W 2012 r. na polskich drogach rannych zostało ponad 45 tys. osób. Wiele z nich zgłaszało się po pomoc do różnego rodzaju stowarzyszeń. Korzystało z bezpłatnych porad prawników i psychologów, pokrycia kosztów rehabilitacji czy leczenia. Teraz jest to coraz częściej niemożliwe. Powód?
Do 1 stycznia 2012 r. sąd orzekający w procesie o wypadek komunikacyjny mógł orzec nawiązkę czy świadczenie pieniężne bezpośrednio na rzecz konkretnego stowarzyszenia, które pomagało jego ofiarom. Od roku nie może.
Tracą poszkodowani w wypadkach
Teraz, nawet jeśli sąd w wyroku zasądzi jedno ze świadczeń, pieniądze trafiają do centralnego Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej, a dopiero potem ten rozdziela je na poszczególne stowarzyszenia czy fundacje. Ze statystyk Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że na zmianie stracili poszkodowani w wypadkach. W 2007 r. na pomoc dla nich (w sumie nawiązki i świadczenia) orzeczono 23,3 mln zł, rok temu – zaledwie 7,5 mln.
– Są dwa powody takiego stanu rzeczy – uważa Janusz Popiel, prezes Stowarzyszenia Alter Ego pomagającego ofiarom wypadków drogowych.
Wyjaśnia, że sędziowie mniej chętnie zasądzają nawiązki, bo nie wiedzą, na co konkretnie je orzekają. Ponadto sądy chcą uciec od dodatkowych obowiązków, a to właśnie na nie spadła m.in. windykacja nieściągniętych od skazanych kwot. W rezultacie jego stowarzyszenie jeszcze dwa lata temu miało na działalność ok. 800 tys. zł rocznie, teraz nie dostaje nic.