Estoński CIT, czyli forma rozliczenia, w której podatek odprowadzamy dopiero przy wypłacie zysku, staje się coraz popularniejszy. Z przekazanych „Rzeczpospolitej” danych Ministerstwa Finansów z końca zeszłego roku wynika, że zdecydowało się na niego już ponad 8,6 tys. firm.
– To na pewno nie koniec, wielu przedsiębiorców interesuje się bowiem tą formą opodatkowania – mówi Bartosz Głowacki, doradca podatkowy i partner w MDDP Michalik Dłuska Dziedzic i Partnerzy. Podkreśla, że najlepszym momentem na jej wybór jest styczeń.
– Na estoński CIT można też przejść w trakcie roku, wtedy jednak musimy rozliczyć na normalnych zasadach pierwsze miesiące: zamknąć księgi, sporządzić sprawozdanie finansowe, wyliczyć i zapłacić podatek. Wybierając nową formułę na cały 2023 r., unikamy tej dodatkowej pracy. O swojej decyzji trzeba zawiadomić urząd skarbowy do końca stycznia – tłumaczy Bartosz Głowacki.
Przypomnijmy, że przepisy o estońskim CIT, zwanym w polskiej wersji ryczałtem od dochodów, obowiązują od 1 stycznia 2021 r. W pierwszym podejściu zdecydowało się na niego zaledwie 337 firm. Powodem były skomplikowane zasady, wiele trudnych do spełnienia warunków oraz obawy, jak nowe regulacje będą interpretowane przez fiskusa.
Teraz jednak jest już lepiej.