Czy państwo ma prawo wystawiać moralność swoich obywateli na próbę? Czy ścigając korupcję, może przekraczać granice prowokacji, inicjować popełnienie przestępstw? Nie. Zdecydowanie nie. Jak powiedział sędzia Sądu Najwyższego Andrzej Stępka, uzasadniając orzeczenie w sprawie posłanki PO i burmistrza Helu, demokratyczne państwo nie może testować uczciwości obywateli i ich podatności na popełnienie przestępstwa.

Nie może kierować agentów służb przeciw przypadkowo, losowo wybranym obywatelom w oczekiwaniu, że dana osoba wystąpi z przestępczą inicjatywą. Państwo musi ścigać przestępców. Ma walczyć z korupcją. Ostro i zdecydowanie. Ale – zdobywając dowody – samo nie może przekraczać granic prawa. Bo cel nie uświęca środków. Taka jest od dawna linia orzecznicza Sądu Najwyższego oraz Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Oparta na konstytucji i konwencji.

Tego – zdaje się – nie zrozumieli jednak autorzy nowelizacji kodeksu postępowania karnego. W kwietniu 2016 r. dopuścili możliwość wykorzystania brudnych dowodów zdobytych z pogwałceniem prawa (w uproszczeniu: z wyjątkiem tych zdobytych na drodze zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu lub pozbawienia wolności). Wprowadzając do kodeksu postępowania karnego sławetny art. 168a – liczyli, że przesuną granicę działania służb i przekreślą cały dorobek orzeczniczy. Dziś wiemy, że się nie udało. Jako pierwsi informowaliśmy w ubiegłym tygodniu na łamach „Rzeczpospolitej", że wrocławski sąd apelacyjny – mimo nowego przepisu – zdyskwalifikował dowody winy zgromadzone przez CBA. Uznał, że przekroczono granice prowokacji, a osoba współpracująca ze służbą podżegała do popełnienia przestępstwa. Sąd orzekł odważnie. Ale nie zaskakująco. Odmówił zastosowania w konkretnej sprawie oczywiście niekonstytucyjnej regulacji. Uniewinnił dwóch oskarżonych. Prawomocnie.

I słusznie. Bo jak powiedział kiedyś w mediach mocno i jednoznacznie dr Marcin Warchoł – dziś wiceminister sprawiedliwości – państwo nie może działać jak paser. Nie może korzystać z czynów zabronionych, jakich dopuszczają się jego funkcjonariusze.