Reklama
Rozwiń

Paulina Szewioła: Zmarnowana szansa na jawność wynagrodzeń

Posłowie mogli spokojnie "odpuścić" temat jawności płac wiedząc, że zajmie się nim resort rodziny, który szykuje się do wdrożenia przepisów unijnej dyrektywy. Tym bardziej że przygotowali rozwiązania fragmentaryczne i niesatysfakcjonujące pracowników.

Publikacja: 09.07.2025 05:15

W ustawie został jedynie przepis nakazujący pracodawcy poinformowanie o zarobkach na dowolnym etapie

W ustawie został jedynie przepis nakazujący pracodawcy poinformowanie o zarobkach na dowolnym etapie procesu rekrutacyjnego – najpóźniej przed nawiązaniem stosunku pracy

Foto: Adobe Stock

„Jawność wynagrodzeń obowiązkowa” czy „Wysokość płacy to już nie tabu” to tylko niektóre przykłady nagłówków, jakie pojawiły się w przestrzeni medialnej po podpisaniu przez prezydenta nowelizacji kodeksu pracy, która reguluje kwestie związane z obowiązkami pracodawców w kontekście pensji w firmach. Problem w tym, że te tytuły nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Wszystko wskazuje, że autorzy zatrzymali się na etapie szumnych zapowiedzi posłów koalicji rządzącej dotyczących wprowadzenia jawności płac w firmach na szeroką skalę.

Wydawało się, że na samym gadaniu się nie skończy, bo poselski projekt nowelizacji pierwotnie zawierał przepisy dotyczące obowiązku publikowania informacji na temat oferowanych na danym stanowisku zarobków (w postaci widełek, czyli najniższej i najwyższej możliwej do otrzymania kwoty). Ponadto zatrudnieni mieli też zyskać prawo do informacji na temat swojego indywidualnego poziomu wynagrodzenia oraz średnich poziomów pensji (w podziale na płeć) w grupie osób wykonujących taką samą pracę lub obowiązki o tej samej wartości.

Brak jawności płac wpływa negatywnie na kobiety i młodych kandydatów 

Słyszeliśmy wówczas, że brak informacji o proponowanym wynagrodzeniu w ofertach pracy uderza szczególnie mocno w dwie grupy najbardziej narażone na dyskryminacyjne traktowanie – osoby młode i kobiety. Te pierwsze, wkraczając na rynek pracy, mają niewiele wiarygodnych źródeł, z których mogą czerpać informacje o zarobkach, a brak doświadczenia nie pozwala im na uczciwą ocenę, czy proponowana kwota na danym stanowisku jest właściwa. Kobiety natomiast w dalszym ciągu zarabiają mniej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach (tzw. luka płacowa) i nie mogą przewidzieć, czy ze względu na płeć oferta wynagrodzenia składana im przez pracodawcę nie zostanie zaniżona na ostatecznym etapie.

Podnoszono też, że zmiana będzie korzystna z perspektywy pracodawców i może pozytywnie wpłynąć na wydajność procesów rekrutacyjnych. Wydawało się zatem, że uchwalenie przepisów w pierwotnym kształcie to będzie formalność.

Czytaj więcej

Paulina Szewioła: Pomysły resortu rodziny nie pokrywają się z oczekiwaniami firm

Okrojony projekt o jawności płac. „W praktyce nic się nie zmienia”

W trakcie prac w parlamencie wspomniane regulacje zostały jednak znacząco okrojone i ostał się jedynie przepis nakazujący pracodawcy poinformowanie o zarobkach na dowolnym etapie procesu rekrutacyjnego – najpóźniej przed nawiązaniem stosunku pracy. Czyli dokładnie tak jak jest teraz. W myśl nowych przepisów pracodawcy będą musieli też zadbać o to, aby ogłoszenia o naborze na stanowisko oraz nazwy stanowisk były neutralne pod względem płci. I tyle, czyli z dużej chmury mamy mały deszcz.

Na usta ciśnie się zatem pytanie o sens podjęcia prac nad tymi zmianami przez posłów. Przypomnijmy bowiem, że w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej od pewnego czasu trwają zaawansowane prace zmierzające do wdrożenia unijnej dyrektywy o transparentności wynagrodzeń. Wynikają z niej kwestie neutralności płciowej ogłoszeń o naborze i tytułów stanowisk pracowniczych, zmiany dotyczące transparentności płac (zarówno podczas trwania stosunku pracy, jak i w procesach rekrutacyjnych) oraz regulujące lukę płacową między kobietami a mężczyznami. Czyli de facto rozwiązania, którymi zajęli się posłowie w nowelizacji, tyle że ujęte w sposób bardziej kompleksowy i dalej idące. 

Posłowie mogli zatem spokojnie odpuścić temat (który i tak zrealizowali fragmentarycznie), wiedząc, że przejmie go resort rodziny. Być może jednak biorą przykład z rządu, który prowadzi dość chaotyczną ofensywę deregulacyjną i w ten sposób próbuje pokazać swoją sprawczość, czyli że coś robi.

„Jawność wynagrodzeń obowiązkowa” czy „Wysokość płacy to już nie tabu” to tylko niektóre przykłady nagłówków, jakie pojawiły się w przestrzeni medialnej po podpisaniu przez prezydenta nowelizacji kodeksu pracy, która reguluje kwestie związane z obowiązkami pracodawców w kontekście pensji w firmach. Problem w tym, że te tytuły nie mają zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. Wszystko wskazuje, że autorzy zatrzymali się na etapie szumnych zapowiedzi posłów koalicji rządzącej dotyczących wprowadzenia jawności płac w firmach na szeroką skalę.

Pozostało jeszcze 86% artykułu
1 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Prawne
Ewa Szadkowska: Rejterada ekipy Bodnara
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Opinie Prawne
Piątkowski, Trębicki: Znachorzy próbują „leczyć” szpitale z długów
Opinie Prawne
Andrzej Ladziński: Diabeł w ornacie, czyli przebierańcy w urzędach
Opinie Prawne
Mateusz Radajewski: Nie namawiajmy marszałka Sejmu do złamania konstytucji
Opinie Prawne
Prof. Gutowski: Po wyborach w 2023 r. stworzyliśmy precedens, jesteśmy jego zakładnikami