ujawniła choćby Rzeczniczka Praw Dziecka, która przed opublikowaniem tabel nie miała możliwości się z nimi zapoznać – dodaje mec. Pełny.

Eksperci zwracają też uwagę na fakt, że tabele powinny uwzględniać również inne dzieci zobowiązanego (np. z nowego związku). Poza tym MS pierwotnie zapowiedziało, że zaproponowane w tabeli wysokości mają być waloryzowane co roku, jednak trudno to sobie wyobrazić w sytuacji, w której wysokość alimentów ma być uzależniona od wysokości dochodów. Jeśli zarobki zobowiązanego by urosły, to i tak wpadłby on automatycznie na wyższy próg alimentów w tabeli.

Opinia dla Rzeczpospolitej

Ewa Ważny, prezeska Stowarzyszenia Sędziów Rodzinnych w Polsce

Tablice alimentacyjne mogą być pomocniczym narzędziem dla stron, które samodzielnie chciałyby uzgodnić wysokość alimentów bez udziału sądu, ale również dla mediatorów i sędziów. Warunkiem koniecznym jest opracowanie takich wskaźników, które będą sprawiedliwe dla wszystkich zainteresowanych. Należy pamiętać, że sytuacje życiowe są bardzo różne, a na wysokość alimentów oprócz zarobków, wieku i liczby dzieci, ma wpływ wiele innych czynników, takich jak np. stan zdrowia, osobisty wkład w wychowanie, sytuacja majątkowa, które będą oceniane przez sąd w toku postępowania – niezależnie od wysokości kwoty wskazanej w tablicy. Przy pracach nad nowymi tablicami ważne będą konsultacje z ekspertami, sędziami i organizacjami społecznymi. Warto dokonać analizy porównawczej wysokości świadczeń w stosunku do dochodów, jakie występują w innych krajach, w których z powodzeniem tablice czy tabele alimentacyjne są stosowane. Wskazane jest również, by podjąć badania akt spraw alimentacyjnych celem analizy czy wskaźniki korespondują z szerokim orzecznictwem sądów rodzinnych w różnych częściach kraju. 

Czytaj więcej

Katarzyna Wójcik: Alimenty to nie prezent

Ze stron resortu usunięto już zarówno informacje o tablicach alimentacyjnych, jak i późniejszy komunikat o tym, jak należy je interpretować.

„Tablice alimentacyjne mają pomagać, a nie wzbudzać kontrowersje. Dobro dziecka jest wartością nadrzędną, ale nie możemy pomijać głosu rodziców. Wsłuchując się w Państwa uwagi, ponownie je przeanalizujemy, skonsultujemy tablice raz jeszcze z ekspertami i organizacjami społecznymi” – napisała na portalu X Zuzanna Rudzińska-Bluszcz, wiceministra sprawiedliwości.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Prawo rodzinne
Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok dla konkubentów. Muszą się rozliczyć jak po rozwodzie
Dobra osobiste
Wypadek na A1. Sąd zdecydował ws. pozwów rodziny Sebastiana M.
Prawo pracy
Prawnik ostrzega: nadchodzi rewolucja w traktowaniu samozatrudnionych
Podatki
Skarbówka ostrzega uczniów i studentów przed takim „dorabianiem"
Sądy i trybunały
Wyrok TSUE to nie jest opcja atomowa, ale chaos w sądach i tak spotęguje
Reklama
Reklama