Reklama
Rozwiń
Reklama

Grenlandia chce niepodległości, ale nie za wszelką cenę

Wybory parlamentarne na największej wyspie świata wygrały partie, które są zwolennikami niezależności.

Publikacja: 12.03.2025 17:30

Grenlandia chce niepodległości, ale nie za wszelką cenę

Foto: AFP

– Nie spodziewaliśmy się, że wybory dadzą taki rezultat – mówił 33-letni przywódca Jens-Frederik Nielsen, lider opozycyjnej dotychczas partii Demokraatit, która zdobyła najwięcej, bo prawie 30 proc. głosów – ponadtrzykrotnie więcej niż w poprzednich wyborach.

Partie dotychczas rządzącej koalicji znalazły się na trzecim i czwartym miejscu. A drugie zajęła lewicowa i również opozycyjna Naleraq. Obie zwycięskie partie opowiadają się za niepodległością. Lewica chce referendum w tej sprawie. – Ale nikt nie ostrzy noży, krzycząc „Niepodległość! Niepodległość!” – mówił  dziennikarzom grenlandzki geolog Minik Rosing, przekonując, że wszystko odbywa się bardzo spokojnie.

– My nie chcemy niepodległości już jutro – mówił szef zwycięskiej partii.

„Rozwód z alimentami”, czyli kto będzie utrzymywał sferę socjalną wyspy

Grenlandczycy chcą bowiem „rozwodu z Danią z alimentami”, jak mówią komentatorzy wydarzeń na polarnej wyspie, która nagle stała się sławna z powodu zakusów Donalda Trumpa. Prawie połowę budżetu Grenlandii (ok. 600 mln euro) pokrywają wpłaty z Danii, której wyspa jest autonomiczną częścią. Tymczasem problemy opieki zdrowotnej czy bezpłatnego szkolnictwa dominują w rozmowach mieszkańców Grenlandii, których jest niewiele ponad 60 tys. osób.

Wszyscy obawiają się, że po ostatecznym zerwaniu z Danią nie stać ich będzie na utrzymanie sfery socjalnej. Nie wiadomo jednak, co Kopenhaga sądzi o ewentualnym dotowaniu niepodległej już wyspy.

Reklama
Reklama

Partia Naleraq z kolei proponuje podpisanie z USA traktatu obronnego. Wtedy mogliby liczyć na finansowanie z Waszyngtonu. Do stycznia duża część Grenlandczyków nie wyrażałaby sprzeciwu, tym bardziej że amerykańskie oddziały stacjonują u nich czasu drugiej wojny światowej. Ale zachowanie Donalda Trumpa – który nie wykluczył nawet zbrojnego najazdu na wyspę, byle stała się częścią Stanów – odstręczyła wielu Grenlandczyków.

– Nie chcemy być częścią USA z jasnych powodów: ich systemu opieki zdrowotnej i ich Trumpa – wyjaśniała dziennikarzom jedna z mieszkanek stolicy wyspy. W trakcie ostatnich debat telewizyjnych przed wyborami przedstawiciele wszystkich partii startujących w nich wyrażali niechęć wobec lidera USA. Przed głosowanie 31-osobowy parlament przyjął ustawę zabraniającą politykom otrzymywania finansowania z zagranicy, obawiając się, że Waszyngton zechce ich przekupywać.

Jednocześnie miejscowi politycy nie chcą też rozmawiać z przedstawicielami innych mocarstw. Nielsen odmówił odpowiedzi na pytania rosyjskiego dziennikarza, który znalazł go w komisji wyborczej. Wcześniej Rosjanie koniecznie chcieli usłyszeć, czy lider Demokraatit skłonny jest wpuścić na wyspę rosyjskie koncerny.

Jednak głównym problemem dla Grenlandczyków pozostają USA, a właściwie Donald Trump.

– Mam wrażenie, że z powodu zachowania amerykańskiego prezydenta w ostatnim czasie bardzo zmniejszyła się nasza chęć zbliżania się do USA – mówił ustępujący premier Mute Egede.

Zasługujemy na szacunek, a nie sądzę, by amerykański prezydent go demonstrował – dodał. Być może Grenlandczycy zmieniliby zdanie, gdyby Trump ich przeprosił.

Polityka
Czy politycy niemieckiej AfD zbierają informacje cenne dla rosyjskiego wywiadu?
Polityka
USA będą budować pancerniki „klasy Trump”. „100 razy potężniejsze” od dzisiejszych okrętów
Polityka
Najważniejsi gracze 2025. Subiektywny ranking Jerzego Haszczyńskiego
Polityka
Rywalizacja Witkoff-Rubio. Nie tylko Rosja jest problemem Ukrainy
Polityka
Raport Pentagonu: Chiny rozmieszczają rakiety balistyczne na polach silosowych
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama