Reklama
Rozwiń

Ernest Wyciszkiewicz: Strzegąc prawdy o Wołyniu, bronimy bezpieczeństwa Polski

Polskie społeczeństwo zasadniczo jest odporne na rosyjski przekaz o wojnie w Ukrainie, ale obserwujemy wzrost poparcia dla sił, które dają przyzwolenie na narrację: „To nie nasza wojna” – mówi dr Ernest Wyciszkiewicz, dyrektor Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego.

Publikacja: 09.07.2025 04:48

Dr Ernest Wyciszkiewicz z Centrum Mieroszewskiego

Dr Ernest Wyciszkiewicz z Centrum Mieroszewskiego

Foto: PAP/Vladyslav Musiienko

W 50. rocznicę podpisania Aktu końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, Europejska Sieć Pamięć i Solidarność zorganizowała w Helsinkach sympozjum. W jednym z paneli dyskusyjnych mówił pan o tym, że „historia jest nie tylko dla historyków”, a państwo, które nie prowadzi polityki historycznej, jest bezbronne. Istnieje związek pomiędzy polityką historyczną a bezpieczeństwem?

Wyobraźmy sobie państwo, którego elita jednogłośnie stwierdziłaby, że nie będzie prowadzić polityki historycznej. Wysłałaby w ten sposób bardzo ważny sygnał… polityczny. Bo rezygnacja z polityki jest polityką. Natomiast dyskutowałbym o samym pojęciu.

Polityka historyczna czy polityka pamięci?

„Polityka” w Polsce źle się kojarzy. W połączeniu z przymiotnikiem „historyczna” utożsamiana jest przez część opinii publicznej z propagandą. Dlatego „polityka pamięci” wydaje mi się lepszym określeniem. Lepiej komunikuje też swoje cele.

Historia w Polsce jest przedmiotem gorących dyskusji. To, że wzbudza duże emocje społeczne, oznacza, że jest istotna politycznie. A pamięci zbiorowa i indywidualna nas definiują. Państwo, które rezygnuje z nadawania kształtu dyskusji o przeszłości, oddaje pole tym, którzy nastrojami chętnie będą zarządzać z zewnątrz. Związek pomiędzy polityką pamięci a bezpieczeństwem jest dla mnie oczywisty.

Czytaj więcej

Rafał Rogulski: Będziemy musieli odnaleźć się w powojennej rzeczywistości – i moralnie, i fizycznie

Nie jest oczywisty dla bardzo wielu historyków.

W 2021 roku Władimir Putin opublikował artykuł o tym, że Rosjanie i Ukraińcy to jeden naród. Część międzynarodowej opinii publicznej uznała, że to wyłącznie wyraz jego – zresztą dobrze już znanych – obsesji. W rzeczywistości była to zapowiedź wojny. Skoro dla naszego sąsiada historia jest częścią arsenału, to dla nas nie może być wyłącznie zdjęciem w albumie rodzinnym. Musimy wyposażyć się w narzędzia, przy pomocy których odpowiemy na atak.

Historia kształtuje zbiorową świadomość i w tym sensie zawsze jest polityczna. Relacja pomiędzy historią a polityką bezpieczeństwa – zwłaszcza kiedy Rosja pozostaje w tym obszarze aktywna – jest nie do zignorowania.

Jak więc Rosja wykorzystuje historię przeciw Polsce? Może opowieści Władimira Putina należy traktować w kategorii „lokalnego folkloru”?

Obserwuję pewien schemat: kiedy Władimir Putin – lub inny rosyjski polityk – publikuje artykuł historyczny, specjaliści go analizują, punktując błędy. Oczywiście, ich praca jest bardzo potrzebna. Ale to za mało.

Celem przeprowadzanych na pamięci rosyjskich operacji propagandowych jest przyszłość, a nie przeszłość. Jeżeli więc Putin pisze tekst, to nie historyk powinien na niego odpowiadać, bo nie dość, że legitymizuje dyktatora jako badacza, to jeszcze ignoruje polityczne znaczenie przekazu. Inaczej: to nie jest profesor historii, a polityk, który realizuje w ten sposób swoje interesy.

Czytaj więcej

Polityka historyczna. Bolesna lekcja od Niemiec

Jakiś przykład?

W ostatnich tygodniach w Rosji została wydana „Czarna księga polskiej rusofobii”. To opowieść o Polsce, której historia – sięgając czasów Mieszka I – jest jakoby wyłącznie funkcją stosunku do Rosji. Polska polityka na przestrzeni dziejów była według autorów podyktowana niechęcią i obsesją wobec wschodniego sąsiada. Jan Paweł II i Solidarność są w książce opisani jako „projekty” antyrosyjskie.

Rosja produkuje mnóstwo materiałów, które mają przekonywać Rosjan, że Zachód – w tym Polska – są „genetycznie” rusofobiczne, czego dowodzić ma historia. Z jednej strony, ironia i sarkazm są naturalną reakcją na opowieści Władimira Putina. Z drugiej, to nie jest „lokalny folklor”, bo mają one konsekwencje.

Jakie?

Jesteśmy w Polsce dość odporni na oczywisty prorosyjski przekaz historyczny. Ale rosyjskie społeczeństwo pozostanie naszym sąsiadem: to, czym karmi je Władimir Putin, pokazuje, z kim będą mieć do czynienia kolejne pokolenia Polaków. To, co dla nas jest oczywiste, np. odpowiedzialność Sowietów za Katyń, nie będzie takie dla Rosjan za 30 lat.

Ale jakie to ma znaczenie?

Kształtowany jest „homo putinicus” przekonany do takiej, a nie innej wizji historii. To ostrzeżenie: musimy wzmacniać naszą odporność. Tak jak Rosjanie wypowiadają się – i będą się wypowiadać – na temat Katynia, będą mówić w przyszłości o zbrodniach, które popełniają dziś w Ukrainie. Jeśli za 30 lat rosyjski nastolatek będzie więc mówił, że sprawcami zbrodni katyńskiej są Niemcy, nie będzie w stanie też zaakceptować innych faktów, a tym samym nie będzie chcieć tego, aby jego państwo się zmieniło. I to będzie kłopot dla Polski.

Problemem rosyjskiego państwa i społeczeństwa jest to, że nie chciało spojrzeć w lustro. To bardzo trudne. Niemcom wcale łatwo to nie przyszło, do dzisiaj z tym się zmagają. Ale to warunek konieczny dla transformacji. Ukształtowany na modłę Putina Rosjanin oznacza, że musimy przyjąć założenie, że będziemy trwale graniczyć zarówno z wrogim państwem, jak i społeczeństwem. Państwo rosyjskie w razie potrzeby nie będzie musiało nawet mobilizować społeczeństwa do ewentualnych wrogich wobec Polski działań.

Kiedy dekadę temu zrobiliśmy polsko-rosyjskie badania opinii publicznej, panował stereotyp, że władze Rosji są, owszem, Polsce nieprzechylne, ale za to społeczeństwo odczuwa sympatię. Ale już w 2020 roku – sześć lat po aneksji Krymu – widzieliśmy, że to się zmienia.

Polska jest Rosjanom pokazywana jako wróg?

Tak. Rosjanie „sprzedali” nam przy okazji termin „kolektywny Zachód”, który występuje w naszej debacie publicznej, podczas gdy nie powinien. To jednak abstrakcyjny wróg. Konkretyzuje się go społeczeństwu, wskazując cele, a jednym z nich jest właśnie Polska. Przewrotnie mówiąc, fakt, że Rosjanie wydają – podobne do opisanej wcześniej – książki poświęcone wyłącznie Polsce, świadczy o docenieniu naszej roli.

Skoro dla naszego sąsiada historia jest częścią arsenału, to dla nas nie może być wyłącznie zdjęciem w albumie rodzinnym

dr Ernest Wyciszkiewicz, dyrektor Centrum Mieroszewskiego

Zresztą przypominam sobie kilka rozmów z Rosjanami, którzy czasem poważnie, czasem prowokacyjnie, innym razem pół żartem, pół serio kreślili obraz podobnych do siebie polskiego i rosyjskiego imperializmu.

I co to panu powiedziało?

To projekcja wyobrażeń, jak – ich zdaniem – relatywnie duże państwo w Europie musi o sobie myśleć. Przecież replikowane jest to dzisiaj w opowieściach o tym, że Polska chciała wziąć udział w rozbiorze Ukrainy. Dla nas – znając polski krajobraz polityczny i ideowy – to absurdalna teoria. Ale Rosjanie w to wierzą, nie rozumiejąc, że można nie chcieć skorzystać z okazji.

Czytaj więcej

Historyk: To nie jest przypadkowe, co Donald Trump napisał po rozmowie z Putinem

W ten sposób obrona prawdy o Katyniu jest obroną Polski wyznającej po prostu inne wartości. Dziś popularny jest podział na „realpolitik” i wartości. Jestem mu przeciwny. Obrona wartości leży w naszym interesie. Zasady służą państwu, które nie jest mocarstwem. Strzegąc więc prawdy historycznej o Katyniu czy Wołyniu, bronimy porządku, który przynosi nam korzyści w obszarze bezpieczeństwa i dobrobytu.

Foto: PAP

Kogo mamy dziś więc naśladować? Może Ukrainę, która musiała wiele nauczyć się w boju?

W Ukrainie, podobnie jak w Polsce, emocje historyczne są żywe, zwłaszcza kiedy trwa wojna. Ale tu właśnie poczyniłbym zastrzeżenie: każde państwo, stając w obliczu egzystencjonalnego zagrożenia, sięga po wszelkie środki, a my nie jesteśmy dziś w takiej sytuacji. Polska ma dużo więcej możliwości, by reagować spokojnie i przygotować społeczeństwo. Może więc nie jest to wzór, a ostrzeżenie: wiedząc, co może się zdarzyć, jesteśmy w stanie lepiej się przygotować na próby ingerowania w polskie życie społeczne i polityczne.

Ukraina jest natomiast świetnym przykładem dobrej komunikacji zewnętrznej. Posiada umiejętność umiędzynarodowienia określonych problemów. Dzięki temu Rosji nie udało się sprowadzić wojny do poziomu „kłótni w rodzinie”. Kijów skutecznie uświadomił innym, że to, co dzieje się w Ukrainie, ma znaczenie dla międzynarodowego porządku. Nie sądzę, żeby istniał wcześniej plan, jak to zrobić. Ukraińcy zrobili to szybko, właściwie spontanicznie – w efekcie mobilizacji. W tym kontekście, myśląc o Polsce, jestem optymistą.

Czytaj więcej

Opowieść, którą serwują nam Ukraińcy

Wojna nie jest czasem na rozmowę o historii?

Historia stała się wyłącznie narzędziem obrony. Trudno więc o chłodne podejście. A ma to konsekwencje dla nas: próby rozmowy o trudnej historii relacji polsko-ukraińskich – nawet w sposób neutralny – błyskawicznie stają się źródłem napięcia.

Krokiem w dobrym kierunku było zejście z poziomu historycznego i politycznego, aby bardziej metodycznie i bez potrzeby spektakularnych gestów zająć się ważnym problemem, w efekcie czego rozpoczęły się pierwsze ekshumacje polskich ofiar zbrodni na Wołyniu i w Galicji Wschodniej. Kosztowało to wiele wysiłku – po stronie polskiej wykonanego przez przedstawicieli różnych obozów politycznych i instytucji.

Naprawdę pan uważa, że jesteśmy dziś w lepszym położeniu i zdążymy się przygotować?

Polskie społeczeństwo zasadniczo jest odporne na rosyjski przekaz o wojnie w Ukrainie. Rosjanom w Polsce jest trudniej niż w Niemczech czy Francji oddziaływać na społeczeństwo, pozytywnie nastawiając je wobec Rosji. Ale obserwujemy wzrost poparcia dla sił, które dają przyzwolenie na narrację „To nie nasza wojna”. Nieprzekonanych zachęcam do rozmowy ze specjalistami do spraw cyberbezpieczeństwa, infrastruktury krytycznej i dezinformacji. To kierunek polityki Rosji wobec Zachodu: zmęczyć nas i wykazać, że niesienie pomocy Ukrainie jest niepotrzebne i niebezpieczne.

Czytaj więcej

Bartłomiej Gajos: To wojna Rosjan, a nie tylko Putina

Rosja nie jest źródłem nastrojów antyukraińskich, ale doskonale odczytuje napięcia, pielęgnuje je i dolewa paliwa. Za chwilę kolejna rocznica Wołynia. Zobaczmy, co będzie się działo. Rozmawiamy o tym, czy Polska powinna prowadzić politykę historyczną. To jest właśnie ten moment, w którym powinniśmy zobaczyć, czy jest na to pomysł. Rolą państwa jest odpowiedzialne i uwzględniające różne wrażliwości informowanie społeczeństwa o ważnych w świadomości zbiorowej wydarzeniach i symbolach. Tymczasem mam wrażenie, że w obliczu trudnych tematów ono abdykuje. A w miejsce to wchodzą inni ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Co więc może zrobić państwo?

Zejdźmy z poziomu państwa. Kiedy powiemy, co ma zrobić Polska, na końcu nikt tego nie zrobi. Rozmawiajmy o instytucjach i jednostkach.

Foto: Paweł Krupecki

Nie będąc historykiem, dostrzegam problem braku świadomości, że historycy – czy szerzej badacze reprezentujący nauki społeczne – pełnią inną rolę niż fizycy. Ich rolą nie jest tylko badanie i wyjaśnianie, ale również kształtowanie zbiorowej świadomości historycznej, a to się nie dzieje samoistnie. I nie mi chodzi o wychowanie kolejnych pokoleń wybitnych historyków, ale ludzi świadomych historycznie. Brakuje Andrzeja Dragana historii: kogoś, kto ma ogromne doświadczenie badawcze i jest autorytetem w swojej dziedzinie, i potrafi o niej w sposób zajmujący opowiedzieć. Nie mam na myśli youtuberów, którzy zajęli się danym tematem, kiedy akurat stał się popularny i warty monetyzacji, ale poważnych badaczy. Ci drudzy oddali jednak pola tym pierwszym.

Tak jak Rosjanie wypowiadają się – i będą się wypowiadać – na temat Katynia, będą mówić w przyszłości o zbrodniach, które popełniają dziś w Ukrainie.

dr Ernest Wyciszkiewicz, Centrum Mieroszewskiego

Dotarcie do opinii publicznej wymaga wysiłku. Wszystko zaczyna się od tego, czy chce się to zrobić. Bo nawet jeśli młodsi badacze chcą, starsi nie zawsze patrzą na to z aprobatą. Przykład. Naprawdę, nie wszyscy znają postanowienia paktu Ribbentrop-Mołotow. Nastolatkowie na Tik Toku czy innych kanałach mogą być bombardowani zupełnie innym przekazem, który utrwala się z powodu braku konkurencji. Ani szkoła, ani doskonałe edycje źródeł nie zmienią zakorzenionych w ten sposób poglądów Zamiast więc narzekać, że młodzi nie czytają, zastanówmy się jak wejść do ich przestrzeni informacyjnej. A osobiście dostrzegam duże zapotrzebowanie na dobrze podane wiarygodne informacje.

Wzorcowo zrobił to Ośrodek Studiów Wschodnich: instytucja publiczna podjęła decyzję, by zainwestować w nowe media – pewnie musiała zmienić filozofię i przygotować pracowników, ale efektem jest bardzo dobry i oglądany kanał.

Rozmówca

Ernest Wyciszkiewicz

Doktor nauk o polityce, dyrektor Centrum Dialogu im. Juliusza Mieroszewskiego (wcześniej Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia) – instytucja nadzorowana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego., której misją jest kształtowanie dialogu między Polakami i narodami: białoruskim, gruzińskim, mołdawskim, rosyjskim i ukraińskim.

 

 

W 50. rocznicę podpisania Aktu końcowego Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, Europejska Sieć Pamięć i Solidarność zorganizowała w Helsinkach sympozjum. W jednym z paneli dyskusyjnych mówił pan o tym, że „historia jest nie tylko dla historyków”, a państwo, które nie prowadzi polityki historycznej, jest bezbronne. Istnieje związek pomiędzy polityką historyczną a bezpieczeństwem?

Wyobraźmy sobie państwo, którego elita jednogłośnie stwierdziłaby, że nie będzie prowadzić polityki historycznej. Wysłałaby w ten sposób bardzo ważny sygnał… polityczny. Bo rezygnacja z polityki jest polityką. Natomiast dyskutowałbym o samym pojęciu.

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Polska powstrzymuje Niemcy. Kulisy międzynarodowej wojny na granicy
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Polityka
Posłanka odchodzi z partii Hołowni. Polska 2050: To jest prawdziwa geneza decyzji
Polityka
„Rzecz w tym”: Europa w kryzysie granic – Jerzy Buzek o migracjach, populizmie i przyszłości Unii
Polityka
Rekonstrukcja rządu się opóźni. Czy zdążą przed zaprzysiężeniem Karola Nawrockiego?
Polityka
Migranci w centrum politycznej gry. Realny problem, czy wygodny pretekst?