Co więcej, nie można wywieźć też żadnego starego przedmiotu bez zaświadczenia, że nie wymaga to pozwolenia. To powoduje, że ustawa jest jedną z najsurowszych i najbardziej zbiurokratyzowanych w Europie. Wśród przemytników jest więc sporo nieświadomych, że na wywóz np. żelazka z duszą lub też kompletu sztućców kupionych na pchlim targu potrzebne są jakieś dokumenty.
Na przykład celnicy z Przemyśla w ciągu trzech kwartałów 2009 r. zatrzymali 152 przedmioty o wartości 19,2 tys. zł. Statystycznie jedno dobro narodowe kosztowało ok. 126 zł. W całym 2009 r. w kraju zatrzymano 448 przedmiotów uznanych za zabytki.
– Wywóz wielu z tych przedmiotów, np. mebli, nie stanowi uszczerbku dla dziedzictwa kulturowego, bo żadne muzeum nie chciałoby tego zabytku kupić – przyznaje Olgierd Jakubowski z Ośrodka Ochrony Zabytków Publicznych.
[b]Nawet pracownicy służb ochrony zabytków przyznają, że po wejściu do strefy Schengen i otwarciu granic obecne przepisy nie przystają do rzeczywistości.[/b] Widać to wyraźnie po spadku ilości pozwoleń na jednorazowy wywóz zabytków na stałe (w 2006 r. wydano 310 pozwoleń, w 2009 r. tylko ponad 20). Ich zdaniem Polacy nie przestali wywozić zabytków, po prostu nagminnie omijają przepisy, a ograniczenia wywozowe funkcjonują tylko na lotniskach i w urzędach pocztowych.
Nowelizacja ustawy (kilka tygodni temu zaakceptował ją Sejm) zakłada uproszczenie tych procedur. Konieczność uzyskania pozwolenia na wywóz zabytku za granicę ma dotyczyć tylko tych, które spełniają kryteria odpowiedniego wieku (np. 100 lat – zabytki archeologiczne – lub 150 lat dla map drukowanych i partytur) lub przekraczają jednocześnie dwa kryteria: wiek i kwotę (np. dzieła malarstwa – 50 lat i wartość wyższą niż 10 tys. euro). Zaproponowane progi kwotowe są i tak 10-, a czasami 15-krotnie niższe niż te w przepisach unijnych. Wprowadzano też czytelne zasady kwalifikowania zabytków wymagających uzyskania pozwolenia na wywóz za granicę na stałe.