Reklama
Rozwiń
Reklama

Rusłan Szoszyn: Kto zastąpi dyktatora Białorusi? Kilka scenariuszy

Pozornie nieistotne zdarzenie podczas gry w hokeja pokazało, jak krucha jest białoruska dyktatura i jak bardzo kraj jest nieprzygotowany do jej nagłego upadku.

Publikacja: 30.12.2025 18:00

Aleksandr Łukaszenko

Aleksandr Łukaszenko

Foto: REUTERS

27 grudnia drużyna hokejowa urzędującego od 1994 r. Aleksandra Łukaszenki zmierzyła się z zespołem z Brześcia. Nikt zapewne nie zwróciłby na ten mecz uwagi, gdyby nie jeden dość nietypowy, jak na białoruskie warunki, incydent. Były reprezentant Białorusi Jarasłau Czuprys (grał w jednej drużynie z dyktatorem) zahaczył przez przypadek plecami Łukaszenkę. 71-letni satrapa, który w ostatnich latach znacznie przybrał na wadze, zaliczył twarde lądowanie na lodzie i nie mógł sam się podnieść się. Trybuny ogromnej areny lodowej w Mińsku wstrzymały oddech, a komentator meczu na chwilę zamilkł.

Zabrakło jedynie andersenowskiego dziecka, które by wstało i głośno krzyknęło: leży.

Mikołaj czy Wiktor Łukaszenko? Białoruś może znaleźć się w rękach spadkobierców dyktatora

Sprawca zdarzenia, któremu zapewne mocno skoczyło ciśnienie, pomógł Łukaszence podnieść się i stanąć na lodzie. 71-letni dyktator jedynie naciągnął mięśnie pleców i już powrócił do urzędowania. Zapewne w obawie przed podobnymi niefortunnymi wpadkami 73-letni Władimir Putin przestał w ostatnim czasie pojawiać się na lodzie, jeździć konno czy nurkować. Skupił się na wojnie.

Łukaszenko za wszelką cenę jednak próbuje podtrzymywać propagandowy mit, że jest w takiej samej formie fizycznej, jak dwadzieścia–trzydzieści lat temu. To nic, że od dłuższego czasu ma problemy z poruszaniem się, co wielokrotnie zdradzały kamery stacji telewizyjnych (nie tylko rządowych białoruskich). W maju 2023 r. podczas parady w Moskwie nie był w stanie samodzielnie przejść kilkuset metrów i ledwo nadążał za resztą przywódców podczas wrześniowego szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Chinach.

Reklama
Reklama

Nie przez przypadek media od dłuższego czasu zwracają uwagę na częstą obecność u boku dyktatora podczas zagranicznych wizyt jego najmłodszego, 21-letniego syna Mikołaja. Dyktator nigdy nie ukrywał, że jest on jego faworytem, i zapewne chciałby pociągnąć jeszcze 10–15 lat, by przygotować go na następcę. Ale jego spektakularny upadek podczas niedawnej gry w hokeja pokazał, że reżim w Mińsku może upaść w bardzo podobny sposób – nagle. A może, jak pisał niegdyś Bułhakow w „Mistrzu i Małgorzacie”, „Annuszka już wylała olej” i w nie tak odległej przyszłości wydarzenia na Białorusi mogą przyspieszyć?

Co spotkałoby nieco ponad 9-milionowy kraj, gdyby nagle zabrakło urzędującego od ponad trzech dekad dyktatora?

A gdyby jutro Aleksandra Łukaszenki zabrakło? Kilka scenariuszy

Wcale nie musiałoby to oznaczać masowych protestów i demokratyzacji Białorusi. Łukaszenko już przygotował prawne podłoże, które pomogłoby przetrwać jego reżimowi nawet po jego śmierci (tak jak na Kubie, w Wenezueli czy Uzbekistanie).

Gdyby więc jutro dyktatora zabrakło z przyczyn naturalnych, władzę w kraju tymczasowo przejęłaby szefowa Rady Republiki (wyższa izba parlamentu) Natalia Kaczanawa. Jest doświadczoną, wierną i całkowicie lojalną wartościom autorytarnym funkcjonariuszką tworzonego przez Łukaszenkę systemu. Bez trudu i, rzecz jasna, nie bez pomocy Rosji Putina, przeprowadziłaby kolejne „wybory” prezydenckie na Białorusi. Jeżeli sama nie zostałaby namaszczona na tę funkcję przez Kreml, to fotel prezydenta na Białorusi mógłby przypaść starszemu synowi dyktatora, Wiktorowi (tak jak niegdyś w Czeczenii władzę powierzono synowi Achmeta Kadyrowa Ramzanowi).

Czytaj więcej

Aleś Bialacki dziękuje Polakom za solidarność. „Na Białorusi więźniów traktuje się jak bydło”

Takim układem byłyby zainteresowane setki tysięcy służących od dziesięcioleci systemowi i czerpiących z powierzonych im funkcji obfite zyski sędziów, prokuratorów, milicjantów, funkcjonariuszy służb oraz urzędników rozbudowanego aparatu państwowego. Należą oni do grup uprzywilejowanych, które nie mogą narzekać na swoją sytuację materialną i z całą pewnością nie będą chciały z dotychczasowego życia rezygnować.

Reklama
Reklama
Aleksandr Łukaszenko - najważniejsze daty

Aleksandr Łukaszenko - najważniejsze daty

Foto: PAP

W wypadku zaś gwałtownej śmierci dyktatora (np. zabójstwa) władza przeszłaby w ręce Rady Bezpieczeństwa pod kierunkiem premiera Alaksandra Turczyna, człowieka o niemalże zerowym znaczeniu politycznym na Białorusi, który w kontaktach z Moskwą czy rodziną Łukaszenki miałby jeszcze mniej do powiedzenia niż Kaczanawa. W takim wypadku w kraju ogłoszono by stan wojenny, a władzę de facto sprawowaliby mundurowi (w większości mocno związani z Rosją).

W świetle konstytucji Białorusi (modyfikowanej wielokrotnie przez Łukaszenkę) po odejściu dyktatora gwałtownie wzrośnie też rola Ogólnobiałoruskiego Zgromadzenia Ludowego, w którym obecnie również nie ma przypadkowych osób.

Czy przebywający na emigracji liderzy opozycji demokratycznej będą mogli wrócić do kraju? Nie za rządów Władimira Putina w Rosji

A co po nagłym odejściu dyktatora stałoby się z przebywającymi na emigracji opozycjonistami (często skłóconymi i rywalizującymi ze sobą), którzy po sfałszowanych wyborach i rozpędzonych w 2020 r. protestach schronili się w Wilnie, Warszawie, Berlinie i wielu innych miastach wolnego świata? A co z ponad stu wywiezionymi prosto z więzień i wyrzuconymi z kraju przeciwnikami reżimu?

Trudno wyobrazić sobie, że sterowane z Moskwy tymczasowe władze w Mińsku wpuszczą na Białoruś liderów ruchu demokratycznego, takich jak Swiatłana Cichanouska czy Paweł Łatuszka. Nie można jednak wykluczyć, że niektórzy (rozpoznawalni, ale niegroźni dla reżimu i lojalni wobec Rosji) opozycjoniści otrzymają możliwość powrotu, by w ten sposób przyczynić się do zniesienia nałożonych na Białoruś zachodnich sankcji.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Łukaszenko uwolnił opozycjonistów. Co to oznacza dla Białorusi
Reklama
Reklama

Do czasu „obrania” nowego prezydenta zapewne w białoruskich łagrach nie będzie już więźniów politycznych, których zresztą (w zamian za odwilż w relacjach z USA) masowo w ostatnich miesiącach uwalnia sam Łukaszenko.

Stany Zjednoczone (przynajmniej dopóki rządzi Trump) raczej nie miałyby oporów, by po nagłym odejściu dyktatora wysłać swojego ambasadora do Mińska i prowadzić z Białorusią relacje, jakie prowadzą z wieloma niedemokratycznymi krajami na świecie. Nie wiadomo też, jak zachowałaby się Unia Europejska. Czy Polska unikałaby kontaktów politycznych z „nowymi” rządzącymi w Mińsku, którzy nie prześladowaliby działaczy mniejszości polskiej?

Jedno jest pewne – nikt nie jest przygotowany na nagły upadek reżimu Łukaszenki: ani jego przeciwnicy, ani zwolennicy. Nikt, oprócz Władimira Putina.

Polityka
Izrael przyznał Donaldowi Trumpowi nagrodę, której nigdy nie przyznawał cudzoziemcom
Polityka
Trump niepopularny w Europie. Nawet wśród zwolenników prawicowych populistów
Polityka
Gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy. Zełenski zdradził szczegóły propozycji dla Trumpa
Polityka
Załużny kończy misję w Londynie. Były dowódca ukraińskiej armii planuje powrót do Kijowa
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Polityka
Bronisław Komorowski: Szykuje się przyznanie Putinowi sukcesu w wojnie na Ukrainie
Materiał Promocyjny
Podpis elektroniczny w aplikacji mObywatel – cyfrowe narzędzie, które ułatwia życie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama