Reklama
Reklama

Unijna manna dla Europy Środkowej

Polska i inne kraje naszego regionu mają najwięcej skorzystać na zmianach w wieloletnim budżecie Unii na lata 2028-34, którego projekt Bruksela przedstawi w środę – uważa „Financial Times”.

Publikacja: 16.07.2025 04:38

Unijna manna dla Europy Środkowej

Flagi państw członkowskich Unii Europejskiej w budynku Rady Europejskiej

Foto: PAP/EPA/Olivier Matthys

Tak pilnie strzeżonego sekretu unijna centrala nie pamięta od dawna. Choć Projekt Wieloletnich Ram Finansowych (WRF), szykowany przez komisarza ds. budżetu Piotra Serafina, potencjalnie narusza interesy wielu krajów i potężnych lobby branżowych, relatywnie mało wypłynęło na zewnątrz z jego treści. To sygnał, jak bardzo przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen skoncentrowała władzę we własnych rękach, podejmując decyzje w wąskim gronie niewielu zaufanych doradców. 

Czytaj więcej

Nowy budżet Unii Europejskiej. Rolnicy mogą spać spokojnie

Mimo wszystko na światło dzienne wyszła znacząca nowość systemu finansowego Unii po 2028 roku, jaką proponuje KE. Szereg odrębnych programów regionalnych i sektorowych ma być zastąpiony pakietami narodowymi, w ramach których poszczególne stolice mogłyby znacznie swobodniej niż do tej pory przesuwać otrzymane fundusze.

„Przejście od blisko 540 programów do 27 Narodowych i Regionalnych Programów Partnerstwa oraz jednego Planu Międzyregionalnego z szerokim zakresem akceptowalnych celów i jednolitymi regułami ograniczy koszty administracyjne na wszystkich poziomach, jednocześnie ułatwiając dostęp do unijnych funduszy dla europejskich przedsiębiorstw i małych firm” – czytamy w dokumencie Komisji Europejskiej, do którego dostęp uzyskała „Rzeczpospolita”.

Samorządy obawiają się, że rządy centralne będą wypłacać pomoc wedle politycznego uznania 

W ramach takich „kopert” krajowych znalazłyby się dwa filary budżetu Unii: polityka strukturalna (392 mld euro na 7 lat) oraz rolna (387 mld euro na wspomniany okres). Można sądzić, że takim ruchem Bruksela stara się zneutralizować opór tych krajów, które, jak Szwecja, Finlandia, Dania czy Niemcy, starają się ograniczyć dopłaty dla biedniejszych regionów, ale jednocześnie przywiązują coraz większe znaczenie do inwestycji służących wzmocnieniu obrony przed możliwą rosyjską agresją. Chodzi np. o modernizację portów, lotnisk czy dróg. W nowych „kopertach” znajdą się bowiem środki na te cele i nie da się ich odliczyć od innych programów. 

Reklama
Reklama

Taki manewr byłby z dużą korzyścią także dla Polski. Z jednej strony nasz kraj jest po Francji, Niemczech, Włoszech i Hiszpanii największym producentem rolnym w Unii. Tymczasem projekt budżetu miałby zakładać dalsze wyrównywanie dopłat do hektara w krajach o niższym poziomie rozwoju z subwencjami, jakie dostają wielkie farmy np. francuskie. Beneficjentem byłaby polska wieś. Z drugiej strony wypłata środków strukturalnych w oparciu o wyliczenia krajowe, a nie jak do tej pory regionalne, spowoduje, że bogate państwa, jak Francja czy Niemcy, które jednak miały biedniejsze poszczególne regiony, stracą część subwencji na rzecz państw o skromniejszych dochodach na poziomie krajowym, jak Polska. 

Czytaj więcej

Nie będziemy dopłacać do Unii Europejskiej

To wywołuje jednak zaniepokojenie władz samorządowych, które do tej pory były odpowiedzialne za wykorzystanie gros środków strukturalnych. Szczególnie silne są obawy, że władze poszczególnych państw, przyznając dotacje, będą kierowały się przede wszystkim interesem politycznym, a nie obiektywnymi potrzebami rozwojowymi.

– Nadchodzące propozycje będą tak naprawdę niezwykle złożonym sposobem wypisania czeku in blanco rządom narodowym – mówi „Rzeczpospolitej” przewodnicząca Europejskiego Komitetu Regionów Katta Tutto.

Inną nowością planu finansowego ma być uzależnienie ogromnej większości wypłat od przestrzegania zasad rządów prawa (jednym z wyjątków mają być dopłaty rolne, które nadal miałyby być przelewane automatycznie). Dziś taki system obowiązuje jedynie wobec wybranych środków: Bruksela z tego powodu wciąż nie wypłaca ok. 18 mld euro Węgrom. WRF muszą co prawda być przyjęte jednomyślnie przez wszystkie kraje UE (i Parlament Europejski), jednak w unijnej centrali żywa jest nadzieja, że kiedy to się stanie (przypuszczalnie w 2027 r.) Viktor Orbán nie będzie już u władzy. 

W projekcie budżetu ma się znaleźć 100 mld euro na pomoc dla Ukrainy

Szczególnie trudnym wyzwaniem jest skala nadchodzącego budżetu. Obrona, powstrzymanie zmian klimatycznych, poprawa konkurencyjności europejskiej gospodarki: przed Unią stają nowe zadania. Jednocześnie powinna ona zacząć spłacać (ok. 25 mld euro rocznie) pożyczki zaciągnięte na poczet funduszu odbudowy po pandemii. Skąd wziąć na nie środki? Najłatwiej byłoby zwiększyć unijny budżet, który dziś odpowiada ledwie 1 proc. PKB krajów „27”.

Reklama
Reklama

Takiej perspektywie sprzeciwiają się jednak wpływowe kraje, w tym Niemcy, Holandia, Szwecja czy Dania. Nie chcą one także emisji nowych wspólnych obligacji. W projekcie WRF mają się znaleźć propozycje nowych dochodów własnych UE, jak podatek od firm osiągających większe obroty w UE niż 50 mln euro, zwiększenie unijnego udziału w pobieranej akcyzie od wyrobów tytoniowych czy nowe opłaty od odpadów elektronicznych. Historia Unii wskazuje jednak, że o zatwierdzenie takich nowych opłat łatwo nie będzie. 

Jak ujawnił „Bloomberg”, w projekcie ma się znaleźć fundusz 100 mld euro na wsparcie Ukrainy przez nadchodzące 7 lat. Chodzi o to, aby pomoc dla Kijowa była bardziej przewidywalna. Nie oznacza to jednak koniecznie zwiększania środków dla Ukraińców, a tym bardziej nie rozstrzyga, czy przed 2034 rokiem nasz wschodni sąsiad znajdzie się we Wspólnocie. Od lutego 2022 roku UE przekazała Ukraińcom 160 mld euro. 

Czytaj więcej

Unia chce pokonać Rosję w Ukrainie. Oto w jaki sposób

Tak pilnie strzeżonego sekretu unijna centrala nie pamięta od dawna. Choć Projekt Wieloletnich Ram Finansowych (WRF), szykowany przez komisarza ds. budżetu Piotra Serafina, potencjalnie narusza interesy wielu krajów i potężnych lobby branżowych, relatywnie mało wypłynęło na zewnątrz z jego treści. To sygnał, jak bardzo przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen skoncentrowała władzę we własnych rękach, podejmując decyzje w wąskim gronie niewielu zaufanych doradców. 

Pozostało jeszcze 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Polityka
Powolny zmierzch państwa opiekuńczego. Merz mówi o bezrobotnych, którzy żyją lepiej niż pracujący
Polityka
Zmiana w rządzie Ukrainy. Premier Denys Szmyhal złożył rezygnację
Polityka
Syria chce usunąć rosyjskie bazy. W odwecie Rosjanie wspierają separatystów
Polityka
Teoria spiskowa o Epsteinie obróciła się przeciwko ludziom Trumpa
Polityka
Donald Trump zmienia taktykę wobec Rosji i stawia Putinowi ultimatum
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama