Zdarzenie wywołało ogromne emocje. Posypały się zapowiedzi zmian. Głos zabrał sam premier Mateusz Morawiecki. – Kompleksowy plan radykalnej poprawy bezpieczeństwa na drogach będzie jednym z priorytetów rządu w nowej kadencji – obiecał.
Czytaj także: Sprawca wypadku na Bielanach nie trafi do aresztu
Projekt nowelizacji prawa o ruchu drogowym trafił do Rządowego Centrum Legislacji 3 lutego 2020 r. Dzięki niemu kierowca zbliżający się do przejścia dla pieszych, poza zachowaniem szczególnej ostrożności i ustąpieniem pierwszeństwa pieszemu na przejściu, także zmniejszy prędkość. Kolejna nowość to zrównanie prędkości w obszarze zabudowanym do 50 km/godz. w dzień i w nocy. I trzecia – odbieranie praw jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/godz. poza terenem zabudowanym. Wszystko wskazuje na to, że podany termin 1 lipca jest nierealny do zrealizowania. Jest połowa czerwca, a projekt nie został jeszcze przyjęty przez rząd. A gdzie prace w Sejmie, Senacie, podpis prezydenta i publikacja w Dzienniku Ustaw?
Rafał Weber, wiceminister infrastruktury, zapewnia, że resort infrastruktury chce, by nowe przepisy zaczęły obowiązywać w wakacje. Nie pada jednak data 1 lipca.
Z szybkim wejściem w życie nowych przepisów jest jeszcze jeden problem. Jak twierdzą eksperci, by okazały się skuteczne, muszą być znane.
– Potrzebna jest kampania społeczna. Kierowcom i pieszym należy przypomnieć o ciążących na nich obowiązkach. Nawet najlepsze przepisy, z istnienia których nie wszyscy zdają sobie sprawę, nie przyniosą oczekiwanego efektu: poprawy bezpieczeństwa – mówi Tomasz Matuszewski, wicedyrektor WORD w Warszawie.
Pojawiają się także głosy, by w nowych przepisach wyraźnie zapisać, że pieszy, który zamierza wejść na pasy, powinien swój zamiar zasygnalizować np. przez podniesienie ręki. Czy tak się stanie? Nie wiadomo.