Cierpliwi i skuteczni. Polacy wygrali z Arabią!

Polska wygrała 2:0 z Arabią Saudyjską dzięki bramkom Piotra Zielińskiego i Roberta Lewandowskiego oraz wybitnej interwencji Wojciecha Szczęsnego. Zrobiliśmy duży krok w kierunku 1/8 finału mistrzostw świata. Sukces przyniósł futbol nieznośny: nie tylko dla oczu kibiców, także dla rywali.

Publikacja: 26.11.2022 16:07

Cierpliwi i skuteczni. Polacy wygrali z Arabią!

Foto: AFP

Szczęsny wreszcie został bohaterem meczu na wielkim turnieju. Obronił rzut karny Salema Aldawsariego, poradził sobie także z dobitką. Uratował skórę kolegom i Krystianowi Bielkowi, który faulował Saleha Alshehriego. Wszystko wydarzyło się pod koniec pierwszej połowy, kiedy Polacy prowadzili z Saudyjczykami 1:0. Prowadzili wbrew logice, gol okazał się nagrodą za minimalizm.

Była 39. minuta, kiedy po akcji Matty’ego Casha z Przemysławem Frankowskim piłka spadła w polu karnym pod nogi Roberta Lewandowskiego. Kapitan, wytrawny atleta, utrzymał ją w boisku, podniósł głowę, wycofał do Piotra Zielińskiego. Ten huknął pod poprzeczkę. Pierwsza tego dnia udana akcja przyniosła nam pierwszego polskiego gola z gry na mundialu od 2002 roku.

Czytaj więcej

Mundial: Polska wygrała z Arabią Saudyjską, ale jeszcze nie może być pewna awansu

Wcześniej Polacy oddali inicjatywę, bo podczas tego mundialu rozsmakowali się w ostrożności. Decyzją trenera orężem zespołu uzbrojonego w Zielińskiego oraz Lewandowskiego została obrona. Pierwszy strzał oddaliśmy w 26. minucie. Granie w piłkę tego dnia długo sprawiało raczej przyjemność jednej drużynie. To rywale dryblowali, rozciągali akcje, szukali prostopadłych podań.

Trener Herve Renard przez lata inspirował Afrykanów, a teraz widzieliśmy, jak do grania w piłkę natchnął Saudyjczyków. Francuz wymarzył sobie drużynę postępującą zgodnie z prawidłami wprowadzonymi do światowego futbolu przez Juergena Kloppa - aktywną, atakującą pressingiem, szukającą raczej w futbolu heavy metalu niż muzyki klasycznej.

Ta agresywna gra, gdzie wysoko wysunięta obrona zapewnia kompaktowość, pomogła wcześniej drużynie Renarda pokonać Argentyńczyków. Mówiło się, że w nagrodę każdy piłkarz dostał Rolls-Royce'a, ale selekcjoner podczas przedmeczowej konferencji zdementował tę informację. Książę koronny Mohamed bin Salman ogłosił za to święto narodowe.

Renard miał oczywiście łatwiej, bo przygotowywał podopiecznych do mundialu podczas kilkutygodniowego zgrupowania, a większość kadrowiczów rekrutował z jednego klubu - Al-Hilal. Reprezentantów wybierał jednak jednocześnie spośród graczy bogatej ligi saudyjskiej; milionerów zbyt mocno osadzonych w strefie komfortu, aby podejmować wyzwania w europejskich ligach.

To było kolejne spotkanie, który graliśmy na wyjeździe. Saudyjczycy zaludnili trybuny, bo musieli jedynie przeprawić się przez leżącą 100 km dalej granicę - granicę, która jeszcze niedawno była zamknięta, gdy książę koronny Mohamed bin Salman zaprojektował dyplomatyczny bojkot Kataru. Topór wojenny już jednak zakopano. Emir Tamim kilka dni temu machał nawet saudyjską flagą.

Trafiliśmy do grupy niefortunnej. Meksykanie także przyjechali do Dauhy tłumnie, wielu miejscowych oddało serce Argentyńczykom. Kiedy pytano Michniewicza, czy słyszał kibiców w trakcie pierwszego meczu odparł, że tak, ale byli to fani rywali. Teraz więc to Saudyjczycy dominowali w metrze, pod stadionem, na trybunach. Ceny biletów na czarnym rynku sięgały kilku tysiącom riali.

Doping mógł nieść Saudyjczyków, ale gdy musieli skonkretyzować akcje, rozbijali się o polską obronę. Podobnie, jak kilka dni wcześniej Meksykanie. Brakowało im kluczowego podania, celnego strzału. Atakowali, ale byli najgroźniejsi, kiedy Polacy sami okazywali się swoim największym wrogiem: tracili łatwo piłkę, gubili krycie, faulowali blisko pola karnego.

Wynik mógł  być nawet lepszy, ataki rywali stworzyły okazje do kontr. Milik obił poprzeczkę, a Lewandowski - słupek. Wreszcie kapitan zabrał piłkę Abdulelahowi Malkiemu i wygrał pojedynek z bramkarzem. Długo leżał później na boisku, jakby dochodził do siebie po zrzuceniu z pleców olbrzymiego ciężaru. Jeden z najlepszych napastników świata wreszcie posmakował gola na mundialu.

Występ Polaków sponsorowało hasło: „cierpliwość”. Nasi piłkarze długimi momentami pokazywali futbol nieznośny, lecz skuteczny. Nie porwali kibiców, ale zdobyli trzy punkty i wydłużyli serię bez straconego gola na mundialu do 285 minut. To nie gwarantuje jeszcze awansu do 1/8 finału, bo wszystkim zadecyduje środowy mecz z Argentyną. Każdy gol może mieć znaczenie

Szczęsny wreszcie został bohaterem meczu na wielkim turnieju. Obronił rzut karny Salema Aldawsariego, poradził sobie także z dobitką. Uratował skórę kolegom i Krystianowi Bielkowi, który faulował Saleha Alshehriego. Wszystko wydarzyło się pod koniec pierwszej połowy, kiedy Polacy prowadzili z Saudyjczykami 1:0. Prowadzili wbrew logice, gol okazał się nagrodą za minimalizm.

Była 39. minuta, kiedy po akcji Matty’ego Casha z Przemysławem Frankowskim piłka spadła w polu karnym pod nogi Roberta Lewandowskiego. Kapitan, wytrawny atleta, utrzymał ją w boisku, podniósł głowę, wycofał do Piotra Zielińskiego. Ten huknął pod poprzeczkę. Pierwsza tego dnia udana akcja przyniosła nam pierwszego polskiego gola z gry na mundialu od 2002 roku.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Miał odejść, a jednak zostaje. Dlaczego Xavi nadal będzie trenerem Barcelony?
Piłka nożna
Polacy chcą zostać w Juventusie. Zieliński dołącza do mistrzów Włoch
Piłka nożna
Zinedine Zidane – poszukiwany, poszukujący
Piłka nożna
Pięciu polskich sędziów pojedzie na Euro 2024. Kto znalazł się na tej liście?
Piłka nożna
Inter Mediolan mistrzem Włoch. To będzie nowy klub Piotra Zielińskiego