Tylko godziny dzielą nas do fuzji platform cyfrowych Canal+ i należącej do TVN platformy „n". Według naszych informacji ta umowa ma być podpisana na początku tygodnia. Za kilka lat zaś dojdzie do zmiany głównego właściciela całej grupy TVN, która po 20 latach kierowania przez trzy klany może pójść w ręce Francuzów. Sztandar wyniesie triumwirat, w którym oprócz Waltera i Valsangiacoma znajdzie się Aldona Wejchert.
Wraz ze śmiercią Jana Wejcherta w październiku 2009 roku skończyła się pewna era w TVN. Następna generacja miała inne oczekiwania co do swojego dalszego życia. Inna więc relacja zaczęła ich łączyć z głównym dziedzictwem Wejcherta, czyli kończącą w przyszłym roku 15 lat telewizją. O jej losach na najbliższe cztery lata zdecydowali główni spadkobiercy Jana Wejcherta – bo to ich udział zawsze był kluczowy na posiedzeniach udziałowców holdingu ITI.
Spór został w rodzinie
Naturalnym sukcesorem charyzmatycznego biznesmena był jego syn Łukasz Wejchert. Szkolony w biznesowym boju w bankach zagranicznych, był wieloletnim wiceprezesem zarządu TVN odpowiedzialnym za segment online, a od siedmiu lat szefował grupie Onet. Najstarszy syn Jana nie skończył jeszcze 40 lat. To prawie książkowy przykład młodszego pokolenia zafascynowanego nowymi technologiami. Dla niego wszystko jest podłączone do sieci i wszystko się tam znajduje. Część osób z nim związanych mówi, że czasem nawet sprawia wrażenie, że żyje w wirtualnym świecie, z dala od twardego życia korporacji i podejmowania trudnych decyzji strategicznych.
– Walter i Valsangiacomo nie do końca rozumieją zresztą, jak można zarabiać pieniądze w sieci, a on, wyznawca teorii, że Internet już wkrótce w Polsce będzie dostępny niczym prąd, miał inną wizję holdingu – mówi osoba z jego otoczenia. Nie było mu też łatwo, bo ewidentnie z racji swojego wieku i doświadczenia nie był równorzędnym sparingpartnerem dla tego duetu. Dlatego ich relacje wyglądały tak jak walka Tomasza Adamka i Witalija Kliczki, tak mówią mu życzliwi.
Różnice zdań, które doprowadziły do „ustanowienia strategicznego partnerstwa w Polsce" z grupą Canal+ należącą do francuskiego koncernu Vivendi (co de facto oznacza sprzedaż TVN), narastały między nimi od miesięcy. Najlepszym na to dowodem są słowa Valsangiacoma, który stwierdził w jedynym dla polskiej prasy wywiadzie w „Rz" z lipca tego roku: „Jeśli udziałowcy posiadający 64 proc. akcji ITI (kontroluje poza telewizją także sieć kin Multikino oraz klub piłkarski Legia Warszawa – red.) chcą sprzedać i zamierzają pójść swoimi drogami, Mariusz i ja przecież nie będziemy ich zatrzymywać".
Ale okazuje się, że nie do końca tak było. Osobą, która nie akceptowała tego braku symetrii (udziały powinny dawać większy wpływ rodzinie Wejchertów), była Aldona Wejchert. Trzecia żona Jana Wejcherta, absolwentka warszawskiej SGH, od 18 lat była blisko ITI. Najpierw pracowała w holdingu, a później zasiadała w radach nadzorczych konglomeratu. To ona też zakładała Multikino i z sukcesem je prowadzi. Ma więc silny charakter i jest niezależna, ponadto jej atutem było to, że od lat uczestniczyła wraz ze swoim mężem w podejmowaniu najważniejszych decyzji dotyczących holdingu. – Znała kulisy ważnych negocjacji. Co ciekawe, to ona namówiła swojego męża, by sam skończył studia. Ale to Łukasz w radzie dyrektorów miał reprezentować interesy całej rodziny Wejchertów – mówi nam osoba związana z ITI. Stan nierównowagi właścicielskiej dłużej nie mógł trwać. Udziałowcy musieli się dogadać. Byli skazani na kompromis. Mimo że w rodzinie Wejchertów były trudne momenty, nic na zewnątrz nie wyciekło. Spór o wizję firmy, władzę i pieniądze w jednej z najbogatszych rodzin w Polsce nie przeniósł się na łamy kolorowych gazet. Podobnie było w przypadku relacji pomiędzy trzema rodzinami. Jedynie w Zurychu w biurze Valsangiacoma podczas oficjalnych spotkań udziałowców słychać było ostre dyskusje.
Kontrolny pakiet 56,21 proc. telewizji TVN został wystawiony na sprzedaż przez holding w lipcu. Jan Wejchert i Mariusz Walter ustalili wcześniej, że strategiczne decyzje muszą być podejmowane wspólnie bez względu na wielkość udziałów. To specjalna struktura właścicielska. W ITI nie działa więc zasada weta, ale zasada akceptacji. Ani Valsangiacomo, ani Walterowie, ani Wejchertowie nie mogli sami czegoś wymusić. Decyzja o sprzedaży musiała zatem być podjęta wspólnie.