Grzegorz Z. był zatrudniony w spółce od 1 sierpnia 1987 r. do 29 lutego 2008 r., ostatnio jako dyrektor oddziału hotelu. Zarząd spółki 8 lipca 2007 r. postawił hotel w stan likwidacji, planując jej finał na koniec sierpnia 2007 r.
Grzegorz Z. zdziwił się, kiedy za 2007 r. zarząd przyznał mu tylko 5 proc. premii, wyłącznie na podstawie wskaźników zależnych od oceny dyrektora. Mimo że oprócz tego dostał nagrodę specjalną, co razem dawało około 22 tys. zł, domagał się jeszcze 45 tys. zł premii.
Dowodził, że jego hotel został wyłączony z eksploatacji i zarząd powinien mu określić osobne warunki premiowania i cele. A skoro to zaniedbał, to podwładny nie powinien na tym stracić; dlatego należne świadczenie obliczył jako różnicę między najwyższą możliwą stawką (30 proc. rocznej płacy) a kwotą mu przyznaną (5 proc. tej podstawy).
[srodtytul]Nie ma efektów nie ma pieniędzy[/srodtytul]
Sporny bonus wykazuje mieszane cechy – uznały sądy rejonowy i okręgowy. W części wynoszącej 17,5 proc. podstawy wymiaru jest premią, ponieważ został uwarunkowany osiągnięciem wymiernych wartości ekonomicznych (przyrostem przychodu na jeden dostępny pokój hotelowy i przychodu z wyniku operacyjnego brutto oddziału).
W tym zakresie podlega on zatem weryfikacji sądu, która wypada na niekorzyść zatrudnionego. W likwidowanym hotelu nie ma bowiem możliwości uzyskania zysków. Krótko mówiąc, bez wyników nie ma premii.