Prof. Artur Świergiel: Panie mają więcej obowiązków poza pracą zawodową

Nie widzę problemu ograniczonego dostępu do awansu czy jakiejkolwiek dyskryminacji, choć kobietom należy stworzyć lepsze warunki pracy – mówi prof. Artur Świergiel, przewodniczący Rady do spraw Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji przy Prezydencie.

Publikacja: 11.12.2022 19:25

Prof. Artur Świergiel

Prof. Artur Świergiel

Foto: mat. pras.

W Radzie do spraw Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji, której pan przewodniczy, zasiada 18 mężczyzn. Prezydent powołał Radę pod koniec listopada. Jej skład budzi w środowisku kontrowersje.

Nie dotarły do mnie żadne informacje dotyczące kontrowersji na temat składu Rady. Nie wypada mi komentować składu rady powołanej przez prezydenta.

Czyli pan, jako jej przewodniczący nie miał wpływu na jej skład?

Rada została powołana przez prezydenta przy udziale doradców. Ja wpływu na jej powołanie nie miałem. W Radzie zasiadają osoby, które doradzały prezydentowi podczas pierwszej kadencji Narodowej Rady Rozwoju. Jej skład zostanie zapewne rozszerzony zgodnie z potrzebami. Jestem przekonany, że dołączą do nas naukowczynie.

Problem jest szerszy. W Polsce po najwyższe stopnie naukowe dużo częściej sięgają mężczyźni: o ile 49 proc. spośród zatrudnionych w polskich uczelniach doktorów to kobiety, o tyle w grupie doktorów habilitowanych stanowią one już tylko 38 proc., a wśród profesorów zaledwie 24 proc. Czy Rada, której pan przewodniczy, zamierza podjąć ten ważny temat? Czy kobiet w polskiej nauce powinno być więcej?

Problem oczywiście jest ważny. Proszę zauważyć, że Rada jest ciałem doradczym dla prezydenta. Jedynie sugeruje rozwiązania. Przekazuje swoje opinie. Jednak to od prezydenta, a następnie posłów i senatorów zależy, czy nasze sugestie zostaną wzięte pod uwagę. Rada zajmuje się wszystkimi aspektami funkcjonowania nauki w Polsce. Także socjologicznymi, związanymi z udziałem kobiet w nauce.

Jakie rozwiązania należy wdrożyć?

Przede wszystkim trudno jest w prosty sposób powiedzieć, że równowaga jest zachwiana. To w dużej mierze zależy od dziedziny. Mogę dać tego przykład. Na Wydziale Biologii Uniwersytetu Gdańskiego przeważają naukowczynie.

Ale przecież to wyjątek wskazywany przez sam Uniwersytet Gdański.

Tak, wiem… Prowadzę również Instytut Biotechnologii Przemysłu Rolno-Spożywczego. Większość stanowisk naukowo-badawczych, włączając kierowanie zakładami, i ważnych administracyjnych zajmują panie.

Czytaj więcej

Rada naukowa bez kobiet. Sam zdecydował o tym prezydent Andrzej Duda

Ale najwyższe stanowiska w Instytucie piastują jednak mężczyźni, prawda?

Tak, jest mężczyzna, czyli ja. Jedno stanowisko. Ale poprzednio była pani.

Oczywiście, muszą być stworzone lepsze warunki pracy dla kobiet. Nie widzę tu jednak problemu pod względem ograniczonego dostępu do awansu czy jakiejkolwiek dyskryminacji. Zauważam, że warunki awansów akademickich są bardzo szczegółowo określone i muszą być spełnione. Panie po prostu, z natury rzeczy, mają więcej obowiązków poza pracą zawodową,

Zgodnie z badaniami Narodowego Centrum Nauki kobiety wskazują, że trudniej im awansować, bo nawet w pracy częściej obarczane są dodatkowymi obowiązkami, np. przy realizacji projektów kobietom przypadały obowiązki dotyczące spraw formalnych, administracyjnych. Mężczyznom wówczas przypadała praca badawcza oraz przygotowywanie publikacji. Słowem – kobiety jednak uważają, że mają utrudnioną karierę naukową w Polsce.

Rada już zwracała na to uwagę. Ta sprawa będzie podnoszona. To zarówno sprawa przestrzegania przepisów kodeksu pracy, regulaminów pracy, jak i etyki zawodowej. W zasadzie obowiązująca jest też Europejska Karta Naukowca. Jest w niej powiedziane, że nie powinny występować jakiekolwiek sytuacje dyskryminujące kobiety. Nie powinny mieć utrudnionej pracy i dodatkowych obowiązków. My się tym zajmujemy.

Czyli dostrzega pan problem, że regulacje nie wszędzie są przestrzegane.

Tak, to problem etyki zawodowej. A nasze środowisko powinno być przykładem.

Podczas pierwszego posiedzenia Rady prezydent podkreślił, że jej zadaniem będzie m.in. dokonywanie diagnozy stanu obecnego, m.in. analiza, czy reforma szkolnictwa wyższego właściwie kształtuje model polskiej nauki. Jak pan odpowiedziałby na to pytanie?

Analiz i ocen sytuacji w nauce jest już dużo. Mamy kompletny obraz tego, co się dzieje. Zadaniem Rady jest więc wyjście od permanentnego narzekania na to, co się dzieje, do sugerowania konkretnych rozwiązań. Zakończmy krytykanctwo. Dotyczy to też chociażby kwestii udziału kobiet w nauce. Problem jest przeanalizowany. Nikt go nie kwestionuje. Musimy zaproponować skuteczne rozwiązania. Ponadto muszą być one zaakceptowane przez samo środowisko i wprowadzane w życie, a nie stać się zarzewiem nowych akademickich sporów.

Od czasu wprowadzenia Konstytucji dla Nauki, czyli reformy premiera Gowina, upłynęło już wystarczająco dużo czasu, by wprowadzić korekty. Jedną z przyczyn, dla których prezydent powołał Radę, jest to, że dochodziły do niego rozmaite głosy ze środowiska. Trzeba się zastanowić, jak poprawić ustawę. Nie dążymy jednak do radykalnej zmiany. Środowisko naukowe nie przyjęłoby z zadowoleniem kolejnej dużej reformy, która zakłócałaby pracę na uczelniach czy w instytutach naukowych.

Jakie rozwiązania w polskim szkolnictwie wyższym powinny być więc wprowadzone jako pierwsze?

Musimy pamiętać, co jest misją szkolnictwa wyższego. Najważniejsze jest kształcenie studentów i dydaktyka na wysokim poziomie. Nie możemy prowadzić badań kosztem dydaktyki.

W ostatniej ewaluacji nacisk był kładziony na badania.

Tak. Nie jest to jednak optymalny kierunek. Musi być zachowana równowaga między dydaktyką a badaniami. Dobre kształcenie skutkuje dobrą nauką, a badania naukowe na światowym poziomie przyciągają studentów, naukowców i wpływają na proces kształcenia. Tak jest na całym świecie.

Czyli uczelnie badawcze nie powinny otrzymywać więcej środków?

Powinny, bo badania kosztują, ale do tego służy system grantów. By docenić dydaktykę, trzeba zmienić proces ewaluacji. Dydaktyk nie zarabia dla uczelni tylu punktów podczas oceny co naukowiec. A od ewaluacji zależą przekazywane uczelniom środki. Prace nad zasadami kolejnej ewaluacji idą w tym właśnie kierunku. Dydaktyk musi być tak samo doceniany jak osoba, która skupia się na badaniach naukowych.

Mówimy o kryteriach kolejnej ewaluacji. Podczas jej przeprowadzenia będzie brany pod uwagę 2022 r. Ale wciąż zasady oceniania nie są znane.

Zwróciliśmy na to uwagę. To problem, który już prezydent podniósł i Rada się tym zajmie. Nie wszyscy jednak rozumieją, że przygotowanie nowych kryteriów ewaluacji jest bardzo trudne. Do poprzednich było dużo zastrzeżeń. Wiele jednostek naukowych odwołało się od wyników ewaluacji.

Prawnicy uważają, że oceny uzyskane podczas ewaluacji można skutecznie podważyć, bo zmieniano reguły w trakcie gry. Tak w państwie prawa nie powinno być.

Podzielam ich opinię. Wynika to nie tylko ze zmiany kryteriów, ponieważ tych istotnych nie było wiele, ale przede wszystkim do porównywania w podobny sposób bardzo różniących się jednostek naukowych. Na przykład uczelni tylko kształcącej studentów z instytutem tylko realizującym zadania naukowe i wdrożeniowe. To duży kłopot.

Co jeszcze oprócz nacisku na dydaktykę powinno się zmienić?

Bolączką polskiej nauki jest brak kadry naukowej. W Polsce jest trzy–cztery razy mniej kadry naukowej (w przeliczeniu na liczbę mieszkańców) niż w najbardziej zaawansowanych technologicznie krajach – USA, Holandii, Szwecji czy Tajwanie. Aby to zmienić, należy jak najszybciej zwiększyć środki na naukę. Delikatnie mówiąc, uposażenia wykwalifikowanej kadry są bardzo niekonkurencyjne. Najniższe uposażenie profesora wynosi 6410 zł, a jego wysokość, zgodnie z przepisami, determinuje wynagrodzenia innych pracowników. Relacja między płacą minimalną a minimalną pensją profesora jest coraz mniej korzystna. Profesor zarabia około dwu pensji minimalnych. To powoduje, że bardzo trudno zatrzymać osoby w zawodzie. Bardzo trudno też zachęcić młodą kadrę do pracy naukowo-badawczej.

Już wiadomo, że w przyszłym roku będą podwyżki. Jest projekt rozporządzenia w tej sprawie. Wysokość minimalnego miesięcznego wynagrodzenia zasadniczego dla profesora w uczelni publicznej, z którą powiązane są płace pozostałej kadry akademickiej, wzrośnie z 6410 zł do 7210 zł, czyli o 12,5 proc. Czy to satysfakcjonująca podwyżka? Asystent na uczelni będzie zarabiał 3605 zł brutto.

To nie wymaga komentarza. Pracownik z wyższym wykształceniem otrzyma uposażenie na poziomie płacy minimalnej. Osoby zarażone bakcylem nauki zostaną na uczelni. Jednak osoba wykonująca tak wymagający intelektualnie i potrzebny zawód nie powinna mieć problemów z utrzymaniem rodziny. Teraz młodych naukowców nie stać na założenie rodziny albo pozostają na utrzymaniu bliskich. Takie wynagrodzenia uniemożliwiają utrzymanie się w większych miastach.

Czy jest jeszcze jakiś problem, który wymaga naprawy?

Tak. Mamy stosunkowo nieliczną kadrę naukową i niewystarczające środki. Jednak nauka jest porozbijana na piony, co jeszcze pogłębia ten problem. Osobnym życiem żyją uczelnie, osobnym instytuty PAN, instytuty badawcze podlegające pod różne resorty i instytuty skupione w sieci Łukasiewicz. To dezintegracja systemu nauki w Polsce. Trzeba go zintegrować i ułatwić przepływ kadry między tymi strukturami naukowymi. Ponadto praca w tych naukowych „silosach” powinna być podobnie doceniana. Na przykład w tej chwili nie jest dla mnie sprawą oczywistą, czy proponowane podwyżki będą dotyczyły wszystkich jednostek naukowych.

Ustawa o Akademii Kopernikańskiej może pogłębić ten problem. To inicjatywa prezydencka. Czy opiniował pan ten projekt? Wcześniej przecież pan też doradzał prezydentowi w Radzie Rozwoju.

Zgłaszaliśmy uwagi.

Jakie?

Nie chciałbym o tym mówić. Wydaje się, że nie sprecyzowano, jakie cele ma osiągnąć Akademia Kopernikańska. Ale jeśli nie da się zreformować skostniałego, archaicznego systemu, jednym z rozwiązań jest tworzenie alternatywnej struktury. Lub przynajmniej mocne zasygnalizowanie, że trzeba będzie to zrobić. Natomiast bardzo trudno mi ocenić w tej chwili tę inicjatywę. Nie wiadomo, jak będzie przebiegać jej realizacja.

Na jej realizację trzeba będzie jednak przeznaczyć środki, których w nauce brakuje.

Wciąż nie wiadomo jakie. Ale proszę pamiętać, że w dalszym ciągu będzie to finansowanie nauki. Może nawet bardziej efektywne. Rada z pewnością zajmie się i Akademią Kopernikańską.

Chyba może być niezręcznie, bo jako projektodawca podpisał się prezydent. Jeszcze ostatnie pytanie – czy lex Czarnek powinno zostać zawetowane?

Nie. Projekt to reakcja na patologie.

Co jest patologią?

To reakcja na głosy niezadowolonych nauczycieli i rodziców. Wetowanie bez przedstawienia alternatywnego, lepszego rozwiązania nie jest dobrym pomysłem. Pamiętajmy, że w Polsce obowiązuje jednolity system kształcenia i tzw. efektów kształcenia. Kształcenie obywateli naszej ojczyzny jest obowiązkiem państwa i musi mieć ono możliwość wykonywania tego zadania.

Prof. dr hab. inż. Artur Hugo Świergiel jest dyrektorem Instytutu Biotechnologii Przemysłu Rolno-Spożywczego oraz kierownikiem Pracowni Behawioru i Stresu w Katedrze Fizjologii Zwierząt i Człowieka Wydziału Biologii na Uniwersytecie Gdańskim. W listopadzie został wybrany na przewodniczącego Rady do spraw Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji

Czytaj więcej

Prezydent powołał Radę ds. Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji. Opozycja pyta, dlaczego bez kobiet

W Radzie do spraw Szkolnictwa Wyższego, Nauki i Innowacji, której pan przewodniczy, zasiada 18 mężczyzn. Prezydent powołał Radę pod koniec listopada. Jej skład budzi w środowisku kontrowersje.

Nie dotarły do mnie żadne informacje dotyczące kontrowersji na temat składu Rady. Nie wypada mi komentować składu rady powołanej przez prezydenta.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów