W sobotę, 8 października wybitny aktor, celebryta (i twarz licznych reklam) Marek Kondrat wołał z pierwszej strony „Gazety Wyborczej": „Głosujcie, bo będziecie mieli kaca". Zignorowałem wezwanie. W poniedziałek głowa mnie nie bolała.
Wynik tych wyborów nie zmienił mojego poglądu: system polskiej demokracji wymaga generalnego remontu. Nie ma oczywiście żadnych podstaw formalnych, by sukces PO kwestionować. Porażka PiS i klęska SLD też są bezsporne. Frekwencja – choć generalnie bardzo niska – była nieco lepsza, niż oczekiwano. Ale są też symptomy postępującej demoralizacji: wybór Bartosza Arłukowicza i Joanny Kluzik-Rostkowskiej, czyli kandydatów transferowych.
No i jest wynik Janusza Palikota (bo nie Ruchu Palikota). Jego sukces – moim zdaniem – dobitnie potwierdza patologię polskiej polityki. RP to „partia jednoosobowa", a źródłem jej sukcesu są skandalizujące zachowania i pieniądze. Środowisko Palikota nie ma określonej tożsamości i jest skrajnie nieprzewidywalne. Jego sukces nie byłby możliwy, gdyby nie frustracja ludzi pozbawionych realnego wyboru.
Ale są i inne oceny fenomenu Palikota. Politolog Radosław Markowski w tygodniku „Polityka" o Ruchu Palikota mówi: „Byłoby dobrze, aby taka partia miała możliwości krzepnięcia i rozwoju". Poparcia – choć warunkowego – udzielił Palikotowi na łamach „Wyborczej" również Piotr Pacewicz. Napisał: „Palikot na razie przysłużył się demokracji". Jak widać, nie ma zgody, co demokracji służy.
Jak Samoobrona
Nie jest oczywiście prawdą, że w tych wyborach ludzie na nic nie mieli realnego wpływu. Mieli wpływ na to, kto będzie premierem. Pewnie również na styl rządzenia. Ale na nic więcej. W szczególności nie mieli wpływu na przyszłą politykę państwa. Mimo poważnych dylematów, przed którymi stoi Polska, związanych przede wszystkim z kryzysem w światowej gospodarce i kryzysem UE, partie polityczne nie przedstawiły swoich zasadniczych diagnoz i terapii. Wszystkie (główne) zadeklarowały, że nie podniosą żadnych podatków, obniżą deficyt i powiększą (w różnej skali i na różne cele) wydatki publiczne.