Reklama

Katarzyna Wójcik: Alimenty to nie prezent

Ostatnie poczynania Ministerstwa Sprawiedliwości dotyczące pieniędzy na dzieci, to nie tyle strzał w stopę, co uderzenie w dobro najmłodszych. Znów zaczęto usprawiedliwiać dłużników.

Publikacja: 27.07.2025 19:15

Katarzyna Wójcik: Alimenty to nie prezent

Foto: Adobe Stock

Alimenty to nie prezent. To środki na dziecko, a nie dla byłej żony. Dużo czasu organizacjom pozarządowym zajęło, żeby trafić z tym przekazem do świadomości społecznej. Alimenciarze zaczęli wreszcie być postrzegani jako osoby okradające własne dzieci.

W takich okolicznościach Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało tablice alimentacyjne. I się zaczęło. Choć resort z tablic w zaproponowanym kształcie szybko się wycofał, internet rozgrzał się do czerwoności. Z mediów społecznościowych można się wciąż dowiedzieć, że przez propozycje ministerstwa mężczyźni będą bali się płodzić dzieci, a kobiety będą chętniej się rozwodzić, by wyłudzać pieniądze. – Ojciec to nie skarbonka. Nie powinien sponsorować fryzjera i pazurów byłej żony. Matka dostaje już przecież 800+ – to przykładowe internetowe wpisy. Co z tego, że środki ze świadczenia wychowawczego kończą się po opłaceniu wizyty u lekarza specjalisty i miesięcznego czesnego za dodatkowy angielski.

Czytaj więcej

Krótki żywot tablic alimentacyjnych. Zniknęły ze stron Ministerstwa Sprawiedliwości

W internecie krążyły nawet wykresy, według których Polacy, po zastosowaniu tablic, będą płacić wyższe alimenty niż Niemcy. Ojciec dwójki dzieci stanie się głodującym biedakiem. Zapomniano o jednym – przy określaniu żądania dotyczącego wysokości alimentów ważną wskazówką jest art. 87 § 3 kodeksu pracy, który wskazuje, że przy egzekucji świadczeń alimentacyjnych może dojść do potrącenia maksymalnie 3/5 wynagrodzenia za pracę zobowiązanego. Granica z kodeksu pracy nie wiąże w sposób bezwzględny sądu rodzinnego ustalającego wysokość alimentów, który ma obowiązek badać również uzasadnione potrzeby dziecka. Jest jednak brana pod uwagę. Nikt nie zamierzał znieść tego limitu.

Czytaj więcej

Wysokość alimentów na dziecko. Ministerstwo wyśle sądom tabelki
Reklama
Reklama

Tablice miały być wsparciem dla sędziów i ułatwieniem dla rodziców walczących o alimenty. Inicjatywa miała pomóc w skróceniu czasu postępowań oraz uczynić orzeczenia bardziej przewidywalnymi, jednocześnie zachowując niezależność sądów rodzinnych. Wysokość alimentów miała być bardziej sprawiedliwa.

Niestety, ich treść wzbudziła poważne wątpliwości. W tabeli błędnie zastosowano dochód brutto osoby zobowiązanej, a następnie zestawiono go z sugerowaną wysokością alimentów netto. Wyszło, jak wyszło. Intencje były dobre, ale w odbiorze społecznym przeważył przekaz, że tablice doprowadzą do ograbienia ciężko pracujących ojców. Poczynania ministerstwa to więc nie tyle strzał w stopę, co uderzenie po dziecięcej kieszeni. Poglądy, których przez lata nie wypadało głosić, znów ujrzały światło dzienne.

Warto przypomnieć, jak wygląda utrzymanie wielu dzieci. Długi alimentacyjne w Polsce z roku na rok rosną. Obecnie to już 16,4 mld zł, co oznacza wzrost o 20 proc. w ciągu trzech lat. Tak wynika z danych Krajowego Rejestru Długów. Prawie 96 proc. zaległości wobec dzieci to niespłacone zobowiązania ojców. Przeciętny rodzic zalegający z alimentami ma obecnie do zwrotu średnio 56 tys. zł. Liczba dłużników sięga prawie 300 tys.

Aby poprawić sytuację ekonomiczną dzieci, konieczne jest nie tylko usprawnienie procesu ustalania przez sąd wysokości alimentów, ale też nieuchronność i skuteczność ich egzekwowania. Trzeba też budować świadomość, że pomoc alimenciarzom w ukrywaniu ich dochodów to nic innego jak uczestniczenie w ograbianiu ich dzieci. W tym zakresie jednak ministerstwo wykonało duży krok wstecz.

Alimenty to nie prezent. To środki na dziecko, a nie dla byłej żony. Dużo czasu organizacjom pozarządowym zajęło, żeby trafić z tym przekazem do świadomości społecznej. Alimenciarze zaczęli wreszcie być postrzegani jako osoby okradające własne dzieci.

W takich okolicznościach Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało tablice alimentacyjne. I się zaczęło. Choć resort z tablic w zaproponowanym kształcie szybko się wycofał, internet rozgrzał się do czerwoności. Z mediów społecznościowych można się wciąż dowiedzieć, że przez propozycje ministerstwa mężczyźni będą bali się płodzić dzieci, a kobiety będą chętniej się rozwodzić, by wyłudzać pieniądze. – Ojciec to nie skarbonka. Nie powinien sponsorować fryzjera i pazurów byłej żony. Matka dostaje już przecież 800+ – to przykładowe internetowe wpisy. Co z tego, że środki ze świadczenia wychowawczego kończą się po opłaceniu wizyty u lekarza specjalisty i miesięcznego czesnego za dodatkowy angielski.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Prawne
Krzysztof A. Kowalczyk: Składka jak demokracja socjalistyczna
Opinie Prawne
Piotr Mgłosiek: Minister sprawiedliwości powiększa bezprawie w sądach
Opinie Prawne
Piotr Szymaniak: Smutny obraz Trybunału Konstytucyjnego
Opinie Prawne
Łukasz Cora: Ruch Obrony Granic ośmiesza państwo i obniża jego autorytet
Opinie Prawne
Paulina Szewioła: Zmarnowana szansa na jawność wynagrodzeń
Reklama
Reklama