Cimanouska jest od środy wieczór w Warszawie. Schroniła się tu przed reżimem Łukaszenki, dostała polską wizę humanitarną. Na czołówkach światowych mediów biegaczka znalazła się po tym, jak w weekend została wycofana z igrzysk olimpijskich w Tokio decyzją białoruskich władz sportowych. Zmuszano ją do powrotu na Białoruś, ale ostatecznie zaapelowała do świata o pomoc. Wszystko przez jedno nagranie, które opublikowała w sobotę na Instagramie i w którym skrytykowała urzędników sportowych Łukaszenki.
Dzisiaj „Rzeczpospolita” przeprowadziła z białoruską lekkoatletką rozmowę. Oto fragment. Cimanouska mówi o tym, dlaczego trafiła do Polski. I jakie ma plany związane z naszym krajem.

W Tokio zastanawiała się pani nad wyjazdem z Japonii do Niemiec lub Austrii. Podawała to agencja Reuters. Tak było?
Myślałam o Austrii, ponieważ mam tam trenera. Pracujemy z nim od dwóch lat. To się działo w nocy, wysłaliśmy listy z prośbami o pomoc do kilku krajów, w tym również do Polski. Polska odezwała się najszybciej ze wszystkich i zaproponowała pomoc. Skontaktowałam się z rodzicami i dopytywałam, gdzie mam lecieć. Rodzice powiedzieli, że lepiej wybrać Polskę, bo blisko Białorusi i mogą tu do mnie przyjechać. Podobała mi się Polska, byliśmy tu wielokrotnie na zawodach. Przyjechałam też w podróż poślubną z mężem. Możliwe, że ciągnęło mnie akurat do Polski, stąd mój wybór.