Planem B ma być zaskarżenie do Trybunału Konstytucyjnego obecnych przepisów ustawy medialnej określających warunki udzielenia koncesji. Scenariusz taki nakreśliła zresztą sama KRRiT, która pod koniec września, dobrodusznie przedłużając koncesję dla TVN 24, podjęła uchwałę, w której zachęcała polityków do zmiany przepisów bądź też właśnie do zaskarżenia do TK art. 35 ustawy o radiofonii i telewizji. Oprócz posłów z podobnym wnioskiem do TK może wystąpić marszałek Sejmu i prokurator generalny. Sądząc po wypowiedziach polityków Solidarnej Polski, to opcja realna.
Co osiągnęłaby prawica, decydując się na taki krok? Gdyby TK zakresowo uznał art. 35 za niekonstytucyjny, musiałby zobligować parlament do uzupełnienia powstałej luki prawnej. Dla PiS byłby to zatem świetny pretekst nie tylko do reaktywacji prac nad ustawą, ale też do spekulacji prawnych, czy w związku z zakwestionowaniem przepisu koncesja TVN 24 pozostaje w mocy. Zapewne zablokowany zostałby też proces udzielania zezwolenia innej stacji z grupy Discovery. W lutym wygasa koncesja dla TVN 7, o której przedłużenie wystąpiono już rok temu. Gdyby wniosek trafił do TK, KRRiT miałaby podkładkę, aby celebrować decyzję do czasu rozstrzygnięcia wątpliwości konstytucyjnych.
Czytaj więcej
W sprawie zawetowanej przez prezydenta ustawy medialnej PiS nie daje za wygraną i wraca do pomysłu zaangażowania do niej Trybunału Konstytucyjnego. Szanse na przeprowadzenie tej operacji są całkiem duże.
To możliwe scenariusze. Pytanie, czy Jarosław Kaczyński zdecyduje się na to, rozbudzając na nowo konflikt wokół stacji i ponownie podnosząc napięcie w stosunkach z Amerykanami. W teorii powrót do zawetowanych rozwiązań nie ma sensu, gdyż raczej na pewno ponownie zakwestionuje je Andrzej Duda. Co natomiast, jeżeli PiS chce jedynie gonić, a nie złapać króliczka? Napięte relacje z USA w obliczu widma wojny na Wschodzie, atmosfera oskarżeń o łamanie zasad demokratycznego państwa prawa czy łatka kraju niestabilnego dla zagranicznych inwestorów to bardzo wysokie koszty takiej zabawy.
Racjonalnie patrząc, PiS nie powinien wracać do lex TVN. Problem w tym, że w Zjednoczonej Prawicy coraz częściej siłą sprawczą są emocje i ambicje polityczne poszczególnych polityków. Widać to na przykładzie Izby Dyscyplinarnej SN. Nawet zamrożenie miliardów euro z KPO nie przekonało PiS do szybszej likwidacji ID, mimo że nawet sami politycy prawicy uznali ją za dysfunkcyjną. Z tego samego powodu gra wokół TVN wcale nie musi być skończona.