– W ostatecznym rozrachunku nie liczy się, jak wyremontowaliśmy kuchnię, tylko jakie jedzenie w niej przyrządzamy. Ale zapewniamy, że teraz będą nowe, duże okna i wszyscy zainteresowani będą mogli zobaczyć, co się w niej dzieje – zapewniał we wtorek Frans Timmermans, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej.
To najbliższy współpracownik szefa KE Jean-Claude'a Junckera, odpowiedzialny za wcielenie w życie idei lepszego stanowienia prawa. Obecna Komisja nie jest pierwszą, która stawia sobie taki cel. Ale jako pierwsza rzeczywiście dokonała sporego samoograniczenia. W tym roku zaproponuje tylko 23 akty legislacyjne w porównaniu ze średnią 130 rocznie dla poprzedniej KE. Zapowiedziała też wycofanie ok. 80 aktów, nad którymi negocjacje już się rozpoczęły, ale utknęły w trójkącie Komisja–Parlament Europejski–Rada UE.
Komisja zapowiada lepsze analizy wpływu proponowanego prawa na gospodarkę. Apeluje też do PE i do Rady, żeby one także takie analizy sporządzały. Propozycje Komisji są bowiem niejednokrotnie zmieniane w toku negocjacji i dla tych często znaczących poprawek nikt już kosztów nie liczy.
Mało kto także ma dostęp do tzw. aktów delegujących i aktów wprowadzających w życie unijne dyrektywy. A na tym etapie są jeszcze możliwe spore zmiany.
– Wszystkie akty delegujące będą przez cztery miesiące przed uchwaleniem otwarte dla opinii publicznej. To samo będzie dotyczyło większości aktów wprowadzających w życie – powiedział Timmermans.