W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Donald Tusk mówił o przegranych wyborach prezydenckich. – Jeśli porażka w wyborach prezydenckich jest przeze mnie, to okej, uznaję, że nie jestem doskonały. Ale nikt mi nie zarzuci, że nie jestem wierny zasadzie, że trzeba się bić o swoje przekonania – powiedział.
– To nie wina moja czy naszych koalicjantów, że po pierwsze, nie możemy przyjąć ustaw, bo prezydent je zawetuje. A po drugie, że tak wiele instytucji państwowych jest przeżartych żdunami. Ukraińcy tak nazywają ludzi żyjących w Ukrainie, którzy czekają na nadejście Rosjan. Tak jak Ruscy mają swoich żdunów w Ukrainie, tak PiS ma swoich żdunów w wielu miejscach w administracji państwowej czy wymiarze sprawiedliwości – mówił.
Czytaj więcej
Koalicja Obywatelska zjadła swoje centrowe przystawki i przybyło jej od tej konsumpcji parę centy...
Donald Tusk: To nie Rafał Trzaskowski jest największym przegranym wyborów prezydenckich
Premier podkreślił, że zależy mu na dobrej współpracy z Karolem Nawrockim. – To nie Rafał Trzaskowski jest największym przegranym wyborów prezydenckich, tylko Jarosław Kaczyński. Mówię o tym nie dlatego, żeby komuś dokuczać, zasiać ferment u konkurencji, albo żeby się z czegoś cieszyć, bo wcale mi to nie ułatwia pracy. Prezydent Nawrocki z oczywistych względów jest bardziej perspektywiczny niż Jarek. Nie chodzi mi tylko o wiek, choć biologia ma znaczenie, ale o polityczny kalendarz – mówił.
Tusk dodał, że problemem dla Jarosława Kaczyńskiego jest to, że wokół prezydenta krążą środowiska związane z Grzegorzem Braunem i Sławomirem Mentzenem. – W tym sensie Nawrocki jest w dość komfortowej politycznie sytuacji. Jest nowy, ma wciąż czystą kartę i czas, a nie ma realnych obowiązków, nie odpowiada za trudne decyzje – powiedział.