– Informacje z internetu wystarczy porównać z danymi z różnego rodzaju ewidencji, np. działalności gospodarczej czy wykazu podatników VAT. Jeśli ktoś się ogłasza jako „Złota rączka: profesjonalne usługi, konkurencyjne ceny”, a nie ma go w żadnym rejestrze, trudno się dziwić, że wzbudza podejrzenia skarbówki – mówi Piotr Świniarski, adwokat, właściciel kancelarii doradztwa podatkowego. Dodaje, że informacje o prowadzonej działalności wychodzą też często podczas kontroli kontrahentów, którzy rozliczają kupione usługi bądź towary w swoim biznesie. – Urzędnicy interesują się także przelewami bankowymi, choć fiskus ciągle jeszcze nie ma powszechnego dostępu do rachunków – podkreśla Piotr Świniarski.
Skarbówka weryfikuje też donosy.
– W dobie internetu to źródło informacji traci jednak na znaczeniu. Część donosów jest bezwartościowa, sami urzędnicy przyznają, że najcenniejsze są informacje od eksmałżonków i byłych księgowych – mówi Piotr Świniarski.
Co zrobić z listem behawioralnym? Lepiej go nie lekceważyć. Eksperci podkreślają, że brak reakcji to pewna kontrola. Fiskus zresztą przed nią ostrzega. Informuje też, że niewywiązywanie się z obowiązków podatkowych grozi karami z kodeksu karnego skarbowego.
Obowiązki przedsiębiorcy
– Trzeba zgłosić się do urzędu i wyjaśnić swoją sytuację. A wcześniej zastanowić się, czy to, co robimy, jest faktycznie działalnością gospodarczą. Niestety, jej definicję spełnić bardzo łatwo. Wystarczy działać w sposób zorganizowany, ciągły i w celach zarobkowych. Nie trzeba mieć dużego sklepu czy fabryki. Przedsiębiorcą jest też ten, kto kupił i sprzedał kilkadziesiąt płyt czy kilkanaście rowerów albo regularnie wykonuje jakieś usługi, np. naprawia samochody. Nie powinno się jednak uznawać za biznes wyprzedaży prywatnego majątku (np. starych książek czy ubrań) albo sąsiedzkiej pomocy – tłumaczy Grzegorz Gębka.
– Jeśli przekonamy urzędników, że do firmy nam daleko, cała sprawa powinna rozejść się po kościach. Sprzedaż rzeczy prywatnych, które mieliśmy dłużej niż pół roku, nie podlega bowiem pod PIT. Gdy jednak okaże się, że prowadziliśmy biznes na czarno, trzeba zapłacić zaległy podatek wraz z odsetkami. Kary z kodeksu karnego skarbowego możemy uniknąć, jeżeli złożymy korektę deklaracji i uiścimy należność – wyjaśnia Grzegorz Gębka.