W sumie to cieszę się, że Adam Bodnar (nie umniejszając oczywiście roli Donalda Tuska) okazał się takim twardzielem, potrafiącym szybko podejmować odważne i oczekiwane decyzje. Wszak wyduszenie z siebie projektu ustawy regulującej palącą kwestię tzw. neosędziów zajęło mu trzy miesiące (mimo dwóch projektów komisji kodyfikacyjnej na stole, wcześniejszych opinii Komisji Weneckiej i orzeczeń europejskich trybunałów). Jeszcze dłużej jego resort przygotowywał projekt krótkiej i niekontrowersyjnej ustawy, mającej uporządkować sprawę wieku emerytalnego komorników.
Czytaj więcej
Odwołanie szefa Służby Więziennej to pokłosie ataku nożownika, do jakiego doszło w krakowskim Szp...
Dymisja dyrektora generalnego Służby Więziennej Andrzeja Pecki. Jaką rolę odegrał Adam Bodnar?
A tu bum – ma miejsce tragedia, niezadowolony pacjent atakuje lekarza, zabijając go na oczach innych medyków i chorych, i już wieczorem tego samego dnia minister ogłasza, że konsekwencje powinien ponieść szef Służby Więziennej. Sprawca okazał się bowiem funkcjonariuszem SW, zatrudnionym w jednym z aresztów śledczych. Bodnar zapowiada, że zawnioskuje do premiera o odwołanie pułkownika Andrzeja Pecki ze stanowiska dyrektora generalnego Służby Więziennej, następnego dnia pułkownik traci stanowisko.
Zastanawia mnie tylko logika tych działań i diagnoza sytuacji, która legła u ich podstaw. Adam Bodnar i jego zastępczyni Maria Ejchart stwierdzili, że więziennictwo wymaga nowego otwarcia, bo w ostatnich latach (czytaj: za poprzedniej władzy) przyjmowano do SW kogo popadło. W dodatku „służba otrzymywała sygnały o zachowaniach tego funkcjonariusza, które powinny były wzbudzić niepokój”.
Czytaj więcej
Naczelna Rada Lekarska zorganizuje marsz przeciw nienawiści i agresji po zabójstwie ortopedy prze...