Program koordynowanej opieki nad pacjentkami z endometriozą zapowiedział w poniedziałek wiceminister Krzysztof Łanda. Choroba, która latami upośledza układ rozrodczy, często nie dając objawów, dotyka nawet co siódmej kobiety, jest jedną z głównych przyczyn niepłodności. Mimo to „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego na lata 2016–2020" nie uwzględnia utworzenia osobnych poradni leczenia endometriozy. Program koordynowanej opieki to szansa dla tysięcy kobiet, które często trafiają na leczenie, gdy jest już za późno. O kłopotach pacjentek z endometriozą „Rzeczpospolita" pisała w czwartek, 13 października br.
Wiceminister powołany do pracy nad programem chce zaprosić ginekologów, którzy we współpracy z pracownikami Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji (AOTMiT) i po kursach z EBM (Evidence Based Medicine) i HTA (Health Technology Assessment) opracowaliby wytyczne, a także przygotowali zmiany w koszyku świadczeń i standardzie postępowania.
– Mam na radarze endometriozę, bo tam się dzieje bardzo źle. Jeśli jednak dowiem się, że podobny problem dotyczy innych chorób w ginekologii, zastanowię się nad kolejnymi programami – powiedział wiceminister Łanda.
Minister zapowiedział też, że opóźni się wdrożenie dwóch zapowiadanych programów opieki koordynowanej – nad chorymi po ostrych zespołach wieńcowych (tzw. pakiet zawałowy) i pacjentami po endoprotezoplastyce stawu biodrowego. Zamiast w styczniu 2017 r., wejdą w życie dopiero w marcu, kwietniu. Wszystko przez to, że, jak uznali ministerialni prawnicy, nie można ich wprowadzić zarządzeniem prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, tylko zmianą w ustawie.
—Karolina Kowalska