A co z serialem o mafii VAT-owskiej? Akcja zaczyna się nieźle. Zdeterminowani funkcjonariusze wpadają do jakiegoś domu, raz, dwa i podejrzany o przekręty podatkowe kończy w kajdankach. Tyle że na tym koniec. Większość historii o zwalczaniu tzw. przestępstw fakturowych kończy się właśnie na zatrzymaniu w blasku fleszy i obiektywów kamer. Do tej pory w przypadku takich przestępstw wydano jedynie 29 wyroków. Większość z nich nakazywała zapłacenie grzywny. Za kratki nie trafił nikt, bo wszystkie trzy wyroki skazujące na więzienie zapadły w zawieszeniu.
Rząd się chwali, że łapie tylu przestępców VAT-owskich, ale czy te dane rzeczywiście świadczą o sukcesie? A co z tymi wszystkimi pieniędzmi, które zostały przez przestępców ukradzione? Jak już pisaliśmy w „Rzeczpospolitej", nieściągnięty VAT to kwota 92 mld zł.
Niestety, poza sensacyjnymi kadrami z aresztowań nawet w mediach publicznych nie da się pokazać niczego więcej o mafii VAT-owskiej, a już na pewno nie tego, jak przestępcy rzeczywiście dostają za swoje i jak odbiera im się majątki za oszukiwanie przedsiębiorców i państwa. I to jest odpowiedź na pytanie, dlaczego nie ma o niej serialu.
Oczywiście sprawy dotyczące wyłudzeń VAT muszą trwać długo, bo są skomplikowane i trzeba czasu, żeby je rozwikłać i doprowadzić do skazania. Jednak opowieść o tym, że wyższe wpływy podatkowe to w dużym stopniu zasługa walki z mafią VAT-owską, okazuje się niczym niepopartą propagandą. Nie trzeba być specjalnie uprzedzonym do PiS, aby kolejne ogłaszane sukcesy rządu traktować przynajmniej z uzasadnionym niedowierzaniem.