Do zdarzenia doszło 2 października 2018 r. Ok. godz. 22. Emilia K. wracała samochodem do domu. Pocisk przebił prawe przednie koło pojazdu, nadkole, kokpit i prawą nogę kobiety. 36-letnia Emilia K. doznała ran postrzałowych lewego i prawego podudzia.
Bezprawne polowanie
Prokuratura oskarżyła myśliwego Andrzeja W. o umyślne narażenie Emilii K. na niebezpieczeństwo utraty zdrowia i życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, powodując obrażenia naruszające czynności narządów ciała powyżej 7 dni. Ale nie tylko - oskarżono go także o bezprawne polowanie, gdyż nie miał pisemnego upoważnienia koła łowieckiego do prowadzenia indywidualnego odstrzału. Andrzejowi W. groziło 5 lat więzienia.
Mężczyzna nie przyznał się do winy. W procesie przed Sądem Rejonowym w Kołobrzegu jego pełnomocnik próbował przekonać sąd, że to nie Andrzej W. postrzelił kobietę, w tym samym czasie polowali też inni. Ale nawet jeśli pocisk pochodził z jego broni, to i tak nie ponosi winy, gdyż kula trafiła w kobietę rykoszetem - twierdził obrońca.
Czytaj więcej
Pan Witold Daniłowicz, radca prawny i myśliwy, wystąpił na łamach „Rzeczpospolitej" 12 grudnia 2019 r. w artykule pt. „Popierajmy łowiectwo, zanim będzie za późno" w obronie łowiectwa, twierdząc, że jest ono koniecznością. Główne uzasadnienie: „Dynamiczny wzrost liczebności populacji dzikich zwierząt powoduje szereg problemów na styku społeczeństwa, gospodarki i środowiska".
Sąd nie miał jednak wątpliwości, że winnym obu zarzucanych czynów jest Andrzej W.
- Materiał dowodowy przemawia jednoznacznie za tym, że oskarżony zarzucanych czynów się dopuścił. Sąd analizował nie tylko opinie biegłych, ale także wyjaśnienia samego oskarżonego i zeznania świadków - wskazała sędzia Ewa Woźniak w uzasadnieniu wyroku.
Podkreśliła, że oskarżony sam zeznał, że oddał jeden niecelny strzał do dzików. Sąd zweryfikował także twierdzenia o udziale w polowaniu innych osób. Jak ustalił, oprócz W. polowały tylko dwie osoby, ale zakończyły polowanie wcześniej, gdyż upolowaną zwierzynę zdały o godz. 20.15. Zdaniem sądu, nielogicznym byłoby sądzić, że potem kontynuowały polowanie.
Nie utrzymała się także teoria o rykoszecie - wykluczyli ją biegli powołani przez sąd.
Poza tym w postępowaniu wyszło na jaw, że już po zdarzeniu Andrzej W. próbował nakłonić łowczego do sfałszowania książki polowań poprzez dopisanie jego nazwiska, aby w ten sposób zalegalizować swoje polowanie.
Roczny dostęp do treści rp.pl za pół ceny
Kontrowersyjny wyrok
Sąd skazał myśliwego na karę grzywny w łącznej wysokości 7500 złotych. Na poczet wymierzonej kary zaliczył okres zatrzymania od 3 października 2018 r. do 15 października 2018 r. w ten sposób, że jeden dzień pozbawienia wolności zrównał z dwoma stawkami dziennymi (250 zł).
– Zdaniem sądu wymierzona kara jest adekwatna do stopnia zawinienia i ciężaru gatunkowego czynu, którego oskarżony się dopuścił – stwierdziła sędzia Woźniak.
- Ten wyrok to żart - powiedział ojciec poszkodowanej. Porównał go z wyrokami pozbawienia wolności orzekanymi wobec pijanych rowerzystów.
Emilia K. tuż po ogłoszeniu wyroku powiedziała dziennikarzom, że skutki zdarzenia - ból nogi i stany lękowe - odczuwa do dziś. Wyrok otwiera jej drogę do wystąpienia o finansowe zadośćuczynienie od Andrzeja W. Pełnomocnik kobiety ujawnił, że chce się domagać 150 tys. złotych.