Przekonał się o tym mężczyzna, który od mechanika zakupił prawie 30-letni, nadający się do generalnego remontu samochód Syrena z 1982 r. o nieznanej mu historii, spełniający kryteria kwalifikujące do kategorii zabytku. Auto nie miało tablic rejestracyjnych. Fan motoryzacji chciał ustalenia, że to on jest prawdziwym właścicielem pojazdu po tym, gdy okazało się, że syrenka pochodzi z kradzieży.
Sąd Rejonowy dla Krakowa-Podgórza oddalił jednak jego powództwo, wskazując, że przy dokonywaniu transakcji nie zachował on należytej staranności – nie wnikał, czy auto nie zostało skradzione, a osoba je oferująca ma prawo nim rozporządzać.
Orzekając w sprawie, sąd wyjaśnił, że zgodnie z przepisami kodeksu cywilnego w sytuacji, w której osoba nieuprawniona do rozporządzania rzeczą ruchomą zbywa ją i wydaje nabywcy, ten drugi uzyskuje własność, chyba że działa on w złej wierze. Z kolei posiadacz takiej rzeczy niebędący jej właścicielem, mając ją nieprzerwanie od trzech lat, nabywa własność, ale również tylko gdy – analogicznie – nie posiada jej w złej wierze.
Czytaj więcej
Rada Miasta Krakowa opowiedziała się za wprowadzeniem Strefy Czystego Transportu. To pierwsza taka uchwała w Polsce.
Idąc tym tropem, sąd doprecyzował również, że działanie w dobrej wierze podejmuje osoba przekonana o tym, iż prawo własności nabywa od kogoś uprawnionego. Ale przekonanie to musi być podparte konkretnymi okolicznościami.