Nowa szefowa Służby Więziennej: Za kratami jest inaczej niż w serialu „Klangor”

Musimy pamiętać, że ile by nie wynosiły wyroki, to ci ludzie wychodzą. I musimy ich na tyle naprawić, by mogli być naszymi sąsiadami, ludźmi mijanymi na ulicy czy w tramwaju, z którymi normalnie koegzystujemy – mówi Renata Niziołek, nowy dyrektor generalny Służby Więziennej.

Publikacja: 07.06.2025 10:12

Od lewej wiceminister sprawiedliwości Maria Ejchart, nowa dyrektor generalna SW płk Renata Niziołek

Od lewej wiceminister sprawiedliwości Maria Ejchart, nowa dyrektor generalna SW płk Renata Niziołek oraz minister sprawiedliwości Adam Bodnar

Foto: materiały prasowe/Służba Więzienna

Zastanawiam się, czy gratulować pani awansu na stanowisko dyrektora generalnego Służby Więziennej, czy też współczuć, że ktoś pani wyświadcza niedźwiedzią przysługę. Biorąc pod uwagę ostanie wydarzenia związane z funkcjonariuszami Służby Więziennej, a więc zabójstwo lekarza popełnione przez członka tej formacji czy niedawną tragedię, w której inny strażnik zabił swoją pięcioletnią córkę, teściową i ranił dziewięcioletniego syna, to zastanawiam się, czy którykolwiek z pani poprzedników obejmował to stanowisko w trudniejszym momencie.

Odbieram to raczej jako wyraz zaufania ze strony przełożonych i oczekiwania, że podołam. Faktycznie, wyzwania i zadania, jakie przede mną stoją, są trudne i na pewno będzie trzeba się zmierzyć z jakąś koncepcją reorganizacji pewnych kwestii. Po pierwsze, należy się uważnie przyjrzeć procesowi rekrutacji funkcjonariuszy do SW, znaleźć ewentualne błędy i je wyeliminować. Po drugie, należy zastanowić się nad zwiększeniem bieżącego wsparcia psychologicznego funkcjonariuszy. Bo trzeba to jasno powiedzieć, że praca funkcjonariusza SW jest trudna, wymagająca, odpowiedzialna i obciążająca. To praca z człowiekiem w specyficznym miejscu. Oczywiste jest też, że w którymś momencie dosięga ich wypalenie zawodowe i musimy znaleźć sposoby na to, by funkcjonariuszy wesprzeć i wzmocnić w codziennej pracy. Został powołany specjalny zespół, który ma za zadanie opracowanie pewnych działań w obrębie rekrutacji, wsparcia, a także szkoleń.

Czytaj więcej

Planował zabójstwo lekarzy, którzy odbierali poród jego dziecka. Jest śledztwo

Na ile problemem są pieniądze? Zaostrzenie wymagań rekrutacyjnych może pogłębić problemy z pozyskiwaniem chętnych do pracy w tej służbie, z czym już teraz nie jest różowo.

Sytuacja z brakami kadrowymi jest niejednorodna. W skali kraju nie mamy nadmiaru wakatów. Są natomiast takie miejsca, jak Pomorze, zachodnia Polska czy Warszawa, gdzie tych kandydatów jest mniej. W dużych miastach płace oferowane przez SW nie są tak atrakcyjne w porównaniu z innymi możliwościami. Tam faktycznie są problemy z pozyskiwaniem kandydatów. Dlatego uruchamiamy różnego rodzaju akcje pokazujące, na czym polega nasza praca, oraz prowadzimy działania we współpracy z ministerstwem i związkami zawodowymi, takie jak wprowadzenie dodatku mieszkaniowego. Funkcjonariusze Służby Więziennej będą mogli uzyskać prawo do wypłacanego co miesiąc świadczenia mieszkaniowego, którego wysokość uzależniona będzie od miejscowości pełnienia przez nich służby. To również może znacząco zachęcić młodych ludzi do pracy w formacji.

Jak już mówimy o realiach pracy w zakładach karnych, to zapewne widziała pani serial „Klangor”, jedną z najchętniej oglądanych polskich produkcji. W filmie widzimy, że nie tylko dostępność narkotyków w więzieniach nie jest problemem, ale także, że ich rozprowadzaniem trudnią się strażnicy, którzy ostatecznie okazują się niewiele lepsi od tych, których pilnują. Czy przedstawiony tam obraz więziennictwa daleko obiega od rzeczywistości?

Tak, oglądałam ten serial. Oczywiście z natury rzeczy, by film się oglądał, to pewne rzeczy muszą być przerysowane. Nie oddaje on oczywiście rzeczywistości więziennej, bo i nie o to w tym chodzi, natomiast na pewno sprawa pojawiania się narkotyków jest istotna i zwracamy na nią szczególną uwagę. Nie ma co ukrywać, że zagrożenie wprowadzenia narkotyków do jednostek penitencjarnych istnieje. Co jakiś czas znajdujemy różnego rodzaju środki odurzające i niestety zdarza się także, że osobami rozprowadzającymi te nielegalne substancje są funkcjonariusze. Natomiast to są sytuacje incydentalne i od razu reagujemy. Jeśli tylko mamy choćby podejrzenie, że funkcjonariusz może być zamieszany w taki proceder, to są powiadamiane odpowiednie służby i podejmowane stosowne działania. Generalnie funkcjonariusze działają zupełnie odwrotnie. To oni przeciwdziałają przemycaniu narkotyków, wykonują narkotesty, kontrolują osadzonych przy wyjściu i wejściu do jednostki czy przy widzeniach. Także ilość znajdowanych narkotyków świadczy o tym, że funkcjonariusze dobrze wykonują swoje obowiązki.

Czytaj więcej

E-kajdanki lepsze i tańsze niż pobyt za kratami. Mają być częściej stosowane

W ostatnich latach mieliśmy też bulwersujące przypadki ujawnione w raporcie Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur, dotyczące podejrzenia stosowania tortur w zakładzie karnym w Barczewie. Sprawa nadal nie została do końca wyjaśniona.

Postępowanie prowadzone przez Prokuraturę Okręgową w Olszynie jest w toku. Na tym etapie nie możemy niczego przesądzać i na chwilę obecną mówić o rzekomych zarzutach, ponieważ te przez prokuraturę nie zostały jeszcze sformułowane.

Jest pani psychologiem. Jak pani ocenia normę w postaci 200 osadzonych, która przypada na jednego psychologa? Czy przy takich limitach można mówić o realnej dostępności do pomocy psychologicznej?

Takie są ustalone rozporządzeniem limity, ale w praktyce wygląda to nieco inaczej. Norma jednego psychologa na 200 osadzonych dotyczy oddziału mieszkalnego. Czyli miejsca, w którym co do zasady przebywają osadzeni, którzy z założenia nie powinni mieć większych problemów natury psychicznej. W takich wyspecjalizowanych miejscach, w których przebywają osadzeni, u których stwierdzono jakieś zaburzenia, jest duża większa liczba psychologów. Bo i oddziaływania wobec osób przebywających w oddziałach terapeutycznych, a więc uzależnionych od alkoholu, od środków psychoaktywnych, czy skazanych z zaburzeniami niepsychotycznymi są inne – bardziej skupione na działaniach terapeutycznych, psychologicznych, psychoedukacyjnych etc.

Więcej psychologów jest także w ośrodkach diagnostycznych, gdzie diagnozujemy osadzonych i określamy, gdzie później będą odbywać karę pozbawienia wolności.

Ale czy jest ich wystarczająca liczba? Bo z moich informacji wynika, że więźniowie, którzy mają odbywać karę w systemie programowanego oddziaływania, miesiącami czekają na terapię. Jednocześnie z uwagi na to, że się nie leczą, otrzymują negatywne oceny okresowe.

W przypadku oddziałów terapeutycznych dla osób uzależnionych rzeczywiście jest tak, że się czeka na miejsce. Tam są cykle leczenia, w których biorą udział zamknięte grupy. Dopiero jak jedna grupa skończy, można przyjąć kolejną. To powoduje, że są oczekujący. Faktycznie więc jest tak, że przydałoby się więcej oddziaływań wobec osób oczekujących, więcej psychologów, ale też więcej oddziałów terapeutycznych. Zastanawiamy się nad przemodelowaniem oddziaływań terapeutycznych właśnie po to, by zwiększyć możliwość dostępu do nich dla więźniów. Poza tym w ostatnim czasie otworzyliśmy się bardziej na współpracę z instytucjami zewnętrznymi, które nas w tym wspierają.

Jeżeli z góry założymy, że nie da się człowieka naprawić, a takie właśnie myślenie w okresie zaostrzania tych kar zaczęło się pojawiać, to na zasadzie samosprawdzających się przepowiedni pewne rzeczy mogą się wydarzyć. Ja uważam, że istnieje skuteczność readaptacji. To jest kwestia tego, jakie warunki stworzymy ku resocjalizacji i readaptacji. Ta ostatnia kwestia – w okresie ostatniego półtora roku – leży nam bardzo na sercu, czego przejawem jest stworzenie czterech domów przejściowych (w tym jednego dla kobiet). To są bardzo ciekawe miejsca, w których osadzeni są już nastawieni na samodzielność. Te osoby już w większości wychodzą do pracy, same sobie przygotowują posiłki, pracują z nimi kuratorzy czy przedstawiciele organizacji pozarządowych. Warunki bytowe w tych miejscach bardziej przypominają takie, jakie możemy spotkać na zewnątrz, niż stricte więzienne. Idea domów przejściowych polega na tym, że umieszczani są w nich osadzeni, którzy prawie odbyli karę i trzeba ich przygotować do tego, by wrócili do społeczeństwa i umieli się w nim odnaleźć. Bo musimy pamiętać, że ile by nie wynosiły wyroki, to ci ludzie wychodzą. I musimy ich na tyle naprawić, by mogli być naszymi sąsiadami, ludźmi mijanymi na ulicy czy w tramwaju, z którymi normalnie koegzystujemy. I to jest nasza rola, by ich do tej koegzystencji przygotować.

Dwa lata temu weszła w życie duża reforma kodeksu karnego zaostrzająca kary za szereg różnych przestępstw. U genezy tego projektu stało przekonanie, że resocjalizacja to mit, kara ma być odpłatą, a najważniejszą funkcją pobytu w zakładzie karnym jest po prostu izolacja od społeczeństwa. Czy w tych warunkach, w jakich funkcjonuje więziennictwo – mam na myśli warunki lokalowe, kadrowe, dostęp do specjalistów etc. - jest możliwe, by ci ludzie, którzy wychodzą z zakładów karnych, byli jeśli nie odrobinę lepsi, to chociaż nie gorsi niż byli, gdy do nich trafiali?

Takich domów jest tylko cztery. A ile powinno być?

Docelowo chcielibyśmy, aby przynajmniej w każdym z 11 okręgów był taki dom przejściowy.

Od lat mówi się o konieczności doprowadzenia do standardu, by na jednego osadzonego przypadały 4 metry kwadratowe. Dziś przepisy mówią o 3 metrach, a i tak często, by to osiągnąć, uprawiało się kreatywną statystykę w postaci wliczania do powierzchni mieszkalnych np. świetlic czy innych pomieszczeń. Kiedy realnie jesteśmy w stanie wprowadzić standard 4 metrów na osadzonego?

W tej chwili kreatywna statystyka jest zarzucona i posługujmy się realnymi danymi. Te 4 metry na więźnia są dla nas istotne z bardzo wielu powodów. Nie tylko dlatego, że jesteśmy w Europie ostatnim krajem o takim zagęszczeniu, ale przede wszystkim, że te 3 metry kodeksowe to jest naprawdę bardzo mało. Ścisk i natłok wzbudza więcej agresji, co dotyczy każdej społeczności, nie tylko osadzonych. Rozgęszczenie więźniów zwiększy też komfort pracy funkcjonariuszy, bo na tej samej powierzchni będą mieli pod opieką mniej skazanych czy tymczasowo aresztowanych. Jest więc wiele powodów, dla których warto iść w tym kierunku.

Uruchomiliśmy program pilotażowy, w którym kilkanaście jednostek penitencjarnych funkcjonuje w standardzie 4 metrów na więźnia. Wszystkie nowe pawilony lub oddawane po remoncie również. Obecnie w takich warunkach przebywa prawie 7 tys. spośród ponad 70 tys. populacji więźniów. Myślę, że do końca roku będzie to już 10 tys. Natomiast na obecną chwilę mamy zbyt duże zaludnienie, by można było zastosować ten standard dla każdego osadzonego. Dlatego też będziemy chcieli dalej ograniczać populacje osadzonych, do czego potrzeba jak najbardziej skutecznych działań readaptacyjnych, które przygotowywałyby do warunkowego przedterminowego zwolnienia. Możemy bowiem skierować kogoś na warunkowe zwolnienie tylko w przypadku, gdy jesteśmy przekonani, że dana osoba się do tego nadaje. Jeśli taka osoba przejdzie programy resocjalizacyjne, to sąd penitencjarny podejmujący decyzje w tym zakresie będzie miał większe przekonanie co do słuszności takiego kroku.

Czy w tym celu nie powinno się rozszerzyć możliwości odbywania kary w systemie dozoru elektronicznego, np. poprzez umożliwienie wykonania nie do półtora roku, lecz do dwóch lat pozbawienia wolności w ten sposób?

Tak i są takie plany. SDE to duży, ważny obszar w systemie wykonywania kar pozbawienia wolności. W nieodległym czasie będzie możliwość odbywania w SDE także przerwy w wykonaniu kary.

Czytaj więcej

Zmiany w dyrekcji Służby Więziennej. Adam Bodnar powołał nowego zastępcę

Duże kontrowersje wzbudziło ograniczenie możliwości korzystania z samoinkasujących aparatów telefonicznych. Kiedyś więzień miał prawo do jednego telefonu dziennie, ale po zmianie kodeksu karnego wykonawczego i wprowadzeniu minimalnego limitu jednego telefonu na tydzień okazało się, że ten ustawowy minimalny standard stał się w praktyce maksymalnym limitem. To znaczenie utrudniło kontakt osadzonych z rodzinami czy obrońcami. Jednocześnie jednak znacznie odciążyło to funkcjonariuszy, którzy nieustannie musieli doprowadzać skazanych do telefonów. Czy nie można jakoś tego wypośrodkować?

By temu przeciwdziałać, wprowadzono możliwość przekazywania mobilnych słuchawek do cel, co ogranicza konieczność doprowadzeń. Nie możemy zapominać, że dla osoby izolowanej kontakt z rodziną jest bardzo ważny. Ma to szczególne znaczenie w procesie resocjalizacji, ponieważ rodzina jest tą mikrospołecznością, która będzie musiała w pierwszej kolejności przyjąć osadzonego po zakończeniu odbywania przez niego kary. Odpowiadając na te potrzeby, a jednocześnie mając na względzie komfort pracy funkcjonariuszy, wprowadziliśmy właśnie tę możliwość przekazywania słuchawki do celi. Oczywiście jeśli ktoś nie chce rozmawiać w obecności współprowadzonych, może korzystać z aparatu samoinkasującego poza celą. To pilotażowe rozwiązanie, ale funkcjonariusze sobie je chwalą, a i osadzeni są z tego bardziej zadowoleni.

Jednocześnie tą samą nowelizacją k.k.w. wprowadzono możliwość pozostawienia bez rozpoznania składanych przez więźniów skarg, oczywiście bezzasadnych. To również budziło kontrowersje, ale było odpowiedzią na postulaty więzienników, którzy byli zasypywani skargami dotyczącymi kwestii błahych i nieistotnych. Projektowane zmiany mają jednak uchylić tę regulację. Jak pani to ocenia?

Statystyki pokazują, że skarg uznanych za oczywiście bezzasadne i pozostawionych z tego powodu bez rozpatrzenia jest tak mało, że proponowana zmiana przepisów nie powinna spowodować większych problemów. Skarga dla osadzonego jest swoistym wentylem bezpieczeństwa, czasem chce się poskarżyć, a czasem po prostu w ten sposób wyżalić.

Dyrektor generalny zarówno SW, jak i poszczególnych zakładów karnych nie jest powoływany na jakąś określoną kadencję i w każdej chwili może zostać odwołany. Nie sprzyja to wzmacnianiu decyzyjności, lecz raczej postawom oportunistycznym, bo po co się wychylać, skoro w każdej chwili można stracić stołek. Czasem za cudze grzechy, na które nie miało się za bardzo wpływu. Nie uważa pani, że należałoby jednak pomyśleć o wprowadzeniu kadencyjności?

Nie jestem zwolenniczką takiego rozwiązania. Ja raczej myślę o sprawowaniu funkcji dyrektora w kategorii bycia gospodarzem danego miejsca, trochę managerem. W różnych jednostkach byłam dyrektorem 16 lat. Mam świadomość, że każda jednostka jest specyficzna ze względu na ludzi, którymi się zarządza, wielkość jednostki, lokalizację, bo inaczej jest w małym mieście, a inaczej w dużym. Jeśli ktoś dobrze realizuje swoje obowiązki, to nie grozi mu odwołanie.

A jakie pani sobie stawia cele?

Zarówno z uwagi na sytuacje, od których zaczęliśmy rozmowę, jak i miejsce, w jakim teraz znalazła się SW, bardzo ważne dla mnie jest to, by każdy funkcjonariusz SW był postrzegany jako istotny element struktury państwa. Jako człowiek, funkcjonariusz i pracownik, który jest ważny w tym systemie, i by społeczeństwo zaczęło dostrzegać, że to jest praca trudna, odpowiedzialna i wymagająca. I że funkcjonariuszowi należy się za to szacunek.

 

bio

płk Renata Niziołek

Pierwsza kobieta na stanowisku dyrektora generalnego Służby Więziennej. Wcześniej, od 24 stycznia 2024 roku, pełniła funkcję zastępcy dyrektora generalnego SW. Ze Służbą Więzienną związana jest od 1995 roku, kiedy rozpoczęła pracę jako psycholog w dziale penitencjarnym Zakładu Karnego w Nowej Hucie. W 2003 roku objęła stanowisko kierownika tego działu. Następnie, w 2009 roku, została powołana na dyrektora Aresztu Śledczego w Krakowie-Podgórzu, gdzie pełniła tę funkcję do końca marca 2018 roku. W 2019 roku powierzono jej stanowisko dyrektora Zakładu Karnego w Wadowicach. 

Zastanawiam się, czy gratulować pani awansu na stanowisko dyrektora generalnego Służby Więziennej, czy też współczuć, że ktoś pani wyświadcza niedźwiedzią przysługę. Biorąc pod uwagę ostanie wydarzenia związane z funkcjonariuszami Służby Więziennej, a więc zabójstwo lekarza popełnione przez członka tej formacji czy niedawną tragedię, w której inny strażnik zabił swoją pięcioletnią córkę, teściową i ranił dziewięcioletniego syna, to zastanawiam się, czy którykolwiek z pani poprzedników obejmował to stanowisko w trudniejszym momencie.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Ubezpieczenia i odszkodowania
Rząd chce walczyć z nowym oszustwem. Chodzi o fikcyjne umowy OC
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Prawo drogowe
„Pieszy wchodzący” na pasy. Jest uzasadnienie ważnego wyroku
Edukacja i wychowanie
TK przeciwko zmianom w nauczaniu religii. Czy szkole grozi chaos?
Konsumenci
Będzie duża zmiana w kredytach hipotecznych? UOKiK pokazał swój plan
Prawo karne
"To przestępstwo". Prawnicy o komentarzach pod adresem Kasi Nawrockiej