Gdy ludzie gdzieś na świecie myślą o Niemczech, na ogół kojarzą je z piwem, kiełbaskami, kwaszoną kapustą, skórzanymi bawarskimi spodniami i bożonarodzeniowymi jarmarkami. No i oczywiście z autostradami. Część turystów wierzy, że w Niemczech wystarczy wsiąść do samochodu i pędzić po drogach z dowolną prędkością bez żadnych ograniczeń.
Czytaj także: Autostrady: policja pokaże, jak uciec z korka
No cóż, teoretycznie jest to możliwe. Niemcy są jedynym państwem europejskim, w którym nie ma powszechnie obowiązującego ograniczenia prędkości na autostradach, tylko „zalecenie", żeby nie przekraczać na nich 130 km/h. Mimo to obowiązują pewne restrykcje, takie jak nakaz zmniejszenia prędkości jazdy na odcinkach dróg w remoncie, odcinkach uznanych za sprzyjające wypadkom, w pobliżu miast oraz na niebezpiecznych zakrętach. Z danych niemieckiego automobilklubu ADAC wynika, że aż na 40 proc. wszystkich autostrad obowiązują różne ograniczenia.
Rozprawiamy się z mitami
Dlaczego jednak na 60 proc. autostrad w Niemczech nie ma limitu prędkości maksymalnej? Dziennikarz "Sueddeutsche Zeitung" Thomas Harloff sądzi, że ma to związek w interesami niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego.
Produkowane w Niemczech samochody znane są z wysokich prędkości maksymalnych i dobrej jakości. Ta opinia bez wątpienia sprawia, że cieszą się dużym popytem wśród klientów. Harloff twierdzi ponadto, że wprowadzenie ograniczenia prędkości na autostradach mogłoby zagrozić doskonałym wynikom sprzedaży aut „Made in Germany".