Kobietę uznano za winną przestępstwa polegającego na „pełnieniu funkcji kierowniczych" w związku wyznaniowym, któremu władza państwowa odmówiła legalizacji i którego rzeczywista działalność pozostawała tajemnicą wobec tej władzy". Innym zarzutem było „produkowanie nielegalnej literatury przeznaczoną do jej rozpowszechniania".
Rzecznik Praw Obywatelskich przypomina, że w ugruntowanej linii orzeczniczej Sąd Najwyższy uznawał, że nie jest możliwe odnoszenie pojęcia «związku» w rozumieniu prawa karnego do wspólnoty o charakterze religijnym, wyznaniowym - zbiorowiska ludzi, których łączy nie więź organizacyjna, ale religijna. Dlatego wspólnota wyznaniowa "Świadkowie Jehowy", jako oparta wyłącznie na więzach religijnych, nie może być w ogóle uznawana za "związek" w rozumieniu prawa karnego.
A istnienie i działalność wspólnoty „Świadków Jehowy", funkcjonującej uprzednio na podstawie rozporządzenia Prezydenta RP z 27 października 1932 r. Prawo o stowarzyszeniach, po delegalizacji w lipcu 1950 r, nie stanowiło tajemnicy dla ówczesnych władz. Członkowie wspólnoty podejmowali bowiem liczne próby prawnego usankcjonowania działalności, m.in. przedkładają władzom statut wspólnoty i wnioski o ponową rejestrację - pisze RPO.
- Uznawanie tajności struktur religijnych wyznania, któremu oficjalnie i bezpodstawnie odmówiono prawa do jawnego funkcjonowania, za wypełniające znamiona "tajności związku", było rażącym nadużyciem prawa karnego, w celu korzystania wyłącznie z jego represyjnej funkcji. Była nadto w tym stanowisku hipokryzja - za tajne uznawano to, czego władza państwowa nie chciała przyjąć do wiadomości" - podkreślił Sąd Najwyższy w uzasadnieniu wyroku z 12 stycznia 1995 r.
Jak podkreśla Rzecznik Praw Obywatelskich, wskazane uwagi mają pełne zastosowanie i do tej sprawy.