Reklama
Rozwiń
Reklama

Miller, Oleksy, ludzie Lecha Kaczyńskiego – stają do wyborów

Przegrani, odsunięci, zapomniani – co cztery lata mają szansę na powrót do władzy. Czy to już teraz?

Publikacja: 14.06.2011 21:36

Katarzyna Piekarska ma być jedynką SLD w stolicy

Katarzyna Piekarska ma być jedynką SLD w stolicy

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Nowe rozdanie miejsc w Sejmie i Senacie rozbudza nadzieje tych, którzy w ostatnim czasie zniknęli ze sceny politycznej.

Wśród nich są osoby blisko związane ze śp. Lechem Kaczyńskim. PiS przygotowuje dla nich miejsca na listach. W Krakowie o mandat posła ma walczyć Andrzej Duda, były minister w Kancelarii Prezydenta. – Jestem radnym w Krakowie, nigdy tak naprawdę z polityki nie odszedłem. Ale do tej wielkiej, centralnej, rzeczywiście chcę wrócić – mówi. Podkreśla, że chce w ten sposób realizować testament prezydenta Kaczyńskiego.

O mandat posła, prawdopodobnie w Łodzi, będzie się ubiegał Witold Waszczykowski, wiceszef BBN za Kaczyńskiego. Był wiceministrem spraw zagranicznych m.in. w rządzie PO, odszedł, gdy publicznie skrytykował politykę Platformy wobec budowy przez USA tarczy antyrakietowej w Polsce. Wtedy "przygarnął" go prezydent Kaczyński.

– Trudno mówić w moim przypadku wprost o powrocie, bo ja politykiem nigdy nie byłem, byłem urzędnikiem – mówi Waszczykowski. – Ale dlatego uważam, że moje doświadczenie związane z pracą w administracji, z zajmowaniem się sprawami zagranicznymi, może się przydać.

Partia Jarosława Kaczyńskiego wystawi też prawdopodobnie: Macieja Łopińskiego, byłego szefa gabinetu prezydenta Kaczyńskiego, Annę Fotygę – byłą szefową jego kancelarii i minister spraw zagranicznych w rządzie PiS, oraz Jacka Sasina – wiceszefa Kancelarii Prezydenta.

Reklama
Reklama

– Ich ewentualny powrót może wzmocnić PiS – uważa Anna Materska-Sosnowska, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Zauważa, że PiS nie ma dziś w Sejmie wiele znaczących nazwisk.

Prawdziwy wysyp powrotów szykuje się też na lewicy. – SLD nie powiódł się projekt odmłodzenia partii – mówi Anna Materska-Sosnowska. – Co prawda władzę przejęli tacy ludzie, jak Wojciech Olejniczak, a potem Grzegorz Napieralski, ale partia głosów nie zyskała. Dlatego przed najbliższymi wyborami każde znane nazwisko, które może przyciągnąć wyborców, jest cenne.

Stąd pomysł, by w wyborach do parlamentu na listach Sojuszu znaleźli się m.in. byli premierzy: Leszek Miller i Józef Oleksy, były sekretarz generalny partii Marek Dyduch oraz minister gospodarki w rządach Leszka Millera i Marka Belki – Jacek Piechota. – Trwają z nimi rozmowy, ale trudno dziś powiedzieć, kto z jakiego okręgu będzie kandydował – mówi bliski współpracownik Grzegorza Napieralskiego.

Józef Oleksy podkreśla, że jeszcze nie ma ostatecznych ustaleń. Ale startu "nie wyklucza". Dlaczego były premier, marszałek Sejmu, teraz chce zostać posłem? – Po pierwsze moje doświadczenie przydałoby się obecnej lewicy – tłumaczy "Rz". Wymienia też drugi, ważniejszy powód. – Gdybym został wybrany, to byłby to dla mnie rodzaj zadośćuczynienia za wszystkie krzywdy, jakich doznałem ze strony mediów i innych polityków.

Chodzi m.in. o oskarżanie go w 1995 r. o działalność szpiegowską na rzecz Rosji pod pseudonimem Olin. Po nich Oleksy zrezygnował ze stanowiska premiera. Śledztwo w tej sprawie umorzono.

– Po 20 latach pracy dla Polski należy mi się chyba trochę szacunku – mówi dziś, sugerując, że będzie startował tylko z dobrego miejsca na liście.

Reklama
Reklama

Podobnie do swojego startu podchodzi Miller. – Mogę być w Sejmie, ale nie muszę być – mówił pod koniec maja w TVN 24. – Chyba dla nikogo nie jest dziwne, że były premier i szef SLD powinien być liderem jakiejś listy okręgowej.

Piechota ma mniejsze oczekiwania. Chce startować do Senatu z okręgu obejmującego Świnoujście, Stargard Szczeciński i Goleniów. Jego kandydatura nie musi jednak przynieść lewicy tylko korzyści, a jego twarz w kampanii może ją zaostrzyć. Były minister gospodarki do dziś obciążany jest przez część stoczniowców odpowiedzialnością za upadłość prywatnego holdingu stoczniowego w 2002 r. Głośno było też o nim przy okazji sprawy tzw. szwajcarskich kont lewicy, choć Piechocie, który zaprzeczał ich istnieniu, nigdy nic nie udowodniono.

Materska-Sosnowska przypomina, że nazwiska starszego pokolenia działaczy SLD w pewnym momencie stały się dla tej partii obciążeniem. – Przyjmowanie ich na listy jest nadal ryzykowne – ocenia.

W innej sytuacji jest Katarzyna Piekarska, wiceszefowa Sojuszu, która po czteroletniej przerwie stara się wrócić do Sejmu. W 2007 r. startowała dopiero z czwartego miejsca (m.in. w wyniku porozumienia z SdPl i Partią Demokratyczną). W Warszawie mandat zdobyły tylko dwie pierwsze osoby z tej listy. – Po tej przegranej miałam przez chwilę pomysł, żeby się wycofać z polityki – przyznaje "Rz" Piekarska. – Ale nie potrafiłam się do końca wycofać. Pisałam ustawy i prosiłam moich kolegów, by je zgłaszali. Umocniłam też swoją pozycję w partii.

Dziś jako szefowa mazowieckiej SLD i wiceszefowa całej partii sama ma wpływ na kształt list wyborczych. Mówi się, że będzie startować jako numer jeden warszawskiej listy.

Doktor Maciej Drzonek, politolog z Uniwersytetu Szczecińskiego, podkreśla, że skuteczność powrotu polityka zależy przede wszystkim od tego, na jakiej liście i z którego miejsca wystartuje. – Jednak czasem nawet dobre miejsce i duże nazwisko nie gwarantują sukcesu. Tak było chociażby w przypadku Mariana Krzaklewskiego, który z list PO startował do Parlamentu Europejskiego. Trzeba uważać, kiedy "się miesza" lewicowe idee z liberalnymi czy odwrotnie – ostrzega.

Reklama
Reklama

Jego zdaniem z tego punktu widzenia może budzić wątpliwości chociażby przyjęcie na listy Platformy Obywatelskiej Dariusza Rosatiego, do tej pory związanego z SdPl.

– Ja nigdy z polityki nie odchodziłem, więc teraz nie czuję się, jakbym do niej wracał – mówi "Rz" Rosati. Tłumaczy, dlaczego startuje z list partii Donalda Tuska. – W ostatnich latach próbowałem angażować się w budowę sensownej formacji centrolewicowej, ale zakończyło się to porażką. Dlatego uznałem, że lepiej iść z silniejszym. Z obecnych partii PO najbardziej mi odpowiada – przekonuje.

W PO Rosati jest wyjątkiem. Partia zdobywa nowe osoby na listy, ale raczej spośród aktywnych politycznie osób np. z PJN czy SLD.

– PO ma jednak ograniczone możliwości organizowania wielkich powrotów – zwraca uwagę Materska-Sosnowska. – Choćby politycy dawnej Unii Wolności zostali już zagospodarowani, np. w Pałacu Prezydenckim.

Nowe rozdanie miejsc w Sejmie i Senacie rozbudza nadzieje tych, którzy w ostatnim czasie zniknęli ze sceny politycznej.

Wśród nich są osoby blisko związane ze śp. Lechem Kaczyńskim. PiS przygotowuje dla nich miejsca na listach. W Krakowie o mandat posła ma walczyć Andrzej Duda, były minister w Kancelarii Prezydenta. – Jestem radnym w Krakowie, nigdy tak naprawdę z polityki nie odszedłem. Ale do tej wielkiej, centralnej, rzeczywiście chcę wrócić – mówi. Podkreśla, że chce w ten sposób realizować testament prezydenta Kaczyńskiego.

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Materiał Promocyjny
Czy polskie banki zbudują wspólne AI? Eksperci widzą potencjał, ale też bariery
Polityka
Od pomocy ofiarom do skandalu. Na czym polega afera Funduszu Sprawiedliwości?
Polityka
Europoseł Grzegorz Braun domaga się ochrony kontrwywiadowczej
Polityka
Plany Zbigniewa Ziobry? „Nie będą wpisywały się w scenariusz Tuska”
Materiał Promocyjny
Urząd Patentowy teraz bardziej internetowy
Polityka
Karol Nawrocki na Marszu Niepodległości? Prezydent rozwiał wątpliwości
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama