Gdy polityczna Warszawa tonie w spekulacjach o tym, jak w praktyce będzie wyglądać i działać nowy rząd Donalda Tuska, o tym jak Tusk ułoży sobie relację z ogromnie wzmocnionym dzięki "Sejmflixowi" Hołownią i kto będzie nowym szefem Orlenu, to medialna część stolicy dyskutuje przede wszystkim o dwóch newsach - symptomatycznych dla czasu zmiany władzy - z ostatnich dni. Oto w Polsacie Dorota Gawryluk przestaje kierować informacjami w Polsacie, a z TVP odchodzi Danuta Holecka, jeden z symboli mediów publicznych za czasów odchodzącej władzy PiS. Na pozór te dwie informacje nie są ze sobą powiązane, ale tak naprawdę zwiastują rekonfigurację sfery mediów. I to rekonfigurację, która dla wszystkich niesie ze sobą duże ryzyka. Jak to zwykle bywa w czasie zmiany.
Czy wszyscy będą tacy sami?
Zmiany w Polsacie w korytarzach polityczno-medialnej Warszawy powszechnie interpretowane są jako sygnał, który Zygmunt Solorz wysyła nowej władzy. Dorota Gawryluk jako „twarz medialna” czasów Prawa i Sprawiedliwości została odsunięta od programów informacyjnych w sposób nagły, i mimo, że to formalnie awans, sens tego komunikatu jest jednoznaczny. Ale sama sygnalizacja to jedno, liczyć się będzie realne działanie. To wszystko odbywa się w świecie, w którym do tej pory role Polsatu, TVP i TVN były rozdane. W Warszawie świat polityki i mediów przenika się nieustannie, ale ciekawe wnioski trafiają do sfery publicznej zwykle przy okazji kryzysów czy przesileń. Tak było w trakcie dyskusji o Lex TVN w 2021 roku. Wtedy na łamach "Rzeczpospolitej" Maciej Strzembosz zauważył, że szeroko rozumiany świat polskiej prowincji - elektoratu i widzów poza dużymi miastami - nie znajdzie w TVN nie tylko oferty dla siebie, ale wręcz swojego "sympatycznego obrazu". TVN stal się odbiciem aspiracji wielkomiejskiej klasy średniej głosującej na PO. W lukę między TVP a TVN wpasował się idealnie Polsat, który przez kolejne lata zaczął dostosowywać się też do zmian, które od lat 90-tych zachodziły w jego widowni i odbiorcach. Przekaz informacyjny stacji od początku uznawany był za dość konserwatywny, ale zarazem wyważony i w miarę neutralny.
Czytaj więcej
Komercyjne stacje też bronią wolności słowa. Gdy nie ma katastrof i wojen, patrzą władzy na ręce.
W ostatnich wyborach zmęczeni polaryzacją polityczną w mediach widzowie wybierali Polsat jako telewizję środka, tak samo jak zmęczeni wojną PiS-PO wybrali Trzecią Drogę, co zapewniło sukces opozycji demokratycznej i przejęcie władzy. W nowym świecie Polsat stoi przed fundamentalnymi decyzjami. W obliczu zmian w TVP gwałtowny skręt w Polsacie i odejście od umiarkowanego konserwatyzmu, centryzmu i pozycjonowania się pomiędzy zwalczającymi się obozami to ogromne ryzyko. Porzucenie swoich korzeni nigdy nie kończy się dobrze. A widzowie stacji Zygmunta Solorza nie zmienili się aż tak bardzo. Istnieje ryzyko, że zbyt daleko idące zmiany sprawią, że Polsat będzie przypominał wszystkie inne stacje na rynku. A bez odróżniania się grozi mu biznesowa klęska.
Sieroty po TVP
Tylko na pozór inaczej sytuacja wygląda w TVP. Po zaprzysiężeniu rządu Donalda Tuska - co może nastąpić 13 grudnia - powstaje pytanie, co z odbiorcami mediów publicznych. Nie ma żadnych wątpliwości, że media publiczne muszą być prawdziwie publiczne - to znaczy reprezentować dobro wspólne, a nie interesy czy wręcz propagandę jednej z partii. I też nie ma wątpliwości, że nowa władza szybko zacznie proces zmian, przede wszystkim w TVP. Odejście Danuty Holeckiej wyprzedza tylko nieuniknione.