Alimenty to nie prezent. To środki na dziecko, a nie dla byłej żony. Dużo czasu organizacjom pozarządowym zajęło, żeby trafić z tym przekazem do świadomości społecznej. Alimenciarze zaczęli wreszcie być postrzegani jako osoby okradające własne dzieci.
W takich okolicznościach Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało tablice alimentacyjne. I się zaczęło. Choć resort z tablic w zaproponowanym kształcie szybko się wycofał, internet rozgrzał się do czerwoności. Z mediów społecznościowych można się wciąż dowiedzieć, że przez propozycje ministerstwa mężczyźni będą bali się płodzić dzieci, a kobiety będą chętniej się rozwodzić, by wyłudzać pieniądze. – Ojciec to nie skarbonka. Nie powinien sponsorować fryzjera i pazurów byłej żony. Matka dostaje już przecież 800+ – to przykładowe internetowe wpisy. Co z tego, że środki ze świadczenia wychowawczego kończą się po opłaceniu wizyty u lekarza specjalisty i miesięcznego czesnego za dodatkowy angielski.
Czytaj więcej
Po fali krytyki, jaka przetoczyła się w internecie, Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiada zmianę...
W internecie krążyły nawet wykresy, według których Polacy, po zastosowaniu tablic, będą płacić wyższe alimenty niż Niemcy. Ojciec dwójki dzieci stanie się głodującym biedakiem. Zapomniano o jednym – przy określaniu żądania dotyczącego wysokości alimentów ważną wskazówką jest art. 87 § 3 kodeksu pracy, który wskazuje, że przy egzekucji świadczeń alimentacyjnych może dojść do potrącenia maksymalnie 3/5 wynagrodzenia za pracę zobowiązanego. Granica z kodeksu pracy nie wiąże w sposób bezwzględny sądu rodzinnego ustalającego wysokość alimentów, który ma obowiązek badać również uzasadnione potrzeby dziecka. Jest jednak brana pod uwagę. Nikt nie zamierzał znieść tego limitu.
Czytaj więcej
Ministerstwo Sprawiedliwości opublikowało tzw. tablicę alimentacyjną z konkretnymi kwotami alimen...