Kiedy Andrzej Duda w 2015 r. nocą odebrał ślubowanie od trzech sędziów-dublerów, ówczesny prezes Trybunału Konstytucyjnego, Andrzej Rzepliński, został postawiony przed trudnym wyborem. Z jednej strony miał bowiem trzech zaprzysiężonych sędziów TK, a z drugiej wyrok Trybunału stwierdzający, że wcześniejsze nieodebranie przysięgi od trzech prawidłowo wybranych sędziów przez prezydenta było niezgodne z konstytucją.
Czytaj więcej
Zgodziłem się zostać rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów, aby odpolitycznić to stanowisko. Nie dam...
I choć zagrywka Andrzeja Dudy z nocnym zaprzysiężeniem (byle zdążyć przed rozprawą w TK) była prostacka, to Rzepliński do tego poziomu się nie zniżył. Co prawda nie przydzielał sędziom-dublerom żadnych spraw (przez co, jak mówił kiedyś jeden z nich, cały dzień mogli patrzeć w sufit, za co pobierali wynagrodzenie), ale co do zasady drzwi przed nimi nie zamknął. Nawet kwestionując ich legalność, prezes TK czekał, aż sprawę rozstrzygną sądy.
Dlaczego Dagmara Pawełczyk-Woicka nie zachowała się tak, jak Andrzej Rzepliński?
Teraz mamy podobną sytuację z rzecznikiem dyscyplinarnym sędziów sądów powszechnych, który zgodnie z ustawą urzęduje przy Krajowej Radzie Sądownictwa. Przewodnicząca KRS podważa jego umocowanie, twierdząc, że odwołanie poprzednika nastąpiło z naruszeniem prawa. W cywilizowanym świecie takie spory zazwyczaj rozstrzygają sądy, których orzeczenia są respektowane. My jednak dziesiąty rok tkwimy w kryzysie praworządności, który, najoględniej mówiąc, objawia się tym, że każdy wybiera sobie, które orzeczenie uznaje, a które uważa za nieistniejące.
Czytaj więcej
Nie wyobrażam sobie, żeby jacyś pracownicy ministerstwa grasowali po siedzibie KRS, bo nie jesteś...