Chodzi o przepisy chroniące osoby zgłaszające naruszenia prawa, tzw. sygnalistów. Polska musi je wdrożyć na mocy unijnej dyrektywy 2019/1937 z 23 października 2019 r. Lecz dotychczas tego nie zrobiła, co stało się powodem wniesienia skargi na nasz kraj przez Komisję Europejską do Trybunału Sprawiedliwości UE (sprawa C-147/23).
Czytaj więcej
Rząd proponuje wydłużenie do trzech miesięcy czasu na wdrożenie procedur wewnętrznych, które chronią osoby zgłaszające naruszenia prawa.
Jaką cenę zapłaci Polska za opóźnienia
TSUE poprosił o opinię swój organ doradczy — rzecznika generalnego. W przedstawionej w czwartek opinii rzecznik generalny Nicholas Emiliou stwierdził, że uchybienie obowiązkowi transpozycji jest bezsporne. Polska nie zakwestionowała bowiem faktu niewdrożenia dyrektywy o ochronie sygnalistów do krajowego porządku prawnego.
- Żaden z argumentów powołanych przez Polskę dla usprawiedliwienia braku transpozycji – w szczególności kompleksowy charakter samej dyrektywy, wymagający pogłębionych konsultacji na szczeblu krajowym, a w związku z tym wydłużający procedurę legislacyjną – nie zasługuje na uwzględnienie — uważa rzecznik generalny Emiliou.
Zgodził się z wnioskiem Komisji, by TSUE zastosował obie formy kar pieniężnych w celu nakłonienia Polski do usunięcia uchybienia zobowiązaniom członka UE. Podjął jednak polemikę z przyjętą przez Komisję metodą obliczenia wysokości sankcji. Krytycznie odniósł się do określania zdolności płatniczych państw członkowskich przy uwzględnieniu m.in. liczby ich ludności. Ostatecznie zaproponował Trybunałowi, aby Polska zapłaciła ryczałt w wysokości 8 700 euro za każdy dzień począwszy od upływu terminu transpozycji dyrektywy 2019/1937 do dnia ogłoszenia wyroku przez TSUE oraz okresową karę pieniężną w wysokości 34 tys. euro za każdy dzień – od dnia ogłoszenia wyroku do dnia wykonania zobowiązań określonych w tej dyrektywie.