Reklama

Aleś Bialacki dziękuje Polakom za solidarność. „Na Białorusi więźniów traktuje się jak bydło”

Od czasów Józefa Stalina na Białorusi nigdy nie było aż tak źle jak teraz. Jedyna różnica polega na tym, że wówczas rozstrzeliwano ludzi, a dzisiaj wsadza się ich za kraty – mówi „Rzeczpospolitej” Aleś Bialacki, białoruski obrońca praw człowieka i laureat Pokojowej Nagrody Nobla, który po ponad czterech latach więzienia został uwolniony za sprawą USA.

Publikacja: 18.12.2025 12:40

Aleś Bialacki

Aleś Bialacki

Foto: PAP

„Rzeczpospolita”: Zatrzymano pana w lipcu 2021 r.. Wówczas na Białorusi już od wielu miesięcy trwały bezprecedensowe represje, sfałszowano wybory prezydenckie w sierpniu 2020 r. i brutalnie stłumiono protesty. Wielu przeciwników reżimu uciekło za granicę, wielu trafiło za kraty. Dlaczego pan nie wyjechał?

Aleś Bialacki: Jesteśmy obrońcami praw człowieka i pomoc zatrzymanym ludziom jest naszą misją. Robiliśmy to, dopóki mogliśmy, dopóki byliśmy na wolności. Jeszcze we wrześniu 2020 r. zatrzymano naszą koleżankę Marfę Rabkową (skazaną na niemal 15 lat łagrów – red.), a już w styczniu doszło do rewizji w biurze i naszych mieszkaniach. Wszczęto sprawę karną. Już było wiadomo, że przestrzeń wokół nas na Białorusi się zwęża i że w każdej chwili możemy zostać zatrzymani. Rozmawialiśmy wówczas z moimi kolegami, siedząc w różnych pokojach, bo wtedy była pandemia koronawirusa, o tym, co robić dalej. Doszliśmy jednak do wniosku, że nie możemy wszystkiego rzucić i uciec. Postanowiliśmy przyjąć ten cios i uznaliśmy, że niech będzie to, co ma być. Zaledwie kilka dni później zostaliśmy zatrzymani. Rozpoczęła się historia, która dla mnie osobiście zakończyła się po 4,5 roku więzienia. Waliancin Stefanowicz (skazany na 9 lat więzienia – red.), jeden z kolegów, z którymi zostałem zatrzymany, nadal pozostaje za kratami.

Czytaj więcej

Laureat pokojowego Nobla Aleś Bialacki skazany na 10 lat więzienia

Jak wyglądało pana życie w łagrze? Doświadczył pan przemocy fizycznej i psychicznej?

Było bardzo ciężko. System penitencjarny na Białorusi sięga swoimi korzeniami bezpośrednio do systemu panującego w czasach ZSRR. Od tamtej pory niewiele się zmieniło. Więzień jest pozbawiony wszelkich praw, jest poniżany i znieważany. Administracja kolonii odbiera więźniom poczucie własnej wartości. Traktowano nas tak, jak traktuje się bydło. Zapędzali i wypędzali, stosując wyłącznie przemoc. Na początku, w mińskim areszcie śledczym, było jeszcze jako tako – było mniej presji, ale już w kolonii karnej poczuliśmy pełne obroty systemu represyjnego.

Czasami prosiłem współwięźniów, którzy wychodzili na wolność, by po opuszczeniu kolonii zadzwonili i przekazali rodzinie, że żyję. 

Aleś Bialacki, białoruski obrońca praw człowieka i laureat Pokojowej Nagrody Nobla

Miałem to smutne doświadczenie, bo wcześniej byłem już pozbawiany wolności (w latach 2011–2014 – red.) i zdawałem sobie sprawę z tego, co mnie czeka. Co prawda warunki w 2021 r. były już znacznie gorsze niż dziesięć lat wcześniej. Prawie pozbawiono nas nawet kontaktu z bliskimi – w tym roku od żony otrzymałem tylko jeden list. Raz na dwa lub trzy miesiące mogłem zadzwonić. Czasami prosiłem współwięźniów, którzy wychodzili na wolność, by po opuszczeniu kolonii zadzwonili i przekazali rodzinie, że żyję.

Reklama
Reklama

Mierzyłem się z ciągłą presją psychologiczną ze strony administracji. Karano za każdy drobiazg: źle się ogoliłem, kiepsko wyczyściłem buty, źle posprzątałem czy rozmawiałem podczas kontroli. Dochodziło też do prowokacji. Przyszedł brygadzista i powiedział, że zawołano mnie do punktu kontrolnego. Udałem się tam, ale usłyszałem, że nikt mnie nie wołał. Dwadzieścia sekund później zjawił się strażnik i zostałem ukarany za to, że rzekomo poruszałem się samowolnie. Tam można poruszać się wyłącznie w szyku. Przez te lata 23 razy byłem karany za różnego rodzaju „przewinienia”.

Jakie to były kary?

Pozbawiano mnie możliwości otrzymywania przesyłek, pozbawiano możliwości widzeń, kierowano do izolatki, ale najgorsze były tzw. pomieszczenia typu cela (PKT). Siedziałem tam razem z innym więźniem. To niewielki pokój, dziennie mieliśmy zaledwie 20 minut spaceru. Jedynym źródłem informacji była książka z biblioteki, którą raz w tygodniu można było wymienić na inną. Na szczęście nie trzymano mnie tam samego – słyszałem historie ludzi, którzy spędzili w całkowitej izolacji ponad rok. A mogą też pójść jeszcze dalej i po czterech–pięciu „naruszeniach” wszcząć kolejną sprawę karną i dodać kolejny rok więzienia. Mogą w nieskończoność to wydłużać.  Obecnie na Białorusi skazany na rok więzienia jeden z działaczy społecznych w ten sposób siedzi już piąty rok. Słyszałem od innych więźniów politycznych, że doświadczyli przemocy fizycznej i tortur. Tego na szczęście nie doświadczyłem.

Pracownicy kolonii niższego szczebla nie wiedzieli, za co otrzymałem Pokojową Nagrodę Nobla, ale mieli do mnie z tego powodu pewien szacunek. W pewnym sensie mnie to ochroniło.

Aleś Bialacki, białoruski obrońca praw człowieka i laureat Pokojowej Nagrody Nobla

Uratowało pana to, że w 2022 r. wraz z ukraińskimi i rosyjskimi obrońcami praw człowieka został pan laureatem Pokojowej Nagrody Nobla?

Gdy otrzymałem Pokojową Nagrodę Nobla, znajdowałem się jeszcze w areszcie śledczym. Tam wszystkich traktowano tak samo. W kolonii karnej jest inaczej, bo administracja tej kolonii ma wytyczne co do każdego więźnia politycznego. Jednych wrzucają do izolatki, a komuś wydłużają termin pozbawienia wolności. Zachowują się jak lekarze, którzy wypisują receptę. Życie człowieka zależy od tego, co wypiszą mu w takiej „recepcie”. Nagroda w pewnym sensie sprawiła, że nie „wypisano” mi tych najgorszych rzeczy. Wiadomo, że administracja kolonii otrzymuje wytyczne od przełożonych z Mińska. System działa sztywno, panuje całkowita kontrola i rygor. Pracownicy kolonii niższego szczebla nie wiedzieli, za co otrzymałem Pokojową Nagrodę Nobla, ale mieli do mnie z tego powodu pewien szacunek. W pewnym sensie mnie to ochroniło. Nie miałem łatwo, ale nie najgorzej.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Łukaszenko uwolnił opozycjonistów. Co to oznacza dla Białorusi

Stosują najróżniejsze metody presji. Trzymają człowieka w niepewności, a stosując presję psychologiczną, dążą do wyprowadzenia z równowagi. Wspieraliśmy się nawzajem, a w naszej kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w Gorkach było około 20–30 więźniów politycznych. Niektórych po 4–5 latach uwolniono, ale ciągle przywożą nowych. Niedawno poznałem lekarza skazanego na pięć lat więzienia z powodów politycznych. Przeniesiono go do naszej kolonii karnej, bo dodano mu jeszcze rok pozbawienia wolności. Starałem się wszystkich wspierać i być optymistą.

Reklama
Reklama

Jak przetrwać w takich warunkach i nie postradać umysłu, nie stracić zdrowia czy życia?

Najważniejsze to zacisnąć zęby i znosić to wszystko. Innej drogi tam po prostu nie ma. Nie ma żadnej możliwości dochodzenia swoich praw.

Niezręcznie się czuję w roli towaru, bo wymieniono nas jak worki z ziemniakami. Załadowali do samochodu, zawieźli na granicę i wyrzucili. 

Aleś Bialacki, białoruski obrońca praw człowieka i laureat Pokojowej Nagrody Nobla

Aleksander Łukaszenko na prośbę Stanów Zjednoczonych dwukrotnie uwalniał więźniów politycznych. Tymczasem do łagrów ciągle trafiają nowi, reżim trwa i z pewnością nie osłabi go zniesienie dotkliwych sankcji USA. Co pan myśli o tym trudnym dylemacie?

Niezręcznie się czuję w roli towaru, bo wymieniono nas jak worki z ziemniakami. Załadowali do samochodu, zawieźli na granicę i wyrzucili. Znaleźliśmy się na wolności i dowiedzieliśmy się o zniesieniu sankcji nałożonych wcześniej na białoruski przemysł nawozów potasowych. Nie wiedzieliśmy przecież, że wymieniono nas na nawozy.

Osobiście nie popieram takiego „handlu”. Z drugiej zaś strony jestem bardzo szczęśliwy, że tak się stało. Zbyt długo siedziałem, zabrano mi 4,5 roku mojego życia. Wiele się zmieniło – w nie najlepszą stronę. Moje nieruchomości, w tym mieszkania, zostały zajęte. Niektóre już całkiem zabrano i sprzedano. Zburzyli mi życie. Moi bliscy musieli wyjechać z Białorusi, by nie trafić za kratki. Lubią brać zakładników, tak jak postąpili z synem Wiktara Babaryki czy Anatolija Labiedźki. Było ciężko i nastawiałem się, że będę jeszcze siedział przez pięć lat. Stało się inaczej.      Było to możliwe wyłącznie dzięki temu, że wcześniej wprowadzono mocne sankcje gospodarcze, bo tylko takie działają na reżim. Szefów więzień białoruskich nie obchodzi to, że są na listach osób objętych sankcjami. Tacy ludzie do Unii Europejskiej czy innych państw Zachodu nie podróżują. Ale sankcje gospodarcze są mocnym narzędziem wpływu, silnie uderzają w reżim. Władze w Mińsku próbują doprowadzić do zniesienia wszystkich sankcji i wyjścia z izolacji politycznej. Dlatego postanowili „handlować” więźniami politycznymi.

Czytaj więcej

Jakie poparcie na Białorusi mają Łukaszenko i jego przeciwnicy? Zaskakujący sondaż

Ważne jest jednak nie tylko uwalnianie kolejnych więźniów reżimu, ale również domaganie się zaprzestania represji. Białoruś potrzebuje odwilży. Białorusini powinni móc normalnie pracować w swoim kraju, nie bać się swobodnie wypowiadać i otrzymywać niezależne informacje. Tego wszystkiego nie ma od 2020 r.. Od czasów Stalina na Białorusi nigdy nie było aż tak źle jak teraz. Jedyna różnica polega na tym, że wówczas rozstrzeliwano ludzi, a dzisiaj wsadza się ich za kraty. Niewielka grupa bandytów przejęła kontrolę nad całym krajem i trzyma naród w strachu. Mamy zbudowany na przemocy system totalitarny, który nie ma nic wspólnego z demokracją.

Reklama
Reklama

Za sprawą prezydenta USA Donalda Trumpa lód ruszył i Łukaszenka wreszcie zaczął uwalniać więźniów. Czy pana zdaniem powinien otrzymać Pokojową Nagrodę Nobla? Podobno amerykańskiemu przywódcy bardzo na tym zależy.

To nie ja o tym decyduję. Nie mam na to żadnego wpływu.

Czytaj więcej

Donald Trump niecierpliwie czeka na pokojowego Nobla. W Departamencie Wojny

Ale ma pan jakiś patent na to, co trzeba zrobić, by otrzymać Pokojową Nagrodę Nobla?

Dla mnie to była miła niespodzianka. Nigdy nie myślałem, że kiedykolwiek zostanę laureatem takiej nagrody. Nigdy się tego nie spodziewałem i nie liczyłem na to. Najwyraźniej tak ustawiły się gwiazdy. To Pokojowa Nagroda Nobla dla setek tysięcy Białorusinów, którzy walczyli o demokrację, protestowali i domagali się sprawiedliwych wyborów. Przyznanie tej nagrody świadczy o tym, że na Białorusi doszło do zbrodni przeciwko ludzkości i represji na masową skalę. Przyznanie nagrody obrońcom praw człowieka z Białorusi, Rosji i Ukrainy pokazało, że nasz region znajduje się w strasznej sytuacji, przede wszystkim z powodu wojny.

Bezgranicznie dziękuję Polakom za to, że wspierali naszych uchodźców politycznych, którzy po 2020 r. znaleźli się w Polsce z powodu trwających na Białorusi represji. 

Aleś Bialacki, białoruski obrońca praw człowieka i laureat Pokojowej Nagrody Nobla

Pana nazwisko wielokrotnie wybrzmiewało w polskich mediach w ostatnich latach, a w Warszawie mamy nawet mural Alesia Bialackiego. Co chciałby pan przekazać Polakom, którzy nie byli obojętni wobec pana losu?

Chciałbym bardzo podziękować Polakom za solidarność. To niezwykle nas wspierało, gdy byliśmy uwięzieni, i przyczyniło się do naszego uwolnienia. Będąc w łagrze, nie znamy wszystkich niuansów, ale dociera tam informacja, że nieobojętne państwa, kraje i organizacje wspierają nas w tej trudnej sytuacji. Bezgranicznie dziękuję Polakom za to, że wspierali naszych uchodźców politycznych, którzy po 2020 r. znaleźli się w Polsce z powodu trwających na Białorusi represji. Jestem wdzięczny za to, że mogą pracować i rozwijać się w Polsce, a także przyczyniać się do przemian w naszym kraju.

Reklama
Reklama

Po rozpoczęciu agresji Rosji na Ukrainę Białoruś jeszcze bardziej uzależniła się od Rosji. W kraju prawie już nie ma białoruskojęzycznych szkół, nie ma wolnych mediów i nie działają żadne niezależne od reżimu i Rosji organizacje pozarządowe. Czy widzi pan jeszcze szansę na przetrwanie białoruskiej suwerenności?

Mam taką nadzieję. Jestem w tej kwestii optymistą. Dlatego wszędzie mówię, że Białoruś to nie Rosja. Zostaliśmy wciągnięci w wojnę i będąc w więzieniu, przeżywaliśmy to wraz z narodem ukraińskim, bo zachowanie ukraińskiej demokracji wzmacnia nasze nadzieje na przemiany na Białorusi. Mimo tej tragicznej sytuacji, w której się znaleźliśmy, jestem głęboko przekonany, że czeka nas europejska przyszłość.

Czytaj więcej

Rusłan Szoszyn: Piąta rocznica wielkich protestów. Co się dzieje na Białorusi?

Polska od kilku lat stara się o uwolnienie dziennikarza i jednego z liderów mniejszości polskiej na Białorusi, Andrzeja Poczobuta. Czy według pana jest szansa, że w najbliższym czasie wyjdzie na wolność?

Bardzo liczę na to, że w najbliższym czasie, tak samo jak i my, znajdzie się na wolności.

Polityka
Trump grozi Wenezueli. Maduro mówi o prawdziwych celach prezydenta USA
Polityka
Donald Trump zmienia Biały Dom. Tablice pod portretami uderzają w poprzedników
Polityka
Donald Trump wygłosił orędzie. Wypłaci „dywidendę wojownikom”
Polityka
„Działają jak w czasach OGPU i MGB”. Jak Putin tropi przeciwników za granicą?
Polityka
Czar Trumpa prysł? Wskaźniki poparcia niemal najniższe w tej kadencji
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama