W debacie o dwukadencyjności w samorządach, wywołanej przez Władysława Kosiniaka-Kamysza, pojawiają się zarówno argumenty o konieczności odnowy lokalnej polityki, jak i zarzuty o ograniczanie praw obywatelskich. Robert Raczyński, jeden z najdłużej urzędujących samorządowców w Polsce, uważa, że utrzymanie obecnych przepisów może doprowadzić do osłabienia lokalnej demokracji.
„To pokazuje słabość państwa”
– Wprowadzenie ograniczenia liczby kadencji to nie odpowiedź na lokalne sitwy, tylko na nieporadność państwa. Jeśli instytucje nie potrafią skutecznie kontrolować samorządów, trzeba je naprawić, a nie odbierać prawa obywatelom – mówi Raczyński. Jak podkreśla, samorządy są dziś kontrolowane przez kilkanaście instytucji państwowych, a mimo to pojawia się narracja o konieczności „ścinania” długoletnich władz lokalnych.
Według niego to właśnie państwo zawodzi w walce z patologiami, a nie samorządy. – Jeśli ktoś rządzi z więzienia, to nie problem samorządu, tylko słabości instytucji, które powinny na to reagować – dodaje.
Czytaj więcej
Na półmetku kadencji parlamentu to premier Donald Tusk wygląda na polityka w ofensywie. Jarosław...
Gra polityczna i elektorat
Raczyński nie ma złudzeń co do politycznych motywacji. – PSL szuka aparatu wyborczego, PiS w 2017 r. chciał „odbić samorządy”. To nie jest żadna wielka troska o państwo – stwierdza.