Zgodnie z § 9 i 11 tej umowy społecznej spółka zapewniała pracownikom zachowanie posad przez dziesięć lat, w tym zwolnionym dyscyplinarnie z pracy bezzasadnie albo z naruszeniem przepisów.
Krzysztof B. domagał się właśnie odszkodowania z tytułu naruszenia dziesięcioletniej gwarancji trwałości zatrudnienia w wysokości pensji, jaką by otrzymał w tym okresie, gdyby nie został bezprawnie zwolniony. Spotkał się z odmową. Sąd długo się nie zastanawiał i przyznał mu ponad 250 tys. zł rekompensaty.
W drugiej instancji zupełnie odmiennie ocenił sytuację i oddalił pozew. Zdaniem sądu apelacyjnego wskazana gwarancja miała chronić miejsce pracy i zapobiegać jego utracie. Pakietowe postanowienia należy zatem interpretować tak, że rekompensata przysługuje, gdy chronionego stosunku pracy nie da się utrzymać, mimo skorzystania przez zatrudnionego ze środków prawnych.
W toku sprawy ten ostatni dobrowolnie zrezygnował z roszczenia o przywrócenie do pracy na dotychczasowych warunkach, zamieniając je na żądanie o odszkodowanie z racji nieprawidłowego rozstania. Skoro tak, to przestało istnieć zobowiązanie spółki do wypłaty mu tego świadczenia.
Nadrzędnym celem pakietowych gwarancji zatrudnienia jest w razie ich naruszenia zrekompensowanie podwładnemu szkody polegającej na niemożności dalszej pracy z przyczyn od niego niezależnych. Jeśli więc pracownik sam ograniczył roszczenie do odszkodowania z racji niesłusznego zwolnienia z pracy, to niejako zminimalizował tę szkodę – uznał SN, oddalając skargę kasacyjną Krzysztofa B.
Żądanie w tej sytuacji ogromnej rekompensaty za złamanie pakietowej obietnicy ma więc na celu jedynie otrzymanie odszkodowania, a nie odzyskanie posady. Słusznie więc druga instancja zakwalifikowała takie roszczenie jako sprzeczne ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem prawa do tej rekompensaty. Pieniądze się zatem nie należą.