Wczoraj Sąd Najwyższy (sygnatura akt: III UZP 3/12) w poszerzonym składzie siedmiu sędziów rozstrzygnął wątpliwości mające znaczenie dla tysięcy emerytów i rencistów pozywających co roku ZUS o podwyżkę świadczenia.
Okazało się, że w dotychczasowym orzecznictwie sędziowie przyjmowali dwa sposoby obliczania kwoty tych roszczeń. Od ich wysokości zależy zaś, czy zainteresowany może złożyć skargę kasacyjną od wyroku sądu drugiej instancji. Jest to możliwe, tylko gdy kwota roszczeń przekroczy 10 tys. zł.
– Do tej pory, w większości spraw o podwyższenie świadczenia z ZUS sądy obliczały wartość przedmiotu sporu na podstawie art. 22 kodeksu postępowania cywilnego, czyli mnożąc różnicę między dotychczasowym świadczeniem a podwyższonym przez 12 miesięcy – tłumaczył podczas rozprawy Józef Iwulski, sędzia Sądu Najwyższego. – W takiej sytuacji trudniej przekroczyć próg 10 tys. zł uprawniający do złożenia skargi kasacyjnej do Sądu Najwyższego.
W niektórych orzeczeniach Sąd Najwyższy dopuścił jednak stosowanie w takim wypadku art. 19 §1 i 21 kodeksu postępowania cywilnego, dzięki czemu wartość przedmiotu zaskarżenia jest wyższa. Przepisy te pozwalają na skumulowanie roszczeń, np. o wyrównanie wstecz źle obliczonej przez ZUS renty czy emerytury, z podwyżką tego świadczenia na przyszłość. Wówczas łatwiej przekroczyć próg 10 tys. zł uprawniający do złożenia skargi kasacyjnej.
Obecny na rozprawie przedstawiciel Prokuratorii Generalnej opowiedział się właśnie za tym rozwiązaniem. Jego zdaniem nie można w takich wypadkach stosować automatycznie art. 22 k.p.c. Roszczenia ubezpieczonych często bowiem składają się z żądania zapłaty zaległych świadczeń.